Z różnych powodów, ale w jednym kierunku – tak można opisać wczorajszą sesję na światowych parkietach. GPW tymczasem trochę odpoczywała.
Gwiazdami poniedziałkowego handlu były niewątpliwie dwie giełdy: ta we Frankfurcie i w Nowym Jorku. Niemiecki DAX zyskał 2,78 proc. po tym jak tamtejsi inwestorzy docenili wygraną Angeli Merkel w niedzielnych wyborach.
Bardzo dobrze poradził sobie także amerykański S&P500, który wzrósł o prawie 1,8 procent. Skala wzrostów była trochę zaskakująca, bo wczoraj w kalendarzu nie było praktycznie żadnych danych makroekonomicznych. Amerykańscy inwestorzy, podobnie jak niedawno w przypadku Kraft oraz Cadbury, skupili się na dużych transakcjach rynkowych. Chodzi przede wszystkim o Xerox-a, który za 6,4 mld dol. zgodził się kupić spółkę Abbott Labolatories.
W tak sprzyjających okolicznościach trochę zawiodły nasze rodzime byki. WIG20 zyskał niecałe 0,7 proc. przy średnich obrotach na poziomie 1,1 mld złotych. Co więcej – na minusach znalazły się indeksy małych i średnich spółek.
Nasza giełda porusza się od kilku dni w linii poziomej, dając najwyraźniej zielone światło dla zagranicy, aby ta zdecydowała za nas w którą stronę iść dalej. Co ciekawe kierunek obrali już Chińczycy – wczoraj Shanghai Composite znów stracił i tym razem przebił poziom 2800 punktów. Jeszcze 150 pkt. i zacznie tam się naprawdę ważna walka o utrzymanie poziomów. Chiński rynek kapitałowy nie jest pępkiem świata, ale Azja nie raz już rozprzestrzeniała takie „małe” giełdowe wirusy. Z okrągłą barierą 10 tys. pkt. po dwóch sporych sesjach spadkowych zmaga się również japoński Nikkei.
Po zachowaniu pozostałych indeksów, globalnie, widać, że rynek nie jest jeszcze gotowy do większej korekty. Być może dlatego, że nie pojawiają się złe informacje, a wręcz przeciwnie. Kolejne spółki decydują się na spektakularne przejęcia, co zawsze cieszy inwestorów. Póki co można być więc spokojnym o kursy akcji, z drugiej jednak strony powtórzenie dynamiki sprzed ostatnich miesięcy będzie bardzo trudne.
Paweł Satalecki
Źródło: Finamo