Pozytywnie zadziałały także dane z Wielkiej Brytanii dotyczące wzrostu sprzedaży detalicznej w styczniu m/m o 0,8 proc., tj. najsilniejszego od lutego 2007 r. Na rynku spodziewano się jego jedynie 0,1 proc. zwyżki. Cześć inwestorów jako dobrą monetę odebrała też fakt mniejszego niż oczekiwano obniżenia przez Komisję Europejską prognoz dla tempa wzrostu gospodarki Eurolandu. Według KE PKB europejskiej piętnastki ma wynieść w tym roku 1,8 proc. To co prawda mniej niż prognozowała ona sama w listopadzie (2,2 proc.), ale więcej niż spodziewa się MFW (1,6 proc.) oraz ogólnie rynek (1,7 proc. według ankiety Bloomberga).
Zwyżki na Starym Kontynencie byłyby jednak wyższe, gdyby nie wydarzenia z godz. 16:00, kiedy to napłynęły fatalne dane makro z USA. Jak się bowiem okazało w lutym stan sektora wytwórczego okręgu Filadelfii był w wyraźnie gorszej kondycji od prognoz. Indeks ją obrazujący zniżkował do poziomu minus 24 z minus 20,9 w styczniu (więcej informacji na stronie filadelfijskiego Fedu, link). Oczekiwano odczytu na poziomie minus 10-11. Co gorsza, historycznie rzecz biorąc tak niski odczyt tego indeksu zawsze oznaczał wejście amerykańskiej gospodarki w fazę recesji (i jeszcze jeden link – w tym przypadku widzimy dane do stycznia, ale po dodaniu tych lutowych wnioski nasuwają się same). Według Bespoke Investment Group na którego w depeszach powołuje się agencja Bloomberg, dochodziło do tego w momencie spadku wskaźnika do przynajmniej do poziomu minus 24. Dodatkowo także o 16:00 okazało się że w styczniu wskaźniki wyprzedzające amerykańskiej gospodarki spadły czwarty miesiąc z rzędu, tym razem o 0,1 proc. m/m.
Odpryski negatywnych informacji z USA pojawiły się oczywiście i w Warszawie. Czwartkowa sesja na GPW zakończyła się spadkami trzech głównych indeksów (WIG, WIG20 i mWIG40 odpowiednio: -0,23 proc., -0,45 proc., -0,29 proc.), choć w trakcie dania wskaźniki te pozostawały na plusie. Po kreską znalazły się one dopiero po godz. 16:00, po publikacji danych zza oceanu. Dość dobrze w tych warunkach poradził sobie za to indeks małych spółek, sWIG80, który zwyżkował o 0,41 proc. Jest to jednak całkiem zrozumiałe, jako, że z zasady w mniejszym stopniu reaguje on na globalne wydarzenia. Po raz kolejny handel na warszawskim parkiecie charakteryzował się jednak małymi obrotami, