Giełdy zachorowały na świńską grypę

– Paniki na szczęście nie ma – zaznacza Jarosław Klepacki, analityk z firmy doradczej ECM. – Wyraźnie widać jednak, że sytuacja na rynkach jest dość nerwowa – dodaje.

Wczoraj spadały ceny akcji na całym świecie. W Niemczech i Francji główne indeksy traciły po ok. 1,5 proc. W Wielkiej Brytanii około 1 proc. Na warszawskiej giełdzie indeks WIG20 przez cały dzień utrzymywał się na minusie i spadł o 1,5 proc. Podobnie zachowywała się na wieści o świńskiej grypie także polska waluta, która po kilku tygodniach dynamicznych wzrostów znów zaczęła się osłabiać. Frank szwajcarski kosztował już ponad 3 zł, za euro trzeba było zapłacić 4,56 zł, a za dolara 3,46 zł. Jako główny powód osłabienia złotego analitycy wskazują jednak wypowiedź wiceministra finansów Dominika Radziwiłła, który stwierdził, że Polska w tym półroczu najprawdopodobniej nie wejdzie do przedsionka strefy euro, czyli systemu ERM2. Obawy cały czas budzą także prognozy dotyczące zwiększenia deficytu budżetowego, co może jeszcze bardziej skomplikować nasze plany związane z euro.

Zdecydowanie szybciej od złotego traciło wczoraj na wartości meksykańskie peso. Waluta ta w ciągu jednego dnia straciła do dolara aż ponad 4 proc. Wszystko przez obawy inwestorów, że nowa odmiana grypy, wykryta w Meksyku, może spowodować światową epidemię. A to z kolei jeszcze bardziej pogłębi recesję.

– Wystarczy przypomnieć, że ptasia grypa kosztowała świat trzy biliony dolarów. Tymczasem obecny wirus zdaje się być nawet groźniejszy – mówi Marek Rogalski, analityk DM BOŚ. – Dlatego jeżeli sytuacja szybko nie zostanie opanowana, można się spodziewać bardzo gwałtownych reakcji na rynkach – dodaje.

Jego zdaniem wirus świńskiej grypy może mieć bardzo duży wpływ na całą branżę turystyczną, a także transportową. Ludzie w obawie przed zachorowaniem będą bowiem rezygnować z zagranicznych wyjazdów. Tym bardziej że przed nami sezon wakacyjny. Już wczoraj było widać, że na parkietach znacznie spadały notowania akcji przewoźników lotniczych.

Holenderska linia KLM powiązana z Air France i notowana na giełdzie w Paryżu straciła około 10 proc. Podobne spadki dotknęły także Lufthansę, British Airways oraz Air China. Trochę wolniej taniały akcje azjatyckiego giganta Singapore Airlines. Wśród firm branży turystycznej 5-6-proc. spadki notował koncern TUI.

Jest jednak jedna branża, która w okresie zagrożenia epidemią grypy może liczyć na wzmożone zainteresowanie inwestorów.

– Spodziewam się, że koncerny farmaceutyczne dość skutecznie będą bronić się przed spadkami na giełdzie, a niektóre nawet sporo zyskają – uważa Jarosław Klepacki. Tak było wczoraj np. z koncernem Roche, który jest producentem zalecanego przez WHO leku przeciw grypie tamiflu – akcje firmy poszły w górę o 4 proc. Trochę mniej zyskiwał GlaxoSmithKline.

Zdaniem analityków, jeżeli sytuacja nie zostanie szybko opanowana, inwestorzy będą musieli się liczyć z dużymi przecenami spółek handlowych. A to dlatego, że ludzie w obawie przed świńską grypą będą rzadziej odwiedzać chociażby centra handlowe, co wpłynie na znaczne ograniczenie popytu, a tym samym pogłębienie spowolnienia gospodarczego.

Łukasz Pałka