Europa i USA nie uległy chińskiej euforii

W USA, podobnie jak w Europie, od początku sesji gracze wykazali się zadziwiającą trzeźwością umysłu. Nawet przez chwilę nie widać było wielkiego optymizmu, który emanował z rynków azjatyckich po tym jak szef chińskiego banku centralnego Zhou Xiaochuan potwierdził słowa premiera Wen Jiabao mówiąc, że Chiny będą dalej inwestować w dług strefy euro. Bardzo mądra reakcja. Wiadomo, że jak Chiny mówią, że pomogą to mówią…

Widoczny był za to (nieduży) niepokój wynikający z tego, co działo się wokół Grecji. Wydawało się, że problem, chwilowo zniknął po tym jak Jean-Claude Juncker, szef Eurogrupy pogonił polityków greckich odwołując spotkanie ministrów finansów Eurolandu (zamiast tego była telekonferencja) i zmusił ich do podpisania „lojalek” (zobowiązań do implementacji przyjętego programu oszczędnościowego), a Grecy zapewniali, że opublikowane zostaną warunki porozumienia z inwestorami prywatnymi (nie było informacji o takim porozumieniu). Okazało się, że to, co Grecy dostarczyli nie wystarczyło.

Widać było gołym okiem, że za kulisami trwają jakieś dziwne przetargi. Świadczyło o tym ostrzeżenie greckiego ministra finansów (niektórzy politycy chcą wyrzucić Grecje ze strefy euro). Niejako potwierdził to Reuters, który poinformował, że przedstawiciele strefy euro rozważają przyznawanie pomocy dla Grecji w małych porcjach, tak żeby Ateny uniknęły bankructwa po to, żeby móc podjąć znowu rozmowy po kwietniowych wyborach do parlamentu. Oczywiste jest bowiem, że po wyborach podpisane porozumienia okażą się jedynie świstkami papieru.

Opublikowane w środę dane makro były zróżnicowane, ale przeważały te dla byków korzystne. Publikowany przez NAHB lutowy indeks rynku nieruchomości wzrósł mocniej niż oczekiwano (z 25 na 29 pkt.). Lutowy indeks NY Empire State wzrósł zdecydowanie mocniej (19,5 pkt.) niż oczekiwano (15 pkt.) – najwyżej od czerwca 2010 roku. Dane o dynamice produkcji w styczniu i wykorzystaniu potencjału produkcyjnego na pozór były bardzo słabe. Produkcja nie wzrosła (oczekiwano wzrostu o 0,6 proc. m/m), a wykorzystanie potencjału produkcyjnego spadło z 78,6 na 78,5 proc. Jednak dane grudniowe zweryfikowano wyraźnie w górę (z 0,4 na 1 proc.), co stawia wyniki stycznie w lepszy świetle.

Na dwie godziny przed końcem sesji opublikowany został protokół z ostatniego posiedzenia FOMC. Nie było w nim niczego nadzwyczajnego. I to właśnie dobiło obóz byków. Liczono na to, że jak zwykle znajdą się w protokole jakieś sformułowania, które będzie można wykorzystać do podciągnięcia indeksów. Okazało się, że to niedźwiedzie skorzystały z pretekstu, którym było to, że jedynie niewielka część członków FOMC popierała uruchomienie kolejnego poluzowania ilościowego (QE3) w przypadku osłabnięcia gospodarki.

Rynek akcji trzymał się od początku sesji blisko poziomu wtorkowego zamknięcia, po zielonej stronie. Greckie strachy niespecjalnie szkodziły bykom. Przełom nastąpił po zakończeniu (małymi wzrostami) sesji w Europie. Początek dały chyba akcje Apple. Po informacji o zakazie sprzedaży iPad przez Amazon China (jakieś problemy patentowe) cena akcji Apple zaczęła spadać, a to pociągnęło w dół cały rynek. Spadki były jednak ograniczone. Trwa korekta chłodząca wskaźniki, ale nie ma nawet śladu sygnału sprzedaży.

GPW w środę jeszcze mniej niż inne giełdy europejskie przejęła się chińskimi obiecankami i greckim nadziejami. Co prawda WIG20 rozpoczął dzień blisko jednoprocentowym wzrostem, ale potem zaczął się osuwać. Byki próbowały znowu zaatakować, bo przed pobudką w USA nastroje na giełdach poprawiały się. Jednak informacja o możliwym opóźnieniu pomocy dla Grecji znowu zmroziła rynek. Na świecie pierwsza reakcja była niewielka – u nas rynek potwierdził swoją słabość – WIG20 wrócił do poziomu neutralnego. Jak widać ani Chiny, ani zapowiedzi Greków nie przekonały również polskich inwestorów. Obowiązują sygnały sprzedaży.

Źródło: Xelion. Doradcy Finansowi