Expander: Na świecie wzrosty, a u nas spadki

Indeks największych spółek otworzył się dokładnie na pułapie 3200 punktów, jednak zagościł w tych okolicach niecały kwadrans (dzienne maksimum 3205,67). Niemal od początku notowań do godziny 15 podaż rozbijała coraz niższe oferty kupujących, wskutek czego WIG20 wykonał ruch w dół o rozpiętości 109 pkt. Wyciągnięcie rynku na koniec sesji, znane z poniedziałku i wtorku, wyszło tym razem mizernie. Główny indeks zakończył dzień na poziomie 3120,03 pkt tracąc 2,1 proc., a spadkowa sesja została poparta większym obrotem podsumowanym na 1,47 mld zł. Niecodziennej wielkości obrót, zwłaszcza na najważniejszych spółkach z WIG20, zanotowano na końcowym fixingu: 360 mln.

Sezon wyników za III kwartał został już zamknięty, toteż polski rynek mógł skierować większą uwagę na parkiety światowe. Jednak pośród umiarkowanego optymizmu za granicą wczoraj polska giełda wybrała własną, odrębną drogę silnej przeceny. Zgodnie z praktyką ostatnich tygodni największą siłę zachował MIDWIG, który zniżkował o 0,91 proc. (zamknięcie 3634,76 pkt przy obrotach niemal 346 mln). Pośrodku uplasował się WIG ze spadkowym dorobkiem w wysokości 1,64 proc. (48099 pkt), notując szóste pod względem wielkości w br. obroty 1,97 mld zł.

Słabość polskich akcji przygasiła tryskający optymizm na rynku terminowym. Baza na kontraktach futures na WIG20 dochodząca kilka dni temu do 50 punktów stopniała do kilkunastu. Liczba otwartych pozycji spadła wczoraj aż o 3 tysiące sztuk, co jest nowością w ostatnich tygodniach. Jednak 65,7 tys. otwartych pozycji na grudniowej serii wciąż robi wrażenie i uświadamia niespotykanie duże zabezpieczenie dużych inwestorów przed spadkami.

Znacząca i systematyczna przecena polskich akcji odbywała się w towarzystwie umiarkowanych wzrostów na giełdach zachodnich. Główne indeksy niemieckie, francuskie i brytyjskie zgodnie rosły o 0,5-0,7 proc., na giełdzie w Pradze PX50 powiększał wzrostowy dorobek, dochodząc do 0,7 proc. na zamknięciu (jednak akcje najważniejszej spółki, CEZ staniały). Niewielkie osuwanie było udziałem indeksu węgierskiego, który ostatecznie stracił 0,9 proc.

Nastrojów nie poprawiła publikacja przez GUS inflacji za październik, która wyniosła 1,2 proc., a więc poniżej prognozowanych 1,3 proc. Wynik ten przysłużył się jedynie rynkowi obligacji, których rentowność zaczęła lekko spadać dzięki rozbudzonym nadziejom na odroczenie podwyżek stóp przez RPP.

Jasnym punktem środowej sesji były akcje i PDA debiutanta HTL-Strefa (producent przyrządów nakłuwających do pobierania krwi). Współpraca z Biotonem i plany ekspansji podziałały na inwestorów, którzy w ofercie pierwotnej po 36 zł zgłosili popyt 30-krotnie przewyższający podaż. Mimo takiej redukcji było warto, gdyż debiut walorów wypadł o 106 proc. (108 proc. w przypadku PDA) powyżej ceny emisyjnej. Mało tego, walory wywindowano wczoraj do 90 złotych. Wpisuje się to w ostatnie euforyczne wręcz nastroje wokół małych spółek, a takie zachowanie nie rokuje giełdzie dobrze w długim terminie.

W opozycji do spadków dużej większości akcji stała rodzima waluta. Euro po południu spadło z przedpołudniowego szczytu 3,815 o niemal 2 grosze, pierwszy raz od początku marca br. przełamując w dół barierę 3,8 zł. Jeśli nastroje wokół walut regionu nie ulegną pogorszeniu, możliwy jest w nadchodzących tygodniach atak na prawie pięcioletnie minimum z lutego (okolice 3,75). Złotówka pozostawała silna także do dolara, który po wykonaniu porannego ruchu w górę w zakresie 2,965-2,985 równie dynamicznie spadł w okolice 2,96 zł.

Dużym wsparciem dla walut regionu jest wczorajszy wyśmienity odczyt PKB Słowacji za miniony kwartał. Gospodarka południowego sąsiada rozwijała się w tempie 9,8 proc. wobec 6,7 zanotowanych w poprzednich dwóch kwartałach. Nic dziwnego, że takie osiągnięcia wynagradzane są przez rynek walutowy długoterminowym umacnianiem się słowackiej korony. Jej kurs do euro notuje rekordowo silne poziomy i wynosi obecnie 35,7. Oznacza to umocnienie do unijnej waluty o 10 procent w ciągu ostatnich sześciu miesięcy.

Tymczasem para EUR/USD oscyluje od kilku dni wokół 1,28. Właśnie ta para obserwowana jest z rosnącą uwagą, gdyż już od pół roku oscyluje w kanale 1,25-1,29. Biorąc pod uwagę pogarszającą się dynamikę PKB w USA i brak podwyżek kosztu dolarowego z jednej strony, a z drugiej wciąż dobre dane makro ze strefy euro i oczekiwane przyszłe podwyżki stóp przez EBC, należy wypatrywać wybicia z tego kanału na korzyść euro. Tyle podpowiada logika, a niezależnie od niej analiza techniczna, jednak istotny bodziec może nadejść dziś z USA.

Dzisiejszy dzień obfituje w amerykańskie dane makroekonomiczne. O 14:30 poznamy październikową inflację cen konsumentów (CPI), której wartość prognozuje się na -0,3 proc., natomiast ważniejszą dla rynków wartość bazową (core) na 0,2 proc. Po ujawnionej niedawno mocno ujemnej dynamice cen producentów i dziś może się okazać, że wartość bazowa będzie ujemna. Wówczas osłabi to dolara i coraz głośniej będzie się mówić o możliwej obniżce stóp w USA.

Oczekujemy także cotygodniowego raportu o nowych wnioskach o zasiłek (progn. 310 tys.), natomiast o godz. 15 naszego czasu poznamy wielkość przepływów kapitałowych do USA we wrześniu (szacuje się 71 mld USD). Przypomnijmy, że poprzedni odczyt wyniósł 116,8 mld i dwukrotnie przekroczył prognozy. Patrząc na zachowanie amerykańskich giełd można po cichu liczyć na kolejny trzycyfrowy napływ. Kwadrans później poznamy produkcję przemysłową za październik (progn. 0,3) oraz wykorzystanie mocy produkcyjnych (konsensus wynosi 82 proc.). Na dokładkę wieczorem spłynie indeks aktywności gospodarczej Philadelphia FED (ocenia się go na 5 pkt).

W strefie euro podany zostanie wskaźnik CPI za październik (ocenia się 0,2 proc. mdm 1,6 rdr), ponadto opublikowana będzie sprzedaż detaliczna w Wielkiej Brytanii (odpowiednio 0,2 i 3,1). W Polsce o 14 poznamy dynamikę płac za październik (progn. 5,1 proc.). Małe zmiany na giełdach azjatyckich i lekko dodatni wynik sesji w USA przemawia za próbą odrobienia części wczorajszych spadków.