Fundusze: zamknięte kontra otwarte

Fundusze zamknięte mają swoje zalety, ale mają także i wady, z których koniecznie należy zdawać sobie sprawę, jeśli rozważa się taką inwestycję.

Jak wynika z danych Izby Zarządzających Funduszami i Aktywami, na koniec ubiegłego roku w 700 funduszach inwestycyjnych ulokowanych było blisko 189 mld zł. 71,36 mld zł, czyli ponad jedna trzecia tej kwoty (37,8 proc.) przypadała na fundusze zamknięte (FIZ).

Pozostałymi 117,62 mld zł (62,2 proc.) zarządzały fundusze otwarte (FIO) i specjalistyczne otwarte (SFIO). Dla porównania, na koniec 2007 roku łączne aktywa powierzone funduszom przekraczały 135 mld zł, z czego na FIZ-y przypadało ledwie nieco ponad 10 mld zł, czyli ok. 7,6 proc. Ostatnie lata przyniosły więc bardzo dynamiczny rozwój tego segmentu rynku. W dużej mierze zawdzięczamy go funduszom aktywów niepublicznych, tworzonych przez instytucje finansowe dla instytucji finansowych, więc niedostępnych dla przeciętnego zjadacza chleba. Nie oznacza to jednak, że wszystkie fundusze zamknięte są dla nich… zamknięte. Jest spora grupa funduszy zamkniętych, których klientem może zostać każdy. FIZ-y mają swoje zalety, ale mają także i wady, z których koniecznie należy zdawać sobie sprawę, jeśli rozważa się taką inwestycję.

Porównując fundusze zamknięte ze zwykłymi funduszami otwartymi, pierwszym, co rzuca się w oczy, są znacznie szersze możliwości inwestycyjne. FIZ-y mogą na przykład lokować środki w wierzytelnościach, udziałach w spółkach z ograniczoną odpowiedzialnością, walutach, instrumentach pochodnych czy nieruchomościach, czego nie wolno zwykłemu funduszowi inwestycyjnemu otwartemu. Teoretycznie umożliwia to jeszcze lepszą dywersyfikację ryzyka i zwiększa szansę na wypracowanie zysku, np. poprzez stosowanie opisanej na wstępie strategii absolutnej stopy zwrotu.

Dodatkowym atutem są też wyższe limity inwestycyjne. O ile np. fundusz otwarty nie może zainwestować więcej niż 5-10 proc. aktywów w akcje jednej spółki, to fundusz zamknięty mógłby ulokować w nich aż 20 proc. Z jednej strony zwiększa to szansę na zarobek (jeśli zarządzający dokonał właściwego wyboru), a z drugiej potęguje ryzyko (jeśli zarządzający jednak się pomylił).

Utrudnieniem są ograniczone możliwości wyjścia z inwestycji. Fundusz zamknięty emituje bowiem certyfikaty inwestycyjne, które pod względem konstrukcji zdecydowanie bardziej przypominają akcje niż jednostki uczestnictwa funduszy otwartych. Te ostatnie można nabyć i umorzyć w dowolnym momencie, a każda z tych operacji nie trwa dłużej niż dwa, trzy dni. Certyfikat inwestycyjny jest zdecydowanie trudniej spieniężyć. Każdy fundusz oczywiście na żądanie inwestora odkupuje certyfikaty, ale czyni to nie każdego dnia roboczego, tylko o wiele rzadziej, np. raz na kwartał. Drugą opcją jest sprzedanie certyfikatu na giełdzie (większość z nich jest wprowadzana do obrotu). Jednak na naszym rynku w większości przypadków płynność tych papierów nie jest zadowalająca, co może spowodować, że sprzedaż większej ich liczby po satysfakcjonującej nas cenie może być mocno utrudniona, o ile w ogóle możliwa. Ilustracją może tu być przykład Arka BZ WBK Rynku Nieruchomości. Zgodnie ze statutem, jeśli posiadacz certyfikatu przedstawi takie żądanie, fundusz powinien go od niego wykupić. Ostatni termin wykupu wypadał 31 stycznia. Następny będzie pod koniec kwietnia, za kolejne trzy miesiące następny, itd. Pod koniec grudnia ub.r. fundusz poinformował jednak, że zgodnie ze statutem podjęto decyzję o nieprzeprowadzeniu wykupu przewidzianego na koniec stycznia. Zatem kolejna taka możliwość pojawi się dopiero za trzy miesiące. Jeśli właścicielowi certyfikatu bardzo zależy na spieniężeniu inwestycje, pozostaje mu sprzedaż na giełdzie. Tu jednak musi się liczyć ze sporym rozczarowaniem, bowiem wartość aktywów netto funduszu przypadająca na jeden certyfikat, jaką fundusz podaje co kwartał, na koniec stycznia wynosiła niecałe 90 zł, zaś notowania giełdowe w tym czasie nie przekraczały 60 zł. Godzenie się na taką cenę sprzedaży oznaczałoby ponad 30-proc. stratę.

Co do wyników inwestycyjnych, to na przykładzie działających już od kilku lat funduszy Legg Mason Skoncentrowany FIZ i PZU FIZ Akcji, zaliczanych do kategorii funduszy akcji polskich uniwersalnych, można się przekonać, że generalnie nie odbiegają one w szczególny sposób od wyników funduszy otwartych z tej samej kategorii. W ciągu ostatnich trzech lat, licząc do końca stycznia br., średnia stopa zwrotu w tej grupie funduszy wyniosła 0,3 proc., przy czym najlepszy zarobił ponad 21 proc.(Quercus Agresywny), zaś najsłabszy stracił prawie 65 proc. (Idea Akcji). Obydwa wymienione wcześniej fundusze zamknięte wypracowały wynik lepszy od średniej, PZU FIZ Akcji nieznacznie (2,5 proc. zysku), a Legg Mason Skoncentrowany FIZ nieco lepiej, bo zarobił 9,6 proc., co dało mu szóstą lokatę na ponad 40 działających w tym czasie funduszy polskich akcji. W krótszych okresach jest w miarę podobnie.

Nie można jednoznacznie wskazać czy fundusz zamknięty jest lepszy od otwartego, czy też może jest odwrotnie. Każdy z nich ma swoje plusy i minusy, które powyżej staraliśmy się przedstawić. Warto o nich pamiętać, podejmując decyzję o inwestycji w fundusz zamknięty.

Bernard Waszczyk

Open Finance