Najbardziej prawdopodobne jest to, że po prostu będzie się szykował na sprzedaż. Bank matka zadławił się zbyt dużym kawałkiem ABN Amro – największym wspólnym przejęciem w historii. W okresie zawieruchy zabrakło płynności – wody do popicia. Jakie będą tego konsekwencje dla nas?
Kryzys bankowy rozlał się na Europę. W Wielkiej Brytanii znacjonalizowany lub sprzedany zostanie bank Bradford & Bingley. Prawdopodobnie kupi go Santander, a portfel kredytów będzie znacjonalizowany. Przez weekend okazało się również i to jest najważniejsza informacja dnia, że Fortis Bank straci samodzielność. Zostanie przejęty rządy Belgii, Holandii i Luksemburgu. Państwa te wydały odpowiednio 4,7 miliarda, 4 miliardy i 2,7 miliardów dolarów, przejmując tym samym 49% udziałów w poszczególnych częściach tego bankowego giganta. Pytanie otwarte co teraz. Przypomnijmy, że udział pięciu największych banków w aktywach systemu w Belgii wynosi ok. 84%, a w Holandii 85%. To zaś oznacza, że raczej ani KBC ani ING nie będzie preferowanym kupcem w tych krajach, bo groziłoby to zmonopolizowaniem rynku (ale w Polsce – dlaczego nie?). Wydaje się też, że chyba mija czas wielkich gigantów – państwa zaczynają się obawiać takich przypadków i żeby uniknąć na przyszłość takiej sytuacji, poszczególne kawałki zostaną szybko sprzedane. A układanka jest wyjątkowo zawiła. Mamy bowiem jeszcze przejmowaną cześć ABN Amro! Co się faktycznie stało z Fortisem – trudno powiedzieć – czy to wciąż jedna grupa bankowa, czy trzy odrębne? Do kogo należy ABN Amro, albo chociażby polski Fortis? Dowiemy się najbliższych dniach i godzinach.
Stary szef odszedł, nowy raczej będzie chciał ratować perłę w koronie, a polski bank córka pójdzie chyba niestety na odstrzał – czyli może szybko dojść do sprzedaży. Nie czas żałować róż, kiedy płoną lasy, a gotówka przyda się w obecnej sytuacji i to bardzo. Można też stwierdzić, że dla samych klientów będzie lepiej, kiedy sytuacja szybko się wyjaśni – jakby nie patrzeć, grupa Fortis ma nowego właściciela, którymi są trzy państwa, a co za tym idzie można się spodziewać, że niedługo całkowicie straci samodzielność, bo przyjdzie ktoś z gotówką i ją odkupi. Tak czy inaczej los polskiego banku jest przesądzony. Pytanie teraz kiedy i kto.
Jeśli będzie to ktoś działający już w Polsce, to będzie bardzo ciekawie – łączyć się będą nie dwa a trzy banki – bo mamy przecież jeszcze Dominet Bank. Łatwiej byłoby, gdyby to była instytucja, która nie jest obecna na naszym rynku lub jest w stopniu minimalnym. Tak czy inaczej chętnych na kupno powinno być dużo. Może PKO BP wybrałoby się na zakupy, a może ING lub BZ WBK? A swoją drogą martwić obecną sytuacją muszą się również inne instytucje – ot chociażby Xelion, który w zakresie asset management współpracuje z Fortis Private Investments Polska (jedyny właściciel Fortis Bank Polska). Taki okres niepewności to zła informacja dla samego banku, który przecież broni się wynikami i nie ma nic wspólnego z problemami banku matki, ale nie da się ukryć – dobry czas dla konkurencji, której łatwiej będzie wyjąć co lepszych klientów. A Fortis ma bardzo ciekawy portfel klientów. Pamiętajmy, że ta sytuacja różni się jednak od fuzji Pekao SA z częścią BPH.
Nie spekulując zbytnio, kto może kupić Fortis Bank Polska (bo naszym zdaniem raczej jest to przesądzone po tym co stało się na macierzystym rynku Fortisa), można stwierdzić, że zaczyna być ciekawie na polskim rynku. Wbrew pozorom to co się dzieje za granicą, będzie miało ogromny wpływ również na nasz kraj – w końcu 3/4 aktywów sektora jest pod kontrolą banków zagranicznych. Jeszcze do niedawna mówiło się, że w Polsce wszyscy chcą kupować, tylko na ma komu sprzedawać. Sytuacja może się zmienić w sposób diametralny – otwarte pytanie, kto będzie chciał kupować – bo teraz nie ma się co rozdrabniać – tylko można kupować największe giganty rynku europejskiego.
To wszystko to nie jest zaś dobra informacja dla banków które chcą dopiero startować, czy instytucji finansowych, które niedawno weszły na rynek. Z jednej strony klienci mają wyjątkową awersję do ryzyka (i niech ktoś teraz będzie zdobywał klientów mówić „jesteśmy częścią największej grupy finansowej (…)”, z drugiej spadają wyceny wszystkich firm. Problem braku płynności jest widoczny również na naszym rynku. DomBank, który jeszcze niedawno oferował kredyty na 130% wartości nieruchomości, jakiś czas temu zszedł do 110%, a jego najnowsza oferta to obecnie maksymalnie 90%. Do tego oferuje niższe oprocentowanie dla klientów, którzy sami ulokują lub namówią znajomych do ulokowania pieniędzy w Getin Banku. To kolejna instytucja, która ograniczyła maksymalny LTV. Jednym słowem jest to kolejny bank, którego klienci odczuwają skutki tego, co dzieje się na rynku międzynarodowym. Ciekawostka jest też taka, że jeszcze jakiś czas temu bank oferował kredyt na 40 lat. Teraz już „tylko” na 30.
