Gold Finance: Podsumowanie dnia 06.07.2009

Komentarz dzienny Gold Finance.

Byki nie rezygnują z walki

Po nienajlepszym początku sesji i dalszym spadku indeksów w Warszawie, byki tylko przez chwilę były zmuszone do akceptacji poziomu wskaźnika największych spółek poniżej 1800 punktów. Później odważnie go broniły i nie przeszkodził im w tym słaby początek sesji w Stanach Zjednoczonych. Pierwsze poważniejsze lipcowe starcie wygrały.

Polska GPW

Na warszawskiej giełdzie indeks największych spółek zaczął dzień od spadku o 1 proc., a WIG tracił 0,6 proc. Bardzo szybko jednak spadki pogłębiły się. Po kilkunastu minutach WIG20 zniżkował już o 1,6 proc., a WIG o ponad 1 proc. Najbardziej naszym wskaźnikom szkodziły taniejące mocno akcje firm surowcowych. Walory KGHM zniżkowały o prawie 3 proc., po ponad 2 proc. zniżkowały papiery Lotosu i PKN Orlen. Dwa największe banki, czyli PKO i Pekao też dokładały do spadku swoje 1-1,8 proc. Około 1,5 proc. traciła też Telekomunikacja Polska. W przypadku miedziowego kombinatu już na początku dnia notowano spore obroty. Po pół godziny handlu przekraczały one już 46 mln zł. Byki jednak zdecydowanie broniły się przed zepchnięciem indeksu największych firm poniżej kluczowego poziomu 1800 punktów. Sztuka ta udała się niedźwiedziom tylko na chwilę. Mimo dalszego spadku cen miedzi do 4850 dolarów za tonę i ropy naftowej poniżej 64 dolarów za baryłkę, walory naszych surowcowych tuzów zmniejszyły skalę spadków, a pozostali uczestnicy „WIG5”, czyli PKO, Pekao i Telekomunikacja Polska dzielnie w tej obronie pomagały. Ostatecznie indeks największych spółek stracił 0,95 proc, ale zakończył dzień na poziomie 1810 punktów. WIG zniżkował o 0,9 proc. Niespodziewanie największe straty poniósł indeks średnich firm, tracąc 1,2 proc., a sWIG80 zniżkował o zaledwie 0,54 proc. Obroty były najniższe od kilku dni i wyniosły zaledwie 612 mln zł.

Giełdy zagraniczne

Piątkowa przerwa w notowaniach za oceanem nie podziałała zbyt dobrze na morale inwestorów w Azji. W poniedziałek przeważały tam spadki. Nikkei tracił prawie 1,4 proc. i wygląd wykresu tego indeksu nie rokuje najlepiej na najbliższą przyszłość. Mamy tu do czynienia z trzecią spadkową sesją z rzędu po nieudanej próbie ruchu w górę, w kierunku szczytu z początku czerwca. Ponad 1 proc. tracił wskaźnik giełdy w Bombaju, ale tam sytuacja jest zupełnie inna. Szczyt z początku czerwca został tam kilka dni temu dynamicznie pokonany, a dzisiejsze spadki to na razie tylko korekta tego ruchu. Tendencja wzrostowa na chińskiej giełdzie wydaje się niczym nie zagrożona. Dziś tamtejszy wskaźnik zwyżkował o 0,6 proc.

Także na europejskich parkietach tydzień zaczął się nienajlepiej. Niemiecku DAX zniżkował o prawie 1 proc., londyński FTSE spadał o 0,7 proc., a paryski CAC40 tracił ponad 1,5 proc. Spadki przeważały na wszystkich parkietach. Jedyne wyjątki to giełdy w Bukareszcie, Sofii i Tallinie. W trakcie sesji spadki na głównych parkietach nieco się pogłębiły, ale nie na tyle, by sprowokować inwestorów do większej wyprzedaży akcji. Na giełdach naszego regionu sytuacja była całkiem niezła. Wyjątkiem była giełda moskiewska, gdzie spadki około godziny 15.00 sięgały 3 proc. Ale przy jej surowcowym „uzależnieniu” to nic dziwnego. Do zakończenia sesji niewiele się zmieniło. Dla większości indeksów dzień zakończył się niemal remisowo.

Waluty

Po okresie słabości, siły zaczęła dość zdecydowanie odzyskiwać amerykańska waluta. W ciągu trzech dni euro staniało z prawie 1,42 dolara do 1,39 dolara. Dziś rano dolar był najmocniejszy od 25 czerwca. Widać bardzo wyraźny związek umocnienia się „zielonego” wraz z pogorszeniem się nastrojów na giełdach. Umocnieniu dolara towarzyszyły też wyraźne spadki notowań na rynku surowców. Rano kontrakty terminowe na miedź taniały o ponad 3 proc., a cena ropy naftowej zbliżyła się do poziomu 64 dolarów za baryłkę.

W ślad za nabieraniem siły przez dolara słabła nasza waluta. Dziś rano za „zielonego” trzeba było płacić 3,13 zł, o 2 grosze drożej niż w piątek. Euro zdrożało do ponad 4,36 zł, także o 2 grosze, a za franka trzeba było płacić 2,87 zł. Po zejściu ceny euro do poziomu poniżej 1,39 dolara, wspólna waluta odzyskała nieco pola. Złoty jednak nadal tracił, o dalsze dwa grosze podrożał dolar, dochodząc około godziny 15.00 do poziomu 3,15 zł. Również o dwa grosze więcej trzeba było płacić za euro. Niemal tyle samo podrożał frank, za którego trzeba było płacić 2,89 zł. Żadnego dramatu w tych ruchach jednak nie było widać.

Podsumowanie

Wobec pogarszających się od kilku dni nastrojów na światowych giełdach oraz spadających notowań surowców, testowanie poziomu 1800 punktów przez WIG20 i 29 000 punktów przez indeks szerokiego rynku wydaje się nieuchronne. Należy się liczyć, że w trakcie tej próby będziemy świadkami ich przełamania. Pytanie, na ile będzie ono głębokie, wciąż pozostaje otwarte. A odpowiedź na nie leży daleko poza granicami naszego kraju. Coraz bardziej prawdopodobna wydaje się dłuższa korekta trwającej już ponad cztery miesiące tendencji wzrostowej na naszym rynku.

Roman Przasnyski
Główny Analityk Gold Finance


Źródło: Gold Finance