Na pocieszenie można dodać, że były też spółki, na których udało się zarobić jak np. Eldorado (+54,68%). Spółka ta podała dobre wyniki kwartalne i zapowiedziała wypłatę dywidendy w wysokości 2,75 zł/akcję. Ogólnie jednak można powiedzieć, że widać odwrót od rynków wschodzących. Był to, jak podaje Bloomberg, największy od dwóch lat spadek cen akcji na rynkach emerging markets. Spowodowany jest on wzrostem awersji do ryzyka ze względu na wzrost atrakcyjności papierów dłużnych. Za wcześnie jednak, aby obwieścić koniec hossy. Ale po kolei. Zeszłotygodniowy komunikat FED po podwyżce stóp procentowych jak widać w świetle amerykańskich publikacji makroekonomicznych został odebrany jako zapowiedź kontynuacji cyklu podnoszenia kosztu pieniądza. Powodem jest zagrożenie inflacyjne ze strony wzrostu cen surowców. Spadły zatem ceny obligacji. Rentowności 10-letnich amerykańskich papierów skarbowych osiągnęły w piątek poziom 5,20% a niemieckich 4,06%. Wzrost atrakcyjności rynku długu, a także niższa wycena spółek giełdowych zwłaszcza z merging markets spowodowała spadki notowań walut rynków wschodzących. Na osłabienie złotego wpływają również inne czynniki, przede wszystkim ryzyko polityczne związane z możliwością zwiększenia wydatków budżetowych, brakiem reformy finansów publicznych, a w konsekwencji z możliwym odejściem z rządu prof. Gilowskiej. Nie dziwi zatem dzisiejsza wycena naszej waluty. Dzisiaj o godz. 14.50 za euro trzeba było zapłacić ponad 3,95 zł a za dolara 3,08 zł. Nie pomógł wyższy odczyt kwietniowej inflacji, sugerujący brak możliwości obniżki stóp procentowych w Polsce, a wręcz przeciwnie zagrożenie inflacyjne przy słabnącej złotówce staje się jeszcze bardzie wyraźne, co może skutkować w przyszłości zaostrzeniem polityki pieniężnej, a to z kolei uatrakcyjnia polskie obligacje. Na wzrost inflacji oczywiście wpływ miały drożejące surowce. W kwietniu najbardziej wzrosły ceny energii (+7,8%) oraz paliw (+4,4%). Piątkowa przecena na rynkach akcji oraz spadek wartości dolara spowodowały również wzrosty do historycznych poziomów cen surowców. Dziś przyszło odreagowanie. Ceny miedzi spadły do 8205 USD/tonę, ropy do 69 USD/baryłkę, złota do 685 USD/uncję. Umocnił się także dolar, mimo niekorzystnych dla niego publikacji makroekonomicznych. Wskaźnik koniunktury NY Empire State Indeks obrazujący oczekiwania przedsiębiorców nowojorskich w perspektywie najbliższych 6 miesięcy spadł poniżej oczekiwań analityków i zanotował poziom 12,4 pkt (prognoza 15 pkt.). Gorsze od oczekiwań były także przepływy kapitałowe netto w marcu (69,8 mld USD wobec prognoz na poziomie 80 mld USD). Widać, iż zapowiadany ze strony Chin i Japonii spadek popytu na amerykańskie papiery skarbowe znajduje odzwierciedlenie w danych makro (niższe przepływy), lecz mimo to dolar był dziś silny. Może to świadczyć, o nadchodzącym korekcyjnym spadku EUR/USD. Jeszcze w piątek para ta sięgnęła poziomu 1,2970 po to by w poniedziałek testować już 1,28. Aprecjacja dolara to także jeden z czynników tradycyjnie osłabiających waluty rynków wschodzących.