Głos Szczeciński mija się z prawdą w sprawie Citibanku?!?

Chciałoby się powiedzieć, że to rzecz niecodzienna – lokalna gazeta wyciąga sprawę wielkiego włamania do jednego z największych polskich Banków. W tyle zostają wszystkie media centralne i wyspecjalizowane redakcje. Na światło dzienne wydostają się mrożące krew w żyłach wiadomości – Citibank został okradziony na 3 miliony złotych, nie współpracuje z policją, ukrywa fakty, etc.Tropem podążają inne media, a nawet Polska Agencja Prasowa. Wszyscy asekuracyjnie powołują się na artykuł „Głosu Szczecińskiego”. Problem w tym, że artykuł to… odgrzewany kotlet z 2004 roku, a do tego przedstawiane tam informacje sprawdzają się tak, jak w znanym dowcipie o rowerach na Placu Czerwonym Radia Erewań. Pokusiliśmy się o sprawdzenie informacji, które powiedzmy sobie szczerze były bardzo niejasne. Z licznych publikacji wynikało, że podejrzany jest z jednej strony Inteligo, z drugiej Citibank. Artykuł wydaje się też, że pisany był przez kompletnego laika, który myli stosowane w różnych bankach zabezpieczenia i na całej sprawie tyle się zna, co dowiedział się z „różnych źródeł”.

A jak wygląda sprawa od drugiej strony czyli Banku? Po pierwsze żadnego nowego włamania nie było – to stara już dawno opisywana sprawa. Po drugie włamano się na konta klientów, a nie banku. To tylko takie uściślenie, ale zawsze warto o tym pisać. Fakt, że bankowość internetowa w Citibanku ma na dzisiejsze standardy bardzo słabe zabezpieczenia, nie zwalania jednak z dokładnym sprawdzeniem tego, co się pisze. Gazeta napisała, że „włamano się do CitiBanku, a ukradzione pieniądze przechodziły przez jego szczeciński oddział”. Bank twierdzi, że nie jest to prawda.. W istocie, włamanie dotyczyło serwerów dostawcy internetu, za pośrednictwem którego złodzieje dostali się do komputerów klientów dostawcy, podstawiając fałszywą stronę (sposób ataku dość znany – na upartego zagrożone są również banki stosujące zabezpieczenie w postaci kodów jednorazowych). Nieprawdziwa również jest informacja, iż „złodzieje wyczyścili z pieniędzy internetowe konta kilkuset klientów CitiBanku Handlowego S.A.”. Citi twierdzi, że zdarzenie dotyczyło kilku klientów Banku, którzy padli ofiarą oszustów internetowych na łączną kwotę 33 tys. zł, a sam Bank pokrył wszystkie straty. Bank utrzymuje również, że w żaden sposób nie starał się ukrywać zaistniałej sytuacji, o czym informuje autorka publikacji. Zaraz po wykryciu nieprawidłowości Bank skontaktował się z Komendą Wojewódzką w Szczecinie składając zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. Poinformował jednocześnie o podejrzanych przelewach wszystkich poszkodowanych klientów. W tym samym czasie na stronie internetowej Banku pojawiła się informacja o bezpieczeństwie w internecie, a także komunikat o weryfikacji przez użytkowników Citibank Online certyfikatów stron Banku.

Teraz podsumowanie i komentarz. Lokalni konkurenci zaczęli naśmiewać się z „Głosu Szczecińskiego”, że zaczyna odgrzewać stare kotlety. Jeszcze chwila, a „Głos” poinformuje, że skończyła się II wojna światowa, albo upadł komunizm. Z naszych informacji wynika, że autorka zaczęła grubo tłumaczyć się Bankowi, że informacje uzyskała z Policji – no ale problem w tym, że sprawa dotyczy roku 2004 i mowa o znacznie mniejszych kwotach – no i nie pasują inne fakty. No ale oczywiście ładnej brzmi jak się napisze o kilkuset klientach i milionach złotych. Nie dziwne, że Bank nic nie skomentował początkowo, bo ciekawe co miał komentować, jak ktoś dzwoni z potwierdzeniem nieprawdziwej tezy – przede wszystkim sprawdza o co chodzi. No ale „gorący” temat nie może czekać. Skutek mamy taki, że artykuł o włamaniu ukazał się w całej Polsce. Gęsto cytowano gazetę, a że przy okazji nagięto rzeczywistość? Trudno. Problem w tym, że takie sytuacje podważają zaufanie klientów do bankowości internetowej jako takiej, a także do samych banków. Poszkodowany nie jest tylko Citibank, ale i inne instytucje (przy okazji dostało się Inteligo). A co do podawanych kwot – podobnie było w przypadku Banku BPH. Z nieoficjalnych informacji wiemy bowiem, że ukradziono nie 800 tysięcy, a ok 100 tysięcy. Kolejne 300 tysięcy zamrożono na rachunkach w innych bankach, a kolejne pieniądze mogły być ukradzione – bo złodzieje mieli dostęp do kont, ale wcześniej zostali zatrzymani. Bank nie interweniował wcześniej, żeby ich nie spłoszyć. Kto jednak dba o szczegóły… (albo inaczej – nie mając dostępu do pełnej informacji – a do tych nie będzie się miało ze względu na toczące się postępowania, dziennikarze tworzą medialne fakty…).

Podobnie wydaje się, że niestety jest i w omawianym teraz przypadku. Mamy nadzieję, że sprawa zostanie w pełni wyjaśniona i autorka tekstu jeszcze raz zweryfikuje informacje pochodzące od jej informatorów… Ciekawe tylko, czy PAP i inne media zainteresuje się wtedy takim sprostowaniem… My sami to uczyniliśmy. Kolej na pozostałych!!!