Francuzi biorą BGŻ

Niespodziewany finał wyścigu po BGŻ: francuska grupa BNP Paribas podpisała z grupą Rabobank wstępną umowę przejęcia banku. Rabobank sprzeda pakiet 98,5 proc. akcji Banku BGŻ za kwotę 4,2 mld zł. Co taka transakcja oznacza dla klientów? Ci raczej nie powinni się martwić. Co innego pracownicy.

Informacje o tym, że Bank BGŻ zostanie sprzedany, pojawiły się na rynku kilka miesięcy temu. Po ten niewielki bank ustawiła się imponująca kolejka chętnych, a wśród potencjalnych zainteresowanych wymieniano największych graczy na rynku: PKO BP, Pekao SA, Santandera czy nawet PZU. Na liście znajdowały się także m.in. Alior Bank, Credit Agricole, Getin Bank, ING i Grupa BNP Paribas.

BGŻ to perspektywiczny nabytek

Nieoczekiwanie to ten ostatni podmiot ostatecznie porozumiał się z holenderskim inwestorem Banku BGŻ – grupą Rabobank. Nieoczekiwanie, bo Francuzi wymieniani byli jako chętni niemal na każdy bank wystawiany do tej pory na sprzedaż. Interesowali się m.in. Polbankiem, Millennium, byli wymieniani jako chętni na Nordeę, Kredyt Bank czy BZWBK. Ostatecznie w każdym wyścigu luzowali cugle. Ich ostatnią akwizycją było przejęcie w 2008 roku niewielkiego Fortis Banku.

Skąd tylu chętnych na BGŻ? To bardziej atrakcyjny kąsek, niż może wydawać się na pierwszy rzut oka. Choć pod względem aktywów otwiera dopiero drugą dziesiątkę banków, to jest obecny w obszarach rynku, które w przyszłości będą odgrywać kluczową rolę. BGŻ jest bowiem jednym z nielicznych banków, które są aktywne na prowincji, a jego marka należy do najlepiej rozpoznawanych marek wśród Polaków. Z kolei BNP koncentruje się na małych firmach i bankowości detalicznej, dlatego BGŻ bardzo dobrze uzupełni zasoby nowego inwestora.

Przyczajony tygrys, ukryty smok

– Jesteśmy przekonani, że połączenie doświadczenia BGŻ, w szczególności w bankowości dla sektora rolno-spożywczego oraz bankowości mobilnej, z dotychczasową działalnością BNP Paribas Banku Polska, pozwoli na stworzenie unikalnego banku ze znaczącymi perspektywami rozwoju na polskim rynku – mówi Stefaan Decraene, szef Międzynarodowej Bankowości Detalicznej BNP Paribas i Członek Komitetu Wykonawczego BNP Paribas

W Polsce BNP Paribas Bank jest niewielkim graczem – jego aktywa wynoszą 21 mld zł. Aktywa przejmowanego BGŻ to 37 mld zł. Dla porównana aktywa PKO BP wynoszą 195 mld zł, a Pekao SA 150 mld zł. Grupa BNP Paribas działa jednak globalnie i jest obecna w 80 krajach. Jest głównym graczem nie tylko na rynku francuskim, ale jak wynika z ubiegłorocznego rankingu magazynu „Global Finance”, BNP Paribas zajmuje trzecie miejsce w rankingu największych banków świata.

Klienci BGŻ nie mają powodów do obaw, ale pracownicy….

Proces fuzji jest skomplikowanym przedsięwzięciem rozłożonym w czasie. Z punktu widzenia klientów BGŻ takie przejęcie nie daje większych podstaw do zmartwień. Fuzje i przejęcia właścicielskie są naturalnym etapem rozwoju biznesu na dojrzałych rynkach. W pierwszym etapie klienci przejmowanego banku nie odczują w zasadzie żadnych zmian. Po fuzji wszelkie umowy zachowują swoją ważność, produkty będą nadal obsługiwane, a depozyty objęte gwarancjami BFG.

Z biegiem czasu nastąpi rebranding, czyli zmiana szyldów nad placówkami. Będzie to najbardziej widoczny efekt zmian właścicielskich. Kolejnym etapem będzie unifikowanie produktów. Inwestor zaproponuje klientom BGŻ nową ofertę, ale prawdopodobnie pozwoli klientom korzystać jeszcze przez jakiś czas też ze starej oferty. W pewnym momencie konieczna też będzie migracja z jednego systemu bankowości internetowej na drugi (banki rzadko kiedy utrzymują dwa różne systemy).

Więcej powodów do zmartwień mają natomiast pracownicy obu banków. Praktyka pokazuje, że każda fuzja oznacza zwolnienia. Banki będą musiały uporządkować sieć oddziałów i zlikwidować te, które się dublują – na przykład w sytuacji, gdy oddział BGŻ i BNP znajdowały się obok siebie na jednej ulicy. „Optymalizacja” zatrudnienia obejmie nie tylko szeregowych pracowników, ale także managerów wyższego szczebla, odpowiedzialnych przykładowo za dublujące się sekcje produktowe.