Giełdowe czary, cuda i niespodzianki, czyli dzień trzech wiedźm

Czwartkowa sesja w Stanach rozpoczęła się od wzrostów. W zwyżce bardzo pomogły w końcu dobre dane makro. Indeks Fed z Filadelfii oraz indeks wskaźników wyprzedzających były znacznie lepsze od oczekiwań i zostały przez popyt potraktowane jako ważniejsze niż dane z rynku pracy.

Z tamtych bowiem nie można było się specjalnie cieszyć, bo tygodniowa ilość nowych bezrobotnych w Stanach nadal utrzymuje się powyżej 600 tysięcy, a jedynie jej 4-tygodniowa średnia spadła do poziomu najniższego od lutego. Plusem był fakt, że po raz pierwszy od stycznia spadła liczba osób pobierających zasiłek w USA. Teraz jest ich „tylko” 6,6 miliona osób, czyli nadal najwięcej od listopada 2001 roku. Jak widać obiektywna interpretacja danych to co najwyżej wniosek, że wciąż jest źle, ale na rynku pracy pojawiają się pierwsze oznaki stabilizacji. Inwestorzy kierowali się jednak logiką, że skoro teraz jest stabilizacja, to w przyszłości może być już tylko lepiej. Dzięki temu S&P500 wyszedł na ponad procentową zwyżkę, ale nie było widać nawet najmniejszej chęci odrobienia strat z początku tygodnia. Ostatecznie wzrost o mniej niż procent należy traktować jak środową sesję  – neutralnie i bez znaczenia.

Bez znaczenia zwłaszcza w perspektywie dzisiejszej sesji kiedy to na całym świecie wygasają instrumenty pochodne. W taki dzień prognozowanie ewentualnych ruchów i zakończenia dnia mija się z celem, bo niezależnie od tego jak dużo rynek zyska (mało prawdopodobne), czy jak dużo straci (duże szanse) to i tak na ruch ten będzie musiał być potwierdzony w poniedziałek przy mniejszych emocjach.

Czwartek na GPW nie rozpoczął się optymistycznie. WIG20 od razu naruszył opór 1920 pkt. co sprawiło, że z rana to podaż była dominującą siłą na rynku. Indeksy szybko zabarwiły się na czerwono i byki w chwilę po otwarciu zostały zmuszone bronić bariery 1900 pkt., co faktycznie oznaczało postawienie sprawy na ostrzu noża. Przejście poniżej wygenerowałoby silny sygnał sprzedaży, a wtedy emocje byłyby trudne do opanowania.

Początkową rozgrywkę podkreślał utrzymujący się na wysokim poziome obrót. Z czasem jednak aktywność malała, a przy jednoprocentowym spadku i tuż nad okrągłą barierą każdej z giełdowych stron skończyły się argumenty. Przy braku impulsów gracze czekali na dane makro. Informacje z kraju o mniejszym od oczekiwanego wzroście przeciętnego wynagrodzenie oraz większym od prognoz spadku zatrudnienia w sektorze przedsiębiorstw ( -1,7 proc.), mimo swojej jednoznacznej wymowy, że rynek pracy w kraju jest w trendzie spadkowym dla indeksów nie miał najmniejszego znaczenia. Najważniejsze były dane z amerykańskiego rynku pracy, a ponieważ nie zaskoczyły negatywnie to na europejskie parkiety powróciły wzrosty.

Dzięki tym informacjom WIG20 wyszedł na plus i popyt zakończył dzień 1 punktową zdobyczą. Tym razem udało się rynkowi odbić od 1900 pkt., ale zawdzięczaliśmy to braku większej podaży spółek finansowych. Dziś byki ponownie stają przed koniecznością walki o średnioterminowe sygnały i obronę wsparcia. Na ich korzyść działa jednak fakt, że ewentualne niepowodzenie będzie można zrzucić na wygasanie kontraktów terminowych popularnie zwane „dniem trzech wiedźm”. Wtedy pozostanie już tylko mieć nadzieję, że poniedziałek będzie równie udany jak ten z początku miesiąca. W przeciwnym razie przecena będzie kontynuowana.

Paweł Cymcyk
Źródło: AZ Finanse