Emocje mijają, czas na kalkulacje. WIG20 może zmienić trend

Nikkei zakończył dzisiejszą sesję najwyżej od dwóch tygodni, S&P ma mniej niż 2 proc. do szczytu hossy, a WIG20 przełamał niemoc i może zmienić trend na wzrostowy. Tyle udało się załatwić w Brukseli.

Czy będzie ciąg dalszy zwyżek? Zapewne tak, bo z rynków zdejmowane jest odium niepewności związane z sytuacją w Grecji, a rozmowy w sprawie zwiększenia limitu zadłużenia USA powinny przyspieszyć. Oczywiście na dłuższą metę same decyzje polityków nie wystarczą, potrzebna jest jeszcze poprawa danych makro, ale jeśli uznać, że spowolnienie z II kwartału jest „tylko” skutkiem tsunami w Japonii, to rosną szanse na poprawę w drugiej połowie roku, zwłaszcza w USA.

Dla uzmysłowienia sobie zagrożeń tego hollywoodkiego scenariusza warto z nieco mniejszym optymizmem niż prezentowany przez polityków spojrzeć na proponowany program pomocy dla Grecji. Zwiększenie pomocy o 109 mld EUR nie jest – wbrew temu co mówi prezydent Francji – redukcją zadłużenia Grecji. Jest jego zwiększeniem w perspektywie kilku lat i planowana teraz redukcja zobowiązań niczego nie zmienia. Z redukcji długu nie da się opłacić pensji sektora publicznego ani spłacić odsetek. Do tego potrzebne są nowe długi i Grecja je dostanie. Grecja tak czy owak nie może udźwignąć tego ciężaru, wszystko przesuwa się tylko w czasie. Nie są znane szczegóły zaangażowania sektora prywatnego, ale mniej więcej wiadomo, że posiadane przezeń greckie obligacje albo zostaną odkupione (i umorzone) przez Europejski Fundusz Stabilności Finansowej, albo zrolowane i podsunięte pod zastaw ECB. Wartość długu ma zostać obniżona o 21 proc. Ale faktyczny ciężar tej pomocy biorą na siebie EFSF i ECB, które są mniej lub bardziej bezpośrednio finansowane przez podatników i to na nich spada ciężar pomocy Grecji. Dlatego to właśnie akcje banków były liderami zwyżek w Europie. Ma więc rację prezydent UE kiedy mówi, że plan nie jest przeciwko instytucjom finansowym, lecz dla nich.

Oczywiście ma to swoje plusy dla rynków. Bilanse banków zaangażowanych w Grecji unikną załamania, gospodarka będzie więc mogła żyć według dotychczasowych reguł bez pilnej potrzeby dokapitalizowania banków. Jednak na dłuższą metę koszty ratowania Grecji oraz pozostałych PIIGS spadną na podatników i jest kwestią do ustalenia, czy rachunek zostanie wystawiony w formie inflacji (prawdopodobnie) czy podatków. Tak czy owak grozi to zmniejszeniem wydatków konsumentów i może mieć dla gospodarki europejskiego negatywne skutki długofalowe.

Rynki jednak żyją chwilą, a nie perspektywą kilku lat. Inwestorzy zagłosowali nogami, S&P wzrósł o 1,4 proc. i brakuje mu mniej niż 2 proc. do tegorocznego szczytu hossy z początku maja. W Azji również przeważały dobre nastroje, Kospi i Nikkei zyskały po 1,22 proc. i nie było widać presji na realizację zysków. Przeciwnie – indeksy rosły do samego końca notowań. Nikkei znalazł się na najwyższym poziomie (w cenach zamknięcia) od dwóch tygodni, ale także od 11 marca (trzęsienia ziemi).

W Europie nastroje powinny być dobre w miarę jak pojawiać się będzie więcej szczegółów porozumienia z prywatnymi wierzycielami Grecji. Reuters podaje, że redukcja posiadanego przez nich długo ma sięgnąć 21 proc. Biorąc pod uwagę, że dwa dni temu dwuletnie obligacje miały 40-proc. rentowność, to niezłe warunki i powinny wystarczyć rynkom dla podtrzymania zwyżki.

Wczorajsza sesja w Warszawie nosi cechy dnia odwrotu, czyli sesji zmieniającej trend. WIG20 wzrósł przy wysokich obrotach (najwyższych od 17 czerwca, kiedy rozliczano kontrakty terminowe) i tym razem udanie przebił się przez 2 750 pkt. Krótkoterminowy trend spadkowy (rozpoczęty dwa tygodnie temu) został już przełamany, indeks musi jednak wyjść co najmniej powyżej 2 780 pkt, a najlepiej powyżej 2800 pkt, by mówić o zmianie trendu średnioterminowego. Ale to już zadanie na kolejne dni.

Źródło: Noble Securities SA