Goldenegg: Hydra inflacji coraz wyżej podnosi głowy

W czwartek okazało się, że ceny produkcji sprzedanej przemysłu Stanów Zjednoczonych wzrosły w listopadzie o 3,2 proc. w stosunku miesiąc do miesiąca, a więc najsilniej (i tu uwaga) od 34 lat, a dokładnie od sierpnia 1973 r. Analitycy ankietowani przez agencję Reuters spodziewali się co prawda wzrostu wskaźnika PPI, ale wyraźnie mniejszego bo 1,5 proc. Po odliczeniu mocno wolatylnych cen energii i żywności ceny produkcji wzrosły m/m o 0,4 proc., najsilniej od lutego i dwukrotnie szybciej od prognoz. Tego samego dnia napłynęły dane z naszego kraju dotyczące listopadowego odczytu wskaźnika cen towarów i usług konsumpcyjnych. Inflacja wyniosła w ujęciu rocznym o 3,6 proc., była wyższa od prognoz rynkowych (3,4 proc.) i szacunków Ministerstwa Finansów (3,5 proc.) oraz najwyższa od lutego 2005 r. Również w czwartek Bank Anglii poinformował, że oczekiwania inflacyjne na Wyspach są najwyższe przynajmniej od 8 lat. Z kolei dziś rano stało się jasne, że w listopadzie inflacja zarówno w Austrii, jak i w Niemczech (wskaźniki CPI) wyniosła r/r 3,1 proc. i była najwyższa odpowiednio od maja 2001 r. i stycznia 1994 r. Co więcej, to nieco później bo o godz. 11:00 Eurostat podał, że w przedostatnim miesiącu tego roku inflacja w strefie euro wyniosła r/r 3,1 proc., była wyższa niż estymowane wcześniej 3,0 proc. i najwyższa od maja 2001 r. Zadecydował przede wszystkim wzrost cen: paliw do transportu, oleju opałowego, mleka, sera, jajek, chleba, zbóż. Najwyższy wzrost wskaźnika HICP odnotowany został na Słowenii (5,7 proc.), a najniższy w Holandii (1,8 proc.). Dodatkowo o godz. 14:30 napłyną dane z USA o listopadowej inflacji. Według prognoz ma ona wynieść 0,6 proc. m/m wobec 0,3 proc. w październiku i być najsilniejsza od pół roku.

Informacje dotyczące wzrostu cen nie są zazwyczaj pozytywnie odbierane na rynkach giełdowych. Po pierwsze i głównie dlatego, że w takich warunkach można oczekiwać zmniejszenia wydatków konsumenckich, co w konsekwencji nie pozostanie bez wpływu na gospodarkę i wyniki spółek. Po drugie banki centralne reagując na zagrożenia inflacyjne podnoszą stopy procentowe zmniejszając tym samym tzw. premię za ryzyko, czyli prościej mówiąc różnicę pomiędzy stopą zwrotu z portfela rynkowego a stopą zwrotu walorów pozbawionych ryzyka (np. akcje i obligacje). Wyraźnie widać, to po dzisiejszej sesji. W samo południe Europa nie wie za bardzo w którym kierunku ma podążyć (część indeksów in plus, a część in minus – niestety WIG20 w tej drugiej grupie i spada o 12:05 o ok. 1,7 proc.), a kontrakty futures na indeksu zaoceaniczne są na minusach. Po ostatnich doniesieniach ze Stanów i w oczekiwaniu na te dzisiejsze, powody do zadowolenia mają za to posiadacze dolarów, który zyskuje na całej linii. Przykładowo kurs EUR/USD, który wczoraj na otwarciu wynosił 1,4710 dziś o godz. 12:05 jest równy ok. 1,4550). W przypadku zielonego duże znaczenie miały też rzecz jasna wczorajsze pozytywne dane o sprzedaży detalicznej za listopad, oddalające widmo recesji w USA.