W czwartek krajowy rynek miał wolne, a na pozostałych parkietach był to najważniejszy dzień tygodnia. Wczoraj bowiem publikowane dane o wzroście sprzedaży detalicznej w USA były bardzo byczym sygnałem. Okazały się duże lepsze od prognoz (0,5 proc. zamiast 0,3 proc.) i motywowały graczy do kupowania akcji.
W końcu to jedne z nielicznych danych, które faktycznie potwierdzają jakąś poprawę sytuacji. Dodatkowo istotnie spadła liczba tygodniowych nowych bezrobotnych, co jest delikatną poprawą na rynku pracy. I skoro wszystko wczoraj było takie wspaniałe i pro-wzrostowe to dlaczego S&P500 mocujący się od początku czerwca z barierą 945 pkt. wzrósł zaledwie o 0,6 proc.? Sesja zaraz po danych była wyśmienita, ale ponownie to końcówka okazała się najważniejsza i wtedy podaż też podkreśliła swoją obecność przez co dzień amerykańskie rynki zakończyły na poziomie otwarcia. Takie zachowanie nie wróży nic dobrego na przyszłość, a ponieważ dziś nie będzie już szans na dalsze wzrostowe impulsy, to wczorajsze zakończenie zapewne odbije się na bykach solidną czkawką. Nie wykluczone byłoby teraz nawet testowanie czerwcowych minimów.
Ostatni dzień przed wolnym czwartkiem na GPW był dość zaskakujący. WIG20 po otwarciu znalazł się ponad barierą 2000 pkt. i byki żwawo ruszyły do ataku. Po pierwszej godzinie drożało ponad 200 spółek, a obrót imponował swoim wzrostem. Wrażenie robiła też szerokość wzrostów. Sektor surowcowy, medialny i bankowy znajdowały się w kręgu zainteresowań graczy i wszystkie rosły. Nawet dalsze spekulacje na temat ewentualnej dywidendy PKO BP już nie szkodziły i bank zyskiwał ponad 3 procent.
Przy panującej euforii zakupów WIG20 w środę zaatakował piątkowe maksima (2013 pkt.), lecz zdołał je poprawić o zaledwie 1 pkt. Znów, analogicznie do piątkowych wydarzeń tuż nad psychologiczną barierą wyczerpały się możliwości popytu i rynek ugrzązł w stabilizacji. Kupujący nie mieli już sił, a sprzedający woleli poczekać na wyższe ceny, przez co środkowa część sesji nie przynosiła żadnych zmian. Rynek na 2 proc. zwyżce tkwił w marazmie i im bliżej było do końca tym bardziej byki stawały się niecierpliwe. Szansa na kolejny zryw i wyraźne przełamanie sesyjnych szczytów stawała się coraz mniejsza, a to wzmacniało obóz sprzedających. Pomimo postępującej korekty popyt postanowił postawić wszystko na jedną kartę i jeszcze raz w końcówce zaatakował. Dzięki temu WIG20 zakończył dzień powyżej 2000 pkt., gdzie ostatni raz był 14 października ubiegłego roku.
Środowy wzrost był byczym zagraniem „va banque”. Teoretycznie się udało, bo amerykańskie dane w czwartek okazały się lepsze od oczekiwań i wygenerowały wzrosty. Niestety nie była to zwyżka na tyle przekonująca aby dziś bez obaw zdobywać kolejne szczyty. Ewentualnym wzrostom muszą w takim wypadku towarzyszyć obawy i wyczekiwanie, choć bardziej prawdopodobne jest, że piątek będzie dniem o dziwnych ruchach spowodowanych mniejszym obrotem. Tak czy inaczej wydarzenia z tej sesji jakie by były nie powinny mieć znaczenia w dłuższym horyzoncie.
Paweł Cymcyk
Źródło: AZ Finanse