Giełda się obudziła, złoty w letargu

Najbardziej podrożały papiery Biotonu (o 15 proc.) oraz banków: Getinu (10 proc.) i Pekao (7 proc.).
Skąd ten nagły, gwałtowny wzrost zainteresowania akcjami? Zdaniem Piotra Kuczyńskiego, głównego analityka firmy Xelion Doradcy Finansowi, przyczyny są trzy.

Dopiero w piątek wygasły kontrakty terminowe, co powodowało, że wcześniej fundusze nie chciały się angażować. Poza tym inwestorzy mogli stać z boku, bojąc się złej sławy września, który uchodzi za fatalny miesiąc dla giełd, a także zbierając pieniądze na dwie warte w sumie ok. 11 mld zł oferty: PGE i emisję akcji PKO BP.

To wiązałoby się też ze sprzedażą już posiadanych akcji. Stąd słabe wyniki giełdy w ostatnim czasie. – Teraz nadrabiamy zaległości. Spodziewam się dalszych wzrostów i pokonania tegorocznego szczytu z sierpnia – mówi Piotr Kuczyński.

Jego zdaniem kluczowy dla dalszego rozwoju wypadków na giełdzie będzie przełom października i listopada. Wtedy już znane będą m.in. dane makroekonomiczne za trzeci kwartał tego roku. – Okaże się, czy wzrosty na giełdzie znajdują pokrycie w realnej gospodarce. Jeśli nie, czeka nas korekta, ale o powrocie do niskich poziomów z początku tego roku nie ma już mowy – dodaje Kuczyński.

Złoty, który w dobre dni dla giełdy zwykle się umacnia, tym razem nie mógł się zdecydować. Nieznacznie tracił do euro i franka, ale zyskiwał do wciąż słabnącego dolara.

W ciągu ostatnich tygodni złoty słabł, przebijając nawet granicę 4,20 zł za jedno euro. Większość analityków uspokaja jednak, że był to chwilowy spadek. Spowodowały go informacje o wysokim przyszłorocznym deficycie budżetowym w wysokości 52 mld zł oraz nieudanej sprzedaży obligacji skarbowych.

Nie pomogły też naszej walucie zapowiedzi bliskiego rozwiązania sporu wokół PZU. Elementem porozumienia ma być wypłata ogromnej dywidendy dla Eureko. W efekcie co najmniej 4 mld zł Holendrzy będą chcieli wymienić na euro.

Zdaniem Marka Rogalskiego, analityka DM BOŚ, nasza waluta jest niedowartościowana. – Poprawia się nastawienie do polskiej gospodarki. W dodatku dolar słabnie, a gdy tak się dzieje, rośnie zainteresowanie inwestorów rynkami wschodzącymi, w tym Polską – mówi Marek Rogalski.

Jego zdaniem pod koniec października padnie bariera 4 zł za euro, zaś zimą zapłacimy za nie 3,80-3,90 zł. Gorzej widzi wciąż perspektywy naszej waluty Deutsche Bank, który choć zrewidował w górę swoją prognozę, przewiduje umocnienie euro do 4,30 zł w końcu roku.