Wczorajsza sesja w Stanach zaczęła się źle, ale skończyła już całkiem dobrze. Byki tylko na początku miały niewielki problem z atmosferą, która dotarła na rynki za Oceanem na skutek porannych spadków w Azji. Europejczycy podtrzymali te minorowe nastroje , ale Amerykanom to wcale nie przeszkadzało i już po pierwszej godzinie z początkowych minusów S&P500 wyszedł na poziom neutralny.
Następnie po krótkiej fazie uspokojenia byki ponownie pokazały rogi i rynek rósł już jeden procent. Barierą dla dalszej zwyżki okazała się granica 1000 pkt. przez co tak dobrego wyniku nie udało się utrzymać do końca, ale wzrost o 0,7 proc. i tak przy pustyni informacyjnej z jaką mieliśmy wczoraj do czynienia jest niezłym wynikiem. Dziś ponownie trudno będzie o impulsy makro, więc należy zakładać, że rynek w USA zaliczy kolejny dzień niewielkich wzrostów.
Nerwowy początek miały też w środę europejskie rynki. Tu głównym problemem były doniesienia z chińskiego parkietu, gdzie niedźwiedzie wywołały prawdziwy popłoch, bo indeks kolejny raz spadł o ponad 4 proc. i znalazł się na poziomie najniższym od dwóch miesięcy. Europejscy gracze z braku innych dostępnych wiadomości zmuszeni zostali do kontynuacji negatywnej atmosfery, co przełożyło się na spadkowe otwarcie.
Emocjonalna reakcja skończyła się już godzinę później kiedy indeksy notowały jednoprocentowe spadki. Od tego momentu rozpoczęła się długa i męcząca stabilizacja. WIG20 praktycznie się nie zmieniał i w ciągu kolejnych sześciu godzin całkowita zmienność indeksu zamknęła się w zaledwie 20 punktach. To doskonale oddaje skale panującego marazmu, z którego popyt ani podaż nie potrafiły się wyrwać. Obszar 2040 pkt. pełnił rolę półki gdzie rynek postanowił zrobić dłuższy przystanek. Z identyczną sytuacją mieliśmy do czynienia na pozostałych giełdach. Momentami można było odnieść wrażenie, że handel się zatrzymał, bo nie było żadnych zmian.
Podane popołudniu informacje makro z kraju nie wpłynęły na notowania. Inflacja PPI w kraju była mniejsza niż prognozowano, a produkcja przemysłowa spadła o 4,6 proc., czym okazała się o 1,4 proc, mniejsza niż oczekiwano. Nie były to jednak dane na tyle odbiegające od oczekiwań, żeby wywołać najmniejsze ruchy. Co najwyżej potwierdziły fakt, że koniunktura gospodarcza się stabilizuje i daje nadzieje na utrzymanie minimalnego wzrostu PKB w trzecim kwartale.
Obraz sesji zmienił się dopiero w samej końcówce. Wybitnie przyczynili się do tego Amerykanie, którzy od razu próbowali wyciągnąć swoje indeksy na plusy. Takiego impulsu potrzebował popyt. W ciągu 30 min. wydarzyło się więcej niż przez cały dzień. Indeks zyskał 50 pkt. i wkroczył w strefę luki bessy z piątku. Jedynym outsiderem wśród największych spółek był KGHM, który zakończył dzień stratą 2 proc. Wszystkie pozostałe walory z WIG20 zyskały, a najlepszy był TVN, który cały 8 proc. wzrost wypracował w ostatnich minutach.
W gwałtownej zmianie sytuacji zabrakło tylko wzrostu obrotów, które zdecydowanie nie potwierdziły determinacji byków. Mimo tego kolejne dni powinny upłynąć pod znakiem testu ubiegłotygodniowych maksimów. W końcu trend boczny nadal obowiązuje i po testowaniu podłogi (dolnego ograniczenia) czas na test sufitu.
Paweł Cymcyk
Źródło: AZ Finanse