Euro przebiło poziom 1,48

Stało się  to, czego oczekiwał rynek. Presja na sprzedaż  dolara i wzrosty złota sprawiły, że kurs EUR/USD ustanowił najwyższy poziom od ponad roku.

Po wczorajszej sesji widać, że rynek działa pod bardzo dużą presją spadku wartości dolara w krótkim i średnim terminie. Euro zyskało w stosunku do amerykańskiej waluty 0,4 proc. i po raz pierwszy od sierpnia ubiegłego roku przebiło poziom 1,48 dolarów. Na ten sygnał czekał cały rynek, bo ustanowienie nowego lokalnego szczytu oznacza dalsze wzrosty wspólnej waluty.

Wydawało się jednak, że może być inaczej: zawiódł indeks zaufania biznesu w Niemczech – ZEW, który spadł w październiku do poziomu 56 pkt. z 57,7 pkt. we wrześniu. Indeks ten potrafi czasem sporo namieszać, jednak tym razem odczyt został zignorowany. Do słabszej kondycji dolara przyczyniło się złoto, które po raz kolejny w ostatnich dniach ustaliło nowy rekord – 1065 dolarów.

Złotemu udało się wykorzystać  nieco dobry dzień dla euro, jednak o przełomie nie ma mowy. Za euro płacono wczoraj wciąż powyżej 4,2 zł, również na dolarze nie udało się sforsować 2,83 złotych. Wciąż więc nasza walut nie jest pierwszą opcją do kupienia dla zagranicznych inwestorów.

Być może jednak w przeciągu dwóch następnych tygodni złoty zyska dalej na wartości, trzeba wziąć bowiem pod uwagę ofertę akcji spółki PGE, która będzie warta ok. 5 mld zł, a w której z pewnością weźmie udział  kilku dużych graczy zagranicznych. Wymieniając waluty na złote, mogą oni wspierać zachowanie się naszej waluty.

Z kolei jeszcze kilka dni spadków dolara i z trendu bocznego wyjdzie cena ropy naftowej, która wczoraj kosztowała 73,8 dolarów. To sprawi, że presja na amerykańską walutę będzie jeszcze większa.

Na rynku pojawia się więc wiele czynników, które powinny wzmacniać naszą walutę. Wydaje się jednak, że bez wzrostów na GPW nie uda się osiągnąć lepszych niż dotychczas poziomów. A skoro tak – uwaga inwestorów walutowych powinna być skupiona na wynikach spółek w USA dziś i jutro, gdy raporty kwartalne będą prezentować amerykańskie banki.

Paweł Satalecki
Źródło: Finamo