Zakład, że to początek i inne banki szybko zrobią podobny ruch, nie czekając na KNF? Zarówno w przypadku LTV jak i maksymalnego okresu zadłużenia? I jeśli jeszcze ktoś usłyszy w takiej sytuacji jakiegoś „eksperta”, który stwierdzi, że od przyszłego roku ceny nieruchomości pójdą w górę, albo czeka nas dalsza tych cen stabilizacja (a co z inflacją?) to może go uznać za klienta, który nie kupuje w Media Markt. Warto podkreślić, że jeszcze nie ma mowy o rekomendacji T (czy jak się teraz będzie ona nazywać).
Co to wszystko oznacza dla rodzimych banków? Trudno bawić się we wróżkę, ale naszym zdaniem w średnim okresie 2-3 lat spadną zyski, wyhamowana zostanie ekspansja, w tym przede wszystkim będzie to dotyczyło sieci placówek, ale również akcji kredytowej. Jesteśmy skłonni uwierzyć, że dojdzie do zamykania części najmniej udanych placówek – w ramach „dopasowania struktury oddziałów”. Prawda jest taka, że biorąc za fakt prawdy objawione przez konsultantów, w Polsce panuje mit, że nasz kraj ma wyjątkowo mało placówek na milion mieszkańców. Prawda jest inna – naszym zdaniem jesteśmy na poziomie jeśli nie Francji czy Włoch to przynajmniej ponad Grecję, a biorąc pod uwagę czynniki obiektywne w postaci 30% mieszkańców na wsi, którzy w dużej mierze zawsze będą woleli, żeby listonosz przyszedł z rentą lub emeryturą, a konto im jest potrzebne jak umarłemu kadzidło, liczba klientów na placówkę jest jeszcze wyższa. Szczegóły na ten temat już wkrótce.
Przy całej tej okazji mogą pojawić się jakieś zwolnienia – nie ukrywajmy, część banków będzie w ten sposób szukało oszczędności. Kto nie wierzy, niech spojrzy na Citi Handlowy. Najciekawsze będzie jednak przed nami, bo w naszej opinii dojdzie do przynajmniej 2-3 fuzji lub przejęć. To plan minimum – mamy przecież AIG i Fortis Bank na widelcu. Wcale zresztą nie jest powiedzione, że ten ostatni nie zostanie podzielony przy sprzedaży – na korporację i detal. Najtrudniejsze jednak przed bankami, które mają słabą bazę depozytową. Ruchu PKO BP nie wolno postrzegać jedynie przez pryzmat marketingu i oferty 10,5% na 18 miesięcy. To przede wszystkim cios w plecy dla wielu mniejszych graczy, którzy już teraz wkładają dużo wysiłku w zdobywanie depozytów. W przeciągu 2-3 tygodni z nową ofertą wejdzie Pekao SA. Biorąc pod uwagę to co się dzieje na rynku, te dwa banki mają realną szansę, żeby wykończyć kilku mniejszych graczy. Dla niektórych będzie to oznaczało tylko zmniejszenie dynamiki akcji kredytowej i udziałów w rynku, dla niektórych jednak oddanie się w ramiona większego gracza. Oczywiście sytuacja jest na tyle dynamiczna, że trudno powiedzieć kiedy i kto to będzie, ale naszym zdaniem jest to logiczna konsekwencja tego, co się dzieje na rynkach.
A przy okazji – warto wskazać, co to oznacza dla samych klientów. Naszym zdaniem – dojdzie w najbliższym czasie do ograniczenia akcji kredytowej w segmencie kredytów hipotecznych, MSP i dla dużych przedsiębiorstw. Oznacza to automatyczny wzrost marży, który swoją drogą ma miejsce od kilku miesięcy. Pamiętajmy, że to dopiero początek i pełny efekt może mieć miejsce po nowym roku. Ciekawym skutkiem całego tego kryzysu na świecie, może być w końcu stworzenie dobrej oferty bankowości osobistej. Banki będą skupiały się na sobie, na cięciu kosztów, ulepszaniu procesów i na polepszeniu oferty – w tym sprzedaży krzyżowej. Wymusi to zwrócenie uwagi na najlepszych klientów i zaoferowanie im usług o lepszej jakości, również niższych cenach. Klienci z gotówką będą traktowani bardzo, bardzo dobrze. Najgorsze jeśli ma przyjść, przyjdzie w przyszłym roku. Banki już teraz zaczynają obcinać budżety na reklamę. Alior wcale nie musi też wystartować z wielkim hukiem. Wszyscy raczej będą czekać, aż się wyklaruje cała sytuacja. Niestety, może nie będzie aż tak strasznie, ale jeśli patrzeć przez analogię, to 2009/2010 może być jak 2001/2002. My już ten czas pamiętamy. Było kiepsko. Oby tym razem czekało nas miękkie lądowanie, a problemy rynku finansowego nie przełożyły się na sferę realną. Jednak aż tak optymistyczni nie jesteśmy. Byle by tylko nie siadła konsumpcja wewnętrzna. Wówczas poobijani, ale wyjdziemy silniejsi. Jednak sam sektor bankowy może i będzie wyglądał zupełnie inaczej niż teraz. Pamiętajmy zatem. Na naszych oczach dzieje się historia, o której za jakiś czas będziemy czytać w podręcznikach!