Emocje w rytmie planu Paulsona

Z każdą kolejną godziną spadki były coraz większe. Gdy ruszyła giełda w Nowym Jorku, rozpoczynając dzień od dużych spadków, wyprzedaż na GPW przybrała na sile. Na zamknięciu WIG 20 zanotował 5 proc. stratę. We wtorek giełda w Warszawie odbiła. Nastroje uległy poprawie w oczekiwaniu na wznowienie prac nad planem Paulsona. Na zamknięciu indeks największych spółek WIG20 wzrósł o 2,14 proc. do poziomu 2384 pkt. Szerszy wskaźnik WIG zyskał 1,36 i wyniósł 37.354 pkt. Wśród największych spółek najlepiej wypadł Asseco Poland, drożejąc o ponad 5 procent, a najbardziej – o ponad 4 procent stracił KGHM. Środowe wzrosty na rynku akcji to efekt informacji o tym, że w czwartek amerykański Senat będzie uchwalał zmodyfikowany plan ratowania instytucji finansowych znany jako Plan Paulsona. Wcześniej projekt ten poległ w głosowaniu w Izbie Reprezentantów, wywołując znaczną panikę na parkietach całego świata. Czwartkową sesję WIG20 rozpoczął od stabilnego procentowego wzrostu. Krajowi inwestorzy nie zrażeni zupełnie pesymizmem płynącym z giełd azjatyckich powoli ruszyli do kupowania, w czym wybitnie pomagał wzrost niemieckiego rynku. Przez większą część sesji indeksy utrzymywały się jeszcze po zielonej stronie, jednak po godzinie 14, a więc jeszcze przed danymi ze Stanów, niedźwiedzie zaczęły uzyskiwać coraz większą przewagę. WIG20 spadał coraz dynamiczniej, a największym ciężarem był KGHM, którego kurs ponownie leciał w przepaść i w najsłabszym momencie tracił ponad 8 procent. Nawet najważniejsze dane makro nie mogły pomóc bykom. Europejski Bank Centralny pozostawił stopę procentową na dotychczasowym poziomie 4,25%, co było powszechnie oczekiwane, choć jak podkreślił prezes ECB nie była to decyzja jednomyślna i pojawiają się już silne głosy za obniżką. Ostatecznie indeks WIG20 spadł w czwartek o 1,86% do 2.369,02 pkt, a WIG stracił 1,60% po spadku do 37.179,65 pkt. Obroty na rynku akcji wyniosły ponad 820 mln zł. Po znacznej przecenie na giełdach amerykańskich piątek zaczęliśmy od spadków. Kontynuacja spadków trwała do momentu ogłoszenia ważnych danych za oceanu dotyczących rynku pracy (stopa bezrobocia 6,1% na koniec września tak jak prognozowano) oraz sektora usług (indeks ISM usługi 50,2 pkt, oczekiwano 50 pkt). Najwięcej tracił do końca sesji KGHM, ponad 6 %. Na rynkach akcji już od kilku dni kluczową rolę odgrywają emocje. Powrót wiary w plan ratunkowy dla amerykańskiego sektora finansowego może spowodować, że indeksy zaczną rosnąć nawet wbrew słabym wynikom gospodarki amerykańskiej.

Japonia, Chiny, Indie

Po chwilowej stabilizacji notowań, z jaką mieliśmy do czynienia w poprzednim tygodniu, japoński indeks Nikkei225 ponownie ruszył na południe, kończąc ten tydzień blisko 8% stratą w stosunku do poziomu zamknięcia na koniec zeszłego. Do tak złego wyniku najbardziej przyczyniła się sesja wtorkowa (-4,12%), kiedy okazało się, że amerykańska Izba Reprezentantów odrzucił pierwszą wersję Planu Paulsona, co było wielkim zaskoczeniem dla większości analityków i obserwatorów rynku na całym świecie. Jedynie środowa sesja na japońskim rynku zakończyła się niewielkim wzrostem (+0,96%). Czwartek i piątek przyniosły kolejne spadki, tym razem związane z obawami o przyszłość amerykańskiej gospodarki, która jest istotnym odbiorcą japońskiego eksportu, impuls powstał po tym jak Departament Handlu podał, że amerykańskie zamówienia przemysłowe spadły o 4 proc., podczas gdy spodziewano się jedynie 2,5% spadku. Na fali tych obaw, w piątek najbardziej ciążyły indeksowi NIKKEI225 spółki motoryzacyjne takie jak Toyota (-5,3%), Nissan (-7%), czy Honda (-5,5%).

