Nasza prognoza na 2010 rok zakładała spadki do 1.14 USD. Długoterminowe dno osiągnięte zostało na razie na poziomie 1.1875 USD. W dniu 17-go czerwca kurs euro osiągnął lokalne maksimum na poziomie 1.2395 USD. W perspektywie 1-2 tygodni odbicie powinno się zakończyć. Do jesieni oczekuję spadków w rejon 1.14 USD. Potem spodziewam się bardzo silnego odbicia o zasięgu 14-19 centów.
Na rynku pojawia się obecnie wiele prognoz zakładających spadki euro do parytetu (1.00 USD). Uważam, że są to nierealne prognozy, tak samo jak te z końca ubiegłego roku zakładające kontynuację odbicia z 2008 roku i przekroczenie długoterminowego szczytu z 2008 roku w rejonie 1.60 USD.
Pod koniec zeszłego roku niewiele mówiło się o problemach Grecji i innych krajów, których deficyty budżetowe w relacji do PKB znacznie przekraczały granicę 3%. Po kilkunastu miesiącach wzrostów w trzeciej dekadzie listopada 2009 roku kurs euro osiągnął długoterminowy szczyt na poziomie 1.5144 USD.
W grudniu 2009 roku rozpoczęły się spadki. Pierwsza silna fala spadków sprowadziła kurs euro do poziomu 1.4217 USD. Euro straciło aż 9 centów. Nie wywarło to jednak większego wpływu na inwestorów. Ot taka sobie korekta w kilkunastomiesięcznym trendzie wzrostowym… Na gruncie teorii fal Elliotta był to jednak bardzo silny argument wskazujący, że wzrosty z długoterminowego dna z 2008 roku (1.2328 USD) uległy zakończeniu i należy spodziewać się w nadchodzących miesiącach dużych spadków. Nasza prognoza na 2010 rok zakładała spadki euro do nowego długoterminowego dna na poziomie 1.14 USD, co wtedy wydawało się prognozą niemal absurdalną.
W lutym, kolejna fala spadków sprowadziła kurs euro do poziomu 1.3443 USD. Nie doprowadziło to jeszcze do „zbiorowej” zmiany nastawienia wśród inwestorów. Przez kilka tygodni kurs euro pozostawał w przedziale 1.3266-1.3818 USD. Wiele mówiło się wtedy o możliwym wzroście euro w rejon 1.40-1.42 USD i wyżej. Z punktu widzenia teorii fal Elliotta było to nierealne. Ewidentnie brakowało jeszcze jednej kilkutygodniowej fali spadkowej. W naszych analizach kładliśmy wtedy ogromny nacisk na pesymistyczny scenariusz zakładający spadki na tyle silne aby późniejsze odbicie nie było w stanie doprowadzić do powrotu kursu euro powyżej dna z lutego na poziomie 1.3443 USD. Taki scenariusz skutkowałby tym, że zamiast dużej spadkowej piątki, po której zgodnie z teorią fal przychodzi duża wzrostowa korekta zobaczylibyśmy dużą spadkową dziewiątkę z targetem na poziomie zaledwie 1.14 USD (wykres 1).
Pod koniec kwietnia i w maju doszło do „pęknięcia” nastrojów na rynku. Widmo bankructwa Grecji oraz podobne problemy kilku innych krajów (Portugalia, Hiszpania, Włochy, Irlandia) przeceniły euro do poziomu zaledwie 1.2142 USD. Po tak silnych spadkach zaczęły pojawiać się głosy, że wspólna waluta może spaść nawet do parytetu (euro po 1.00 USD). Odbicie rozpoczęło się 19-go maja. Pierwsza faza trwała zaledwie 3 dni i skończyła się na poziomie 1.2672 USD. Przez następne kilka dni mieliśmy konsolidację i obronę majowego dna. Na początku czerwca z Węgier napłynęły bardzo złe informacje, które przeceniły wspólną walutę do poziomu zaledwie 1.1875 USD. Wtedy mogło się wydawać, że odbicie z majowego dna się zakończyło i wkroczyliśmy w kolejną falę spadków. Teoria fal wskazywała wówczas na to, że czerwcowe minimum może być pułapką, powstałą wskutek zbyt pesymistycznych i nieodpowiedzialnych wypowiedzi polityków węgierskich.
Wykres 1. Długoterminowy wykres eurodolara wraz z prognozą na najbliższe miesiące
Pomimo fatalnych nastrojów, nowe minima się nie pojawiły. Sytuacja techniczna szybko się zaczęła uspokajać. Z poziomu 1.1875 USD rozpoczęło się odbicie. Punktem zwrotnym był powrót powyżej dna z 19-go maja (1.2142 USD). Wtedy potwierdziła się wcześniejsza teza, że odbicie z majowego dna jeszcze się nie zakończyło. To, że pojawiło się nowe minimum wcale nie szkodzi. W trendzie spadkowym korekty mają złożoną strukturę. Pierwsza faza to odbicie, potem dochodzi do powrotu do dna i często jego krótkotrwałego pogłębienia (tzw. pułapka). Rynek jednak nie ma siły kontynuować dalej spadków i rozpoczyna się kolejna faza odbicia.
Tak też stało się ostatnio na wykresie EUR/USD. W dniu 14-go czerwca euro powróciło powyżej majowego dna (1.2142 USD). W trzy dni później euro osiągnęło kilkutygodniowe maksimum na poziomie 1.2395 USD. W krótkiej perspektywie (1-2 tygodnie) możliwe jest dokończenie korekcyjnego odbicia (możliwe wzrosty w rejon szczytu z 21-go maja 1.2672 USD).
Do jesieni powinniśmy zobaczyć jeszcze dwie około miesięczne fale spadkowe. Kolejna fala spadków (fala „7”) powinna mieć mniejszy zasięg niż przecena z okresu od 12-go kwietnia do 19-go maja (fala „5”). Wtedy kurs euro stracił aż 12.8 %. Warto przypomnieć, że fale „1” oraz „3” miały zasięg odpowiednio 6.5% i 8.5%. Sądzę, że fala „7” może mieć porównywalny zasięg jak fala „3”. Będzie to bardzo istotna wskazówka za tym, że blisko 7-miesięczny trend spadkowy traci swoją dynamikę. Po odbiciu (fala „8”), które nie powinno przekroczyć dna z 19-go maja (1.2142 USD) powinniśmy zobaczyć ostatnią falę spadków (fala „9”). Może ona nieznacznie przekroczyć poziom 1.14 USD (o np. 1-2 centy). Poziom 1.00 USD jest w mojej ocenie zbyt nisko abyśmy mogli go zobaczyć.
W dłuższej perspektywie oczekuję zakończenia spadków i silnego odbicia. Zakładając, że spadki zakończyłyby się w rejonie 1.14 USD odbicie mogłoby mieć długość co najmniej 14-19 centów. Można byłoby liczyć na wzrosty w rejon 1.28-1.33 USD. Powrót powyżej minimów z lat 2008-2009 usytuowanych w rejonie 1.2328-1.2456 USD zmieni średnio i długoterminową sytuację dla pary EUR/USD i może doprowadzić do jeszcze większej skali odbicia.
Z dzisiejszej perspektywy taka prognoza może się wydawać zupełnie nierealna. Za kilka miesięcy może się jednak okazać, że problemy strefy euro zejdą na drugi plan np. wskutek wprowadzenia cięć w wydatkach budżetowych i niezbędnych reform w wielu krajach w Europie. Natomiast mogą pojawić się negatywne informacje z USA, które zmniejszą zaufanie do amerykańskiej waluty…
Źródło: Globtrex.com