Europa szantażowana przez rynki

Naprawianie Unii Europejskiej to kolejne odsłony lokalnego spektaklu kryzysowego. Tymczasem gospodarki zarówno Stanów Zjednoczonych, jak i Chin, wykazują coraz wyraźniejsze objawy stabilizacji, a nawet poprawy sytuacji ekonomicznej. Czy Europa pogrążona we własnych problemach związanych przede wszystkim z nadmiernym zadłużeniem publicznym przegapi kolejną fazę globalnego ożywienia?

Rynki finansowe skupiają się obecnie na problemach strefy euro. Informacje docierające ze szczytu UE lub spotkań europejskich liderów stają się pretekstem do kolejnej fali komentarzy i gry rynkowej. Analitycy rynkowi, często powiązani z głównymi graczami rynkowymi, domagają się zdecydowanych działań. Systemowe rozwiązanie problemów poprzez zacieśnienie unii fiskalnej uznają z góry za działania niewystarczające.

Główne przekleństwa Europy

Jest prawdą, że wprowadzenie w życie pogłębienia integracji europejskiej wymaga czasu, ale domaganie się gwałtownej ekspansji pieniężnej nie do końca wydaje się wiarygodne. Z punktu widzenia window dressingu w końcówce roku takie działanie niewątpliwie ułatwiłoby życie zarządzającym portfelami inwestycyjnymi, ale nie rozwiązałoby problemu. Rozwiązanie amerykańskie przetestowanie w latach 2008 i 2009 nie do końca sprawdzi się w Europie. Eurorynki ciągle pozostają zbyt rozproszone, a warunki gospodarcze pod względem wyników, a przede wszystkim mechanizmów są zbyt zróżnicowane. Brak elastyczności, konkurencyjności i efektywności to dziś główne przekleństwa Europy.

Problem nadmiernego zadłużenia fiskalnego powinien stać się raczej w takich warunkach czynnikiem odnowy czy wręcz tworzenia nowej Europy. W warunkach globalnych słabi lub maluczcy mają niewiele do powiedzenia. Dziś uczestnicy rynków finansowych poprzez posiadane zasoby kapitałowe mogą oddziaływać na całe państwa. Tylko nowoczesne, zdrowe i odpowiednio duże organizmy państwowe są dla globalnego kapitału partnerem, a nie ofiarą.

Symptomatyczna była walka Szwajcarii z nadmiernie rosnącym kursem franka. Zakotwiczenie tak dobrej waluty z euro jest znakiem czasów. Stabilizacja i bezpieczeństwo są związane nie tylko z mocą i wartością aktywów, ale też z potencjałem konkurencyjnym i dochodowym gospodarki. Szwajcarzy doskonale zdają sobie z tego sprawę i od lat świadomie kształtują swoją polityką pieniężną, godząc się na oddanie części swojej suwerenności monetarnej na rzecz ECB.

Regulacji nigdy za wiele

Dzisiejsze dyskusje o przyszłości europejskiej gospodarce są powrotem do kolejnej odsłony problemu tradycyjnej ekonomii: zachowania równowagi pomiędzy interwencją a wolnym rynkiem. Problematyczna w uzyskaniu tej równowagi jest rola państwa. Wskutek braku właściwej kontroli politycznej funkcja regulacyjna zbyt często przeradza się w nadmierny interwencjonizm. Powszechnych, przejrzystych i jasnych regulacji nigdy za wiele. Kłopot w tym, że wszyscy muszą być przekonani o ich słuszności i ograniczającym, dyskrecjonalnym charakterze.

Efekty niefrasobliwości polityków, ale i ich społeczeństwa, dokładnie obserwujemy w Grecji. Kłopoty Greków to wyraz odpowiedzialności zbiorowej za ich styl życia z ostatnich kilkunastu lat. Czy zjednoczona Europa potrafi wprowadzić mechanizmy zabezpieczające przed utrwaleniem się takich zachowań? Gdyby powiodła się próba utworzenia unii fiskalnej, byłby to precedens w historii Europy, służący konsolidacji zasad wokół jednego, globalnego celu. Tym celem jest zachowanie pozycji i konkurencyjności wobec Stanów Zjednoczonych i rosnących potęg BRIC. Im szybciej społeczeństwo europejskie uświadomi sobie wspólnotę celów, tym szybkiej zacznie osiągać korzyści z mocnej gospodarki. Dla tego celu trzeba niestety poświęcić nadmierne świadczenia socjalne i premiowanie bierności.

Czy rynki finansowe poradzą sobie z tą nową, stabilniejszą Europą? Pewnie tak, uwzględniając nowe warunki w wycenach inwestycji, tylko że problematyczna będzie łatwa spekulacja. I tu leży pies pogrzebany. Współczesnym uczestnikom rynku stabilna gospodarka nie jest być może potrzebna, skoro i tak oderwały się one od fundamentów. W nowych realiach musiałby wrócić do źródeł efektywnego pośrednictwa finansowego, jakimi są zaufanie, stabilność i bezpieczeństwo.

dr Bogusław Półtorak
główny ekonomista Bankier.pl
    

Źródło: Bankier.pl