Na tym tle relatywnie lepiej zachowała się giełda indyjska. Indeks BSE zakończył cały tydzień jedynie 3,73% spadkiem. W przypadku tego rynku bardzo źle zakończyły się poniedziałkowe notowania (-3,87), co było związane z obawami o rozprzestrzeniania się amerykańskiego kryzysu finansowego również na europejskie banki. W związku z tym w poniedziałek najwięcej tracił indyjski sektor finansowy, na czele z ICICI Bank (spadek o 12,11%), który jest jednym z największych indyjskich banków, oraz Karnaka bank (-9%).

Natomiast wtorek i środa były znacznie lepsze dla indeksu BSE30 (odpowiednio +2,10 i +1,52). W czwartek wszystkie giełdy w Indiach były zamknięte ze względu na święto związane z Gandhi Jayanti i Id-ur-Fitr. Giełdy powróciły do normalnej pracy w piątek, a indeks BSE30 straciła tego dnia aż 4,05% nadrabiając dystans do spadających w czwartek światowych indeksów.
W związku ze świętem narodowym przez cały mijający tydzień giełdy w Chinach, Korei Południowej i Indonezji były zamknięte.

Stany Zjednoczone

Ubiegły tydzień rozpoczął się na giełdzie za oceanem od potężnych spadków. Przecena o prawie 9% była reakcją na odrzucenie przez Izbę Reprezentantów planu Paulsona. O powadze sytuacji świadczy fakt, że z podobną paniką na giełdzie nie mieliśmy do czynienia od czasu pamiętnego października 1987 roku. Wtorek przyniósł dynamiczne odreagowanie, które było odpowiedzią inwestorów na zapewnienia czołowych amerykańskich polityków o powrocie planu ratunkowego. Plan wrócił pod zmienioną nazwą, teraz określa się go akronimem TARP (Troubled Assets Relief Plan), jednak zmiany w stosunku do pierwowzoru są kosmetyczne. W środę został on przyjęty przez amerykański senat, a niższa izba kongresu będzie nad nim debatowała w piątek.
Prawdopodobieństwo, że tym razem będzie on przyjęty jest ogromne, jednak rynki wydają się nie wierzyć w zbawienną rolę planu. Coraz więcej mówi się, że nie jest on remedium na całe zło, a na pewno nie zapobiegnie recesji. A recesja zbliża się wielkimi krokami, na co wskazują najnowsze dane. Indeks ISM dla sektora produkcyjnego spadł do poziomu najniższego od czasu recesji w 2001 roku, ilość noworejestrowanych bezrobotnych osiągnęła swoje siedmioletnie maksimum, a zyski „amerykańskiej gospodarki w pigułce”, czyli General Electric mają w przyszłym roku spaść. W świetle tych danych nie może dziwić spadek w środę, czy jego eskalacja w dniu kolejnym.

Europa Zachodnia

Problemy amerykańskiego sektora finansowego powoli przenoszą się do Europy, co odczuwa coraz więcej zachodnioeuropejskich banków. Te oraz inne wydarzenia (przede wszystkim przedłużające się negocjacje odnośnie wprowadzenia „planu Paulsona” sprawiły, iż byliśmy świadkami kolejnego spadkowego tygodnia na rynkach Starego Kontynentu, główne zachodnioeuropejskie indeksy w ujęciu tygodniowym zgodnie wylądowały na kilkuprocentowych minusach.

Na początku tygodnia mieliśmy prawdziwy wysyp informacji z europejskich instytucji finansowych, których sytuacja – delikatnie mówiąc – wymagała wzmożonej uwagi. W poniedziałek na pierwszy ogień poszła grupa Fortis, rządy krajów Beneluksu przejęły prawie połowę akcji należących do niej banków, dzięki czemu płynność spółki zwiększyła się o 11 mld euro. Kolejne informacje napłynęły z Wielkiej Brytanii, gdzie rząd udzielił gwarancji aktywom Bradford&Bingley, a sam bank został przejęty przez hiszpański Banco Santander. Z kolei niemiecki Hypo Real Esteta uzyskał linię kredytową w wysokości 35 mld dolarów z pomocą niemieckich banków oraz rządu. We wtorek natomiast francusko-belgijska Dexia zapewne była niezmiernie wdzięczna rządom i samorządom tychże dwóch krajów za pomoc w wysokości 6 mld euro.

