Największy niemiecki bank zszokował rynek, zapowiadając 6,2 mld euro straty netto za trzeci kwartał. Inwestorzy mogą zapomnieć o dywidendzie, a notowania akcji Deutsche Banku zbliżają się do dna z 2009 roku.
Na gigantyczną stratę mają się złożyć przede wszystkim odpisy uszczuplające wartość posiadanych aktywów. Ok. 5,8 mld euro zostanie spisane na straty w dziale bankowości inwestycyjnej oraz w segmencie klientów prywatnych i korporacyjnych. Kolejne 0,6 mld euro to odpis zmniejszający wartość 1/5 udziałów w chińskim Hua Xia Bank.
Ale najciekawiej wyglądają „koszty prawne” w szacowanej przez bank wysokości 1,2 mld euro, których większość nie zostanie zaklasyfikowana jako koszty uzyskania przychodu. Można się tylko domyślać, że te „wydatki prawne” dotyczą podejrzeń o pomoc rosyjskim klientom w praniu brudnych pieniędzy, o czym w sierpniu donosiły niemieckie media.
Łącznie te nadzwyczajne odpisy mają skutkować stratą netto na poziomie 6,2 mld euro. Mimo to zarząd zapewnia, że odpisy nie będą miały „znaczącego wpływu” na kapitały regulacyjne banku. „Deutsche Bank obecnie spodziewa się zaraportować współczynnik wypłacalności CRR/CRD4 Tier1 za trzeci kwartał na poziomie ok. 11%” – czytamy w informacji prasowej banku.
W związku z odpisami zarząd Deutsche Banku zarekomendował obniżenie lub niewypłacenie dywidendy za 2015 rok. W reakcji na tę informację akcje DB w handlu posesyjnym w Nowym Jorku potaniały o ok. 6%. Tak z inwestorami „przywitał się” nowy prezes John Cryan, który objął rządy 1 lipca. Cryan rozpoczął urzędowanie od tzw. „czyszczenia zlewu” – czyli spisania na straty wszystkich (?) wątpliwych aktywów i operacji.
Kurs akcji największego niemieckiego banku od 5 lat znajduje się w łagodnym trendzie spadkowym. Na zamknięciu środowych notowań we Frankfurcie jedna akcja DB kosztowała 25,48 euro, czyli o prawie połowę mniej niż w kwietniu 2010 roku. W szczycie bankowej hossy wiosną 2007 roku walory Deutsche Banku kosztowały ponad sto euro za sztukę.