Z informacji Gazety wynika, że w banku wybuchł bunt partnerów prowadzących placówki. Partnerzy zbuntowali się po zmianach wynagrodzeń, jakie zostały wprowadzone w połowie roku. Kilkunastu z nich już wypowiedziało umowy i przeniosło się do konkurencji. Kolejni mają rozstać się z bankiem w najbliższych tygodniach. Buntownicy przygotowują też pozew przeciwko bankowi.
Pragnący zachować anonimowość informator twierdzi, że ich dochody spadły o 40 proc. Zdradza, że jego prowizja od kredytów samochodowych spadła z 6 do 3 proc.
Wiceprezes Dominet Banku Dorota Cacek przyznaje, że bank zmienił tabelę wynagrodzeń, bo obowiązująca od wiosny ustawa antylichwiarska ustala limit prowizji związanych z kredytem na 5 proc. Dodaje, że w zamian za mniejsze prowizje od kredytów bank podwyższył partnerom wynagrodzenia za sprzedaż kart kredytowych, ROR-ów oraz kredytów dla przedsiębiorców. Tyle że w tych segmentach bank jest dużo słabszy niż w kredytach.
Z informacji Gazety wynika, że partnerzy zrywający współpracę z bankiem zarzucają mu również ciężkie naruszenia umowy franszyzowej. Twierdzą, że bank samowolnie korzysta z funduszu reklamowego (na który składają się wszyscy partnerzy), tworzy promocyjne oferty kredytów z pominięciem partnerów (bank wykorzystuje przy tym ich bazę klientów) oraz nie wypłaca partnerom prowizji za sprzedaż ubezpieczeń dołączanych do kredytów. Buntownicy skarżą się też na skrajnie dla nich niekorzystne warunki umowy franszyzowej.
Bank stanowczo odrzuca oskarżenia. Partnerom, którzy rezygnują ze współpracy, bank nie chce oddać opłat startowych.
Więcej na temat w dzisiejszym wydaniu Gazety Wyborczej.