Goldenegg: Koń jaki jest, każdy widzi

A tak już zupełnie poważnie, to nie ma dwóch zdań, co do tego, że sytuacja na światowych giełdach jest coraz bardziej poważna. Wczorajsze, pierwsze w tym roku, niezwykle istotne dane makro z USA pokazały, że kryzys objął w tym kraju kolejny sektor. Spadek indeksu ISM do poziomu 47,7, najniższego od kwietnia 2003 r. oznacza, że sektor wytwórczy Stanów Zjednoczonych znalazł się w grudniu w recesji. Rynkom akcyjnym nie pomogła także środowa publikacja przez Fed zapisków z ostatniego posiedzenia. Co prawda giełdy na chwilę zyskały po tym jak w znalazł się w nich zapis dotyczący tego, że stopy mogą być obniżane w większym niż dotychczas tempie, ale wzrosty były jedynie chwilowe. Inwestorzy bardzo szybko przypomnieli sobie bowiem, to że po pierwsze w obecnej chwili głębsze „cięcia” są raczej niemożliwe z racji rosnących zagrożeń inflacyjnych (choćby wczorajszy wzrost cen ropy po raz pierwszy w historii do poziomu 100 dolarów za baryłkę, a także kolejna niezwykle silna aprecjacja cen pszenicy), a po drugie to, że jeśli bank centralny zastanawia się nad silniejszym poluzowaniem polityki monetarnej, to w gospodarce musi być naprawdę źle, a to bez dwóch zdań słaby prognostyk dla wyników spółek. Suma sumarum wczorajsza sesja w Stanach Zjednoczonych i na Starym Kontynencie zakończyła się wyraźnie pod kreską. Dziś nie jest lepiej. Azja zalała się czerwienią, Europa idzie w dół, a kontrakty na amerykańskie indeksy są na minusie.

W coraz większych opałach znajduje się także dolar. Inwestorzy uciekając od ryzyka (rynek akcyjny, gospodarki wschodzące) i zmniejszając udział inwestycji typu carry trade doprowadzili do wyraźnego osłabienia waluty USA wobec nisko oprocentowanych: japońskiego jena i szwajcarskiego franka. Zielony osłabł też wyraźnie wobec euro z racji oczekiwań inwestorów na szybszy spadek stóp procentowych w USA, przemawiających na korzyść inwestycji w europejskiej walucie. I tu kółko się zamyka. Osłabienie dolara dodatkowo sprzyja wzrostom wymienianych wyżej ropy i zbóż, a także napędza ceny złota, które są obecnie rekordowe wysokie.

Sytuacja na światowych rynkach nie pozostaje też bez wpływ na sytuację w naszym kraju. W środę dwa główne indeksy GPW, tj. WIG i WIG20 mocno poszły w dół, a dziś nie dość że pogłębiają spadki, to dołączyły także do nich wskaźniki średnich i małych spółek. Awersja do ryzyka uderzyła również złotego, który początku tego roku do udanych nie może zaliczyć. Wczorajsza publikacja MinFinu dotycząca szacunków inflacji za grudzień (4,0 proc.), która w normalnych warunkach wsparłaby naszą walutę, przeszła praktycznie bez echa.

Dziś inwestorzy na całym świecie oczekują na kolejną dawkę informacji z USA, tym razem z rynku pracy. Pytanie o to czy kryzys przelał się także na ten sektor zadają sobie chyba wszyscy. Pomiędzy 12:30, a 14:30 opublikowane zostaną raporty Challengera i ADP oraz przedstawione zostaną: indeks Monster i dane o „tygodniowym bezrobociu”, a to i tak będzie tylko wstępem do jutrzejszych głównych informacji z tego segmentu amerykańskiej gospodarki.