Te oraz inne działania sprowadzają się do jednego wspólnego mianownika – rządy Starego Kontynentu na pewno nie będą czekały z założonymi rękami na rozlewanie się finansowej zarazy po Europie, o czym świadczą próby zagwarantowania płynności wielu europejskich instytucji finansowych, i to jest na pewno dobra wiadomość dla uczestników rynków Eurolandu. Powagę sytuacji dostrzega też Europejski Bank Centralny, który po raz kolejny w minionym czasie zasilił gotówką europejski system bankowy – tym razem kwotą około 200 mld euro, oraz prezes EBC Trichet, który – komentując decyzję pozostawienia stóp procentowych na niezmienionym poziomie – nie wykluczył poluzowania polityki monetarnej w przyszłości, jeśli sytuacja będzie tego wymagała. Wszyscy inwestorzy kończą tydzień czekając na decyzje zza oceanu w kwestii przyjęcia zmodyfikowanego „planu Paulsona”. Miejmy nadzieję, iż amerykańscy kongresmani nie każą nam czekać w nieskończoność, wszakże niepewność jest dla rynków najmniej oczekiwaną rzeczą.

Europejskie Rynki Wschodzące

W pierwszym tygodniu października na giełdach europejskich rynków wschodzących nadal panowała niepewność związana z dalszymi losami planu Paulsona oraz światową sytuacją gospodarczą. Wykresy indeksów przypominają echokardiogram, nikt już nie twierdzi, że pacjent jest zdrowy, ale większość liczy, że przeżyje. Inwestorzy wykazują się coraz większą ostrożnością, mimo zapewnień elit, że kryzys zostanie przezwyciężony. Większość pamięta wypowiedzi z przed roku, gdy politycy, ministrowie finansów, premierzy i prezydenci oraz prezesi banków i giełdy zapewniali, że problem z kredytami wysokiego ryzyka jest wyolbrzymiany oraz warto skorzystać z letnich przecen na rynku akcji. Uczestnicy rynku zastanawiają się komu mogą zaufać, kiedy same banki podchodzą do swoich partnerów na rynku międzybankowym bardzo wstrzemięźliwie. Tak dużym brakiem zaufania do tej pory zawsze kończył się okres bessy. Czy tak będzie również teraz i jak długo to potrwa? To główne pytanie, które zadają sobie inwestorzy na całym świecie. Analizując informację o objęciu nowych akcji Goldman Sachs i General Electric przez Warrena Buffeta możemy chyba przyjąć, że ten jeden z największych inwestorów przeszedł na jasną stronę mocy.

We wtorek znowu mieliśmy do czynienia z czasowym zawieszeniem notowań na giełdzie w Moskwie i to na samym początku notowań. Komisja nadzoru już w pierwszych minutach notowań swoim działaniem dała do zrozumienia rynkowi, że nie akceptuje dużych spadków po poniedziałkowej ogromnej przecenie na Wall Street. Okazało się to skutecznym działaniem. Zastanawiające jest przyszłe postrzeganie rynku rosyjskiego przez zarządzających funduszami inwestycyjnymi. Nikogo już chyba nie zaskoczy informacja, że giełda moskiewska może być zamknięta np. przez tydzień. Biorąc pod uwagę, że płynność jest jedną z głównych przesłanek dla funduszy, mogą podjąć decyzje o niedoważaniu tego rynku w swoich aktywach.

W środę operator wszystkich rosyjskich rurociągów naftowych Transnieft poinformował Mazeikiu Nafta, że musi sama naprawić rurę, jeżeli chce otrzymywać ropę. Informując jednocześnie, że gdyby strona litewska zdecydowała o naprawie rurociągu „Przyjaźń” (zmiana nazwy wydaje się uzasadniona), Tansnieft nie gwarantuje dostaw ropy. Biorąc pod uwagę koszty naprawy i braku zapewnienia dostaw wydaje się, że Możejki zostały skazane na dostawy ropy przez terminal portowy w Butyndze.
W przyszłym tygodniu kluczowe dla rynków będą dzisiejsze wyniki głosowania w Izbie Reprezentantów oraz rozpoczynający się sezon raportów kwartalnych w USA. We wtorek wyniki opublikuje Alcoa, a w piątek GE.

Surowce

Ropa naftowa typu Crude zanotowała spadek o 10% w stosunku do poprzedniego tygodnia. Jej cena kształtuje się obecnie na poziomie 94 dolarów. Największy spadek (prawie 11%) miał miejsce w poniedziałek, kiedy to Izba Reprezentantów USA odrzuciła plan pomocy dla sektora finansowego. Zwiększyło to wówczas obawy o kryzys w tym sektorze, który miałby przełożenie na całą gospodarkę w tym również konsumpcję ropy. Właśnie pod tym kątem zachowywały się ceny przez cały tydzień. Spodziewane ograniczenie popytu na paliwa w USA jest głównym determinantem kształtowania się cen. Bardzo duża huśtawka nastrojów, z jaką mamy do czynienia przekłada się na duże wahania cen na rynku ropy. W najbliższym czasie ceny powinny utrzymać się w przedziale 90-100 dol/bbl. Przyjęcie planu Paulsona (wcześniej czy później do tego dojdzie) jest możliwe już w piątek, zatem to może być wyraźnym impulsem do krótkotrwałych wzrostów. Wydaje się, że z fundamentalnego punktu widzenia (gry popytu i podaży) ceny powinny jeszcze się osunąć.

Plan pomocy USA wpływa bardzo wyraźnie również na rynek miedzi. Surowiec ten odnotował stratę o 9% w ujęciu tygodniowym, a na Londyńskiej Giełdzie Metali płaci się obecnie 5900 USD za tonę. Oczywiście słabnąca gospodarka Stanów Zjednoczonych nie będzie w stanie utrzymać obecnego poziomu popytu, co tej chwili ma decydujący wpływ na ceny.

Złoto potaniało w mijającym tygodniu o 5%, natomiast uncja wyceniana jest na 831 dolarów. Najważniejszym kryterium dyktującym ceny jest zachowanie się amerykańskiej waluty, a ta w ostatnim czasie dość wyraźnie umocniła się do głównych walut świata. W teraźniejszej sytuacji może trochę to dziwić, gdyż kondycja gospodarcza USA pozostawia wiele do życzenia. Myślę, iż obserwujemy po prostu odpływ kapitału z zagranicznych rynków akcyjnych do USA, co powoduje jej umocnienie i obniża wyceny żółtego kruszcu.

Waluty

Miniony tydzień można podsumować krótkim zdaniem – mocny dolar i słaba złotówka. Kurs EUR/USD od poniedziałku podążał tylko w jednym kierunku – na południe. W czwartek po kilkugodzinnej walce doszło do przełamania lokalnego dołka z 11 września na poziomie 1,3881. Ponieważ dalszy ruch nie zakończył się na żadnym znaczącym wsparciu można zakładać, że przynajmniej w średnim terminie aprecjacja amerykańskiej waluty względem europejskiej powinna nadal postępować. Najbliższego wsparcia upatrywałbym w poziomie 1,36-1,37. Jeśli to nie zatrzyma dolara to kolejne, ale już długoterminowe wsparcie widzę przy poziomie 1,30-1,31. Jeśli chodzi o naszą rodzimą walutę to na przestrzeni tygodnia wypadła bardzo słabo. Najmocniej złotówka straciła oczywiście w stosunku do dolara (na godzinę 15 w piątek) było to około 8%, w stosunku do franka szwajcarskiego około 4% i euro około 2%. Bardzo ważny jest również fakt, że na wykresach USD/PLN i CHF/PLN doszło do wyłamania górą z kilkuletniego kanału spadkowego. To otwiera drogę dolarowi do testowania kolejnego oporu na poziomie 2,56. Czy mamy do czynienia z długoterminową zmianą kierunku na parach powiązanych z dolarem? Myślę, że za wcześnie na takie stwierdzenie. Zostało jeszcze kilka ważnych poziomów wsparcia (oporu), które mogą powstrzymać dolara przed dalszą aprecjacją.

Raport przygotował zespół Doradców Finansowych Xelion w składzie:
Łukasz Bugaj, Jarosław Godyń, Zofia Kamińska, Michał Kurpiel, Jacek Maleszewski, Jacek Pacholczyk, Paweł Pilzak, Adam Piotrowski, Tomasz Ray-Ciemięga, Piotr Trzeciak.