Gecobank popsuje reputację Andrzeja Podsiadły?

Kilka dni temu media przypomniały o początkach kariery byłego prezesa PKO BP Andrzeja Podsiadły, który na początku lat 90. zarządzał Gecobankiem. To był mały, prywatny bank, który po kilku latach uratowało przed bankructwem wchłonięcie przez Kredyt Bank..

Gecobank był jednym z ok. 150 prywatnych banków, które powstały w pierwszych latach kapitalizmu. Bankowi od samego początku od samego początku brakowało kapitału. Koszty związane z uruchomieniem działalności były wysokie, a zarobek na kredytach niewielki. Wiosną 1992 r. do banku przyszedł Andrzej Podsiadło, który zwiększył skalę działalności Gecobanku. O ile jeszcze w 1991 r. bank miał stratę w wysokości 400 tys. dzisiejszych złotych, o tyle w 1992 r. wykazał 2,3 mln zł zysku brutto, zaś rok później był 2,7 mln zł na plusie.

W czasach prezesury Podsiadły udało się uratować Gecobank przed zakusami holdingu Solaris, który jesienią 1992 r. usiłował przejąć nad bankiem kontrolę. Gecobank po udanej obronie przed wrogim przejęciem rozwijał się, przejmując inne banki. W pewnym momencie pojawiły się nawet plany przejęcia Kredyt Banku.

Nieporozumienia pojawiły się przy próbie przejęcia kolejnego banku – Leonarda. Według Podsiadły, gdy wszystko było już uzgodnione, największy akcjonariusz – Fundacja na rzecz Rozwoju Nauki Polskiej – w ostatniej chwili zawetowała uchwałę walnego zgromadzenia zatwierdzającą transakcję. – Po tym epizodzie odszedłem z Gecobanku. Okazało się, że Fundacja ma bardziej ostrożną niż ja wizję rozwoju banku – mówi Podsiadło. Po odejściu Podsiadły Gecobank znów miał straty. W 1994 r. był 6,8 mln zł na minusie, a w następnym roku – do chwili połączenia z Kredyt Bankiem – 1,4 mln zł.

Czy bank z opóźnieniem odchorował agresywną politykę kredytową wprowadzoną przez Podsiadłę, czy to jego następcy popełnili błędy w zarządzaniu? Sam Podsiadło nie chce wypowiadać się na ten temat.

Więcej w dzisiejszym wydaniu Gazety Wyborczej.