O Dominet Banku przez ostatni rok było wyjątkowo cicho. Jednak w jego przypadku funkcjonowanie w takich cyklach koniunkturalnych to chyba rzecz normalna. Podobnie było przecież na początku działalności.
Ostatnią ciszę interpretowano różnie. Najczęściej jako ciszę przed burzą, czyli że Bank może zostać sprzedany. Spekulacje nasiliły się tuż po publikacji w „Rzepie”. Zarząd wydał wówczas w sumie nic nie wnoszące do sprawy oświadczenie, cyt.: „Dominet Bank SA informuje, że w najbliższym czasie nie są planowane żadne zmiany w strukturze akcjonariatu zarówno w Dominet Banku, jak i w Dominet SA”.
Już nie będziemy roztrząsać tego „najbliższego czasu”, bo to może w obecnych warunkach rynkowych równie dobrze oznaczać „do końca tego roku”, ale fakt jest faktem, że coś było za spokojnie. Prezesi już jakoś ponad rok temu obiecywali, że bankowość internetowa i karty kredytowe pojawią się lada moment… No i się pokazały – ale u konkurencji. Z w Dominecie było cicho…
Jednak jak doszły nas słuchy, Bank budzi się w końcu z tego zbyt długo trwającego letargu i przystępuje do ponownego ataku (a może obrony dotychczasowej pozycji?). Jeszcze w październiku ma ruszyć bankowość internetowa i wprowadzone mają być karty kredytowe. Ponoć te ostatnie zrobiono w dwa miesiące (to taki prztyczek do tych, którzy również dawno temu swoje zapowiadali i ich jeszcze nie mają… ;). Szczegóły obu projektów są utrzymywane w tajemnicy, ale że październik za pasem – to może dość szybko się o nich dowiemy.
Abstrahując od tych nowości – dla nas jest to jednak trochę dziwne, że bank z tak dużą siecią placówek i dobrymi pomysłami nagle tak przyhamował. Miał wchodzić w segment mikroprzedsiębiorstw, miał dalej szaleć na rynku detalicznym. I kompletnie nic. Jak żywo przypomina to sytuację takiego eurobanku, gdzie wszystko zamrożono do momentu wejścia Francuzów. Jako, że Dominet jest w własnością funduszu inwestycyjnego, to jednak całkiem możliwe, że gdzieś za granicą jakieś rozmowy są toczone. Eurobank poszedł ponoć za dwa razy tyle ile był wart, więc moment na sprzedaż Dominet Banku nie może być lepszy – w końcu to ostatnia taka perełka na rynku. Do czasu wyjaśnienia przyszłości eurobanku, fundusz Merrill Lyncha miał właściwie związane ręce – nie było sensu tracenia pieniędzy na ekspansję czy wprowadzanie nowych produktów. Teraz wręcz przeciwnie. Dlatego naszym zdaniem naturalną rzeczą byłoby wychodzenie z tej inwestycji właśnie teraz. Wprowadzenie w tak szybkim czasie KK i internetu wydaje się bowiem reakcją obronną – przed spadkiem wartości Banku ze względu na podobny zamiar eurobanku. No i nie wolno też zapomnieć o Getin Banku, który te dwie rzeczy uruchomił we wrześniu… Dla Dominetu wydatek to w sumie niewielki, a argument przy sprzedaży bardzo ważny. Czy zatem nasze powyższe spekulacje mogą się sprawdzić? Nie jest to takie niemożliwe. Potencjalnych kupców można liczyć przecież na pęczki… Takim sprawdzianem może być sama oferta. Jeśli nie będzie to nic ciekawego i nie pójdą za tym żadne większe pieniądze na reklamę, to dla nas będzie jasne, że jednak możemy mieć rację. Sprawdzimy zatem już niedługo!