Fundamenty trzeszczą

To wszystko było jednak ciszą przed burzą. Najpierw rynki zmartwiła informacja, że europejska gospodarka w trzecim kwartale 2008 roku znalazła się w recesji. Wielkość PKB w strefie euro skurczyła się o 0,2 procenta. To historyczne wydarzenie bo, po pierwsze jest to pierwsza recesja od wprowadzenia wspólnej waluty, a po drugie nie było jej w Europie już od 15 lat. Spadek wynika głównie z tegorocznego niezwykle wysokiego kosztu kredytów, mocnego euro i wysokich cen paliw. Niewielkim pocieszeniem w tym wszystkim był fakt, że inflacja w Eurolandzie sięgnęła 3,2 procent, co było całkowicie zgodnie z rynkowymi oczekiwaniami.

Na warszawskim parkiecie widać było coraz silniejszy napór podaży, ale WIG20 starały się jeszcze wysoko trzymać banki i KGHM. Temu drugiemu było o tyle łatwiej, że miedź na rynkach światowych drożała ponad 5 procent, więc o tyle samo rósł i krajowy konglomerat. Dużo słabiej prezentowała się AGORA. Jej akcje potaniały aż o 5,7 procenta.

Mimo postępującej redukcji zwyżki rynki trzymały się jeszcze na plusach, a byki liczyły na pomoc ze strony danych makro z USA. Niestety, sprzedaż detaliczna w Stanach, na której dobry odczyt liczyła część popytu była bardzo słaba. Konsument amerykański kupił o 2,8 procent mniej niż w poprzednim miesiącu, a najpilniej obserwowany wskaźnik sprzedaży bez samochodów spadł o 2,2 procenta. Obie informacje były co najmniej dwukrotnie słabsze od prognoz. Spadek jest najsilniejszy od co najmniej 1992 roku od kiedy zaczęto obliczać ten najważniejszy wskaźnik gospodarczy. Jedynym optymistycznym akcentem był spadek cen towarów importowanych, co USA zawdzięczają bardzo silnemu umocnieniu dolara. Jest to jednak radość krótkoterminowa, bo za chwilę silny dolar zacznie przeszkadzać eksportowi, który ostatnio ratował gospodarkę Ameryki. Jak widać fundamenty najważniejszych gospodarek świata nie mają się najlepiej.

Nie sposób było oprzeć się wrażeniu, że brak spadków po takich danych jest sporym wyczynem. Zakończenie sesji na 1,5 procentowym plusie wyraźnie wyróżniało się na tle pikujących indeksów amerykańskich. To wszystko działo się jednak na mizernym obrocie ledwo przekraczającym miliard złotych. Trudno zatem dzisiejszą sesją nazwać równie istotną czy rozstrzygającą jak miało to miejsce wczoraj w Stanach.

Paweł Cymcyk
Analityk