Większość analityków i – sądząc po zaangażowaniu w fundusze – zapewne jeszcze więcej inwestorów indywidualnych oczekiwało dalszej zwyżki indeksów w nowym roku. Tymczasem wzrostowa maszynka zacięła się tuż przed świętami i ulega dalszemu uszkodzeniu. WIG20 stracił w piątek niemal 2,3 proc. i na zamknięciu wyniósł 3202 pkt. Istotnym sygnałem płynącym z ostatniej sesji jest poparte obrotem (984 mln zł) przebicie półrocznej linii trendu wzrostowego. Można już więc mówić o długoterminowej formacji podwójnego szczytu na głównym indeksie. Podobną linię przebił także WIG, który ponadto zamknął się poniżej 50 tys. punktów (49560). Siła mniejszych spółek wywindowała ten indeks kilkanaście procent powyżej majowych szczytów.
Straty byłyby dużo większe, gdyby nie zahamowanie przeceny KGHM. Wykazano dużą determinację w kupowaniu tych papierów, grając pod odbicie na notowaniach miedzi. Akcje zdrożały o niecały 1 proc. (80,05 zł), a dzienny wolumen był ogromny i wyniósł 1,77 mln. Tymczasem wieczorny handel za granicą pokazał, że z odbicia na metalu nic nie wyszło, gdyż miedź po początkowym wzroście staniała o kolejne 2,3 proc. i kosztowała już poniżej 5600 dol./t. Dziś przypuszczalnie cena kombinatu również zanurkuje. Mimo przyspieszającego trendu spadkowego po pęknięciu bąbla na miedzi, cena kombinatu utrzymuje się powyżej czerwcowego dołka.
Znacząco zniżkowały walory Orlenu i Lotosu, odpowiednio o 2,4 proc. do 48 zł i 3,65 proc. do 45 zł. Wtórował im PGNiG, tracący niemal 2,8 proc. (3,51 zł). Dziś jest szansa na korekcyjną zwyżkę dzięki umacniającej się ropie (56,5 dol./bar).
Czas wziąć na celownik notowania polskich banków. Początek roku pokazał, że irracjonalne wyceny sektora jest coraz trudniej utrzymać. Presja na przecenę narastała już od dawna mimo pompowanych w akcje dziesiątek milionów. Indeks WIG-Banki stracił w piątek 2,28 proc. i przypuszczalnie przymierza się do zakończenia pięciotygodniowej formacji dystrybucyjnej. Przypomnijmy, że atmosfera wokół banków gęstnieje z powodu szykujących się dużych kar za nadmierne prowizje pobierane od punktów realizujących płatności za pomocą kart.
Odnośnie nadmuchanego balonu na akcjach największych polskich banków warto jako ciekawostkę powiedzieć, że wskaźnik C/WK sięgający w wielu przypadkach 4,5 jest porównywalny z tym samym wskaźnikiem dla akcji japońskich mierzonych indeksem Nikkei pod koniec lat 80. Po załamaniu w 1990 r. wskaźnik ten w Tokio powrócił poniżej wartości 3. Trudno porównywać te dwie sytuacje, jednak równie trudno oczekiwać wzrostów cen akcji polskich banków w najbliższych tygodniach.
Swoje „trzy grosze” nie tylko do sektora bankowego, ale i do całego rynku dorzuca niepewny wynik głosowania i tak już dyskusyjnej kandydatury S. Skrzypka na szefa NBP. Wciąż nie wiadomo, jak się zachowa LPR. Tym zawirowaniom wyraz daje złotówka, która od połowy grudnia straciła 3 proc. do euro i 5 proc. do dolara.
Dziś możliwe jest potwierdzenie piątkowego sygnału sprzedaży, czyli dalsze spadki. Giełdy azjatyckie zniżkują ponad 1 proc., za wyjątkiem chińskiej (+1,7 proc.). Brazylijski indeks BOVESPA stracił w piątek aż 4 proc. Ogólnie, kondycję rynków wschodzących dobrze obrazuje indeks MSCI EEM, obejmujący 26 parkietów. Po nieudanym teście majowego szczytu stracił w piątek 3 proc. i znajduje się na poziomie 110 pkt. Wygląda to na podwójny szczyt w dłuższym terminie. Czyżby powtórka z maja z zasięgiem spadku w okolice 85 pkt? Na pocieszenie dodajmy, że w najlepsze trwa hossa w Bułgarii i Rumunii, z oczywistych powodów.