FIT DM: Rynek walutowy nie uwierzył w intencje FED

Wczoraj pisałem, że umocnienie dolara mogło wynikać z zamykania krótkich pozycji, których na rynku jest dość dużo, a nie zakupów umotywowanych fundamentami. Bo, tak naprawdę działania FED nie zmieniają w zasadzie nic w sferze makro, jedynie są kolejnym kołem ratunkowym dla tamtejszego rynku finansowego, który przeżywa coraz większe problemy. Pomagają także rynkom akcji zmniejszając w krótkim okresie potencjalny nawis podażowy ze strony funduszy hedge, czy private equity, które mogłyby zostać zmuszone do wyprzedaży części aktywów wziętych na kredyty, których warunki w ostatnich tygodniach znacznie się pogorszyły. Pytanie, czy takie działania FED nie są aby wyrzucaniem pieniędzy w błoto i tylko zwiększają ryzyko przyszłego gwałtownego załamania – natura rynków jest taka, że muszą dokonać „samooczyszczenia” i nie można na nie wpływać przez administracyjne decyzje. Na razie jednak inwestorzy akcyjni zdają się być w nieco lepszych nastrojach, na które dodatkowo wpływają wypowiedzi przedstawicieli Departamentu Skarbu USA, iż sytuacja w amerykańskiej gospodarce może ulec poprawie w II połowie 2008 r. Jednak próba kupowania „dołka” przez niektórych inwestorów już teraz, może okazać się zbyt ryzykowna. Inwestorzy na rynku walutowym dobrze zdają sobie sprawę z tego, że zanim amerykańska gospodarka rzeczywiście się podniesie, czekać ją będzie jeszcze kilka „trzęsień ziemi”, w których znów FED będzie musiał włączyć się do akcji. Już w przyszłym tygodniu stopy procentowe najpewniej spadną o 50 pkt. bazowych, o ile nie o 75 p.b., na co liczono jeszcze kilka dni temu. Tak czy inaczej na tym się nie zakończy i w kwietniu możliwa będzie kolejna obniżka. Tymczasem już jutro opublikowane zostaną dane o dynamice sprzedaży detalicznej w USA w lutym, która może tylko pogłębić różnice ze strefą euro. Tutaj ostatnie publikacje danych (we wtorek ZEW z Niemiec, dzisiaj produkcja przemysłowa), które były lepsze od prognoz, pokazały, że Eurostrefa radzi sobie dość dobrze i na razie nie ma powodów do obaw przed poważniejszym spowolnieniem. To też pokazuje, że Europejski Bank Centralny będzie kontynuował swoją politykę „dogmatu inflacji” i na obniżki stóp procentowych w najbliższych miesiącach nie ma co liczyć.

To tłumaczy, dlaczego dolar przynajmniej przez kilka najbliższych tygodni pozostanie słaby, a każda próba odwrócenia trendu (na EUR/USD i USD/PLN) skończy się niepowodzeniem. W końcu miesiąca za jedno euro możemy już płacić 1,58 USD, a w międzyczasie być może zostanie przetestowany poziom 1,60. Na rynku krajowym USD/PLN może potanieć do 2,23 zł, bądź nawet niżej. Przypomnijmy, iż złotego wspierać będą oczekiwania na dalsze podwyżki stóp procentowych (do najbliższej dojdzie już pod koniec marca), a także wciąż dobry stan polskiej gospodarki (dynamika PKB raczej utrzyma się w tym roku powyżej 5 proc. r/r). Co jakiś czas (tak stało się dzisiaj) nastroje będą poprawiać także zapowiedzi (wprawdzie ogólnikowe) odnoszące się do terminu wejścia do systemu ERM-II i przyjęcia euro. W środowe południe na rynku międzynarodowym za jedno euro płacono 1,5445 USD, funt był wart 2,0185. W kraju wspólna waluta była warta średnio 3,5280 zł, dolar 2,2850 zł, frank 2,2270 zł, a funt 4,61 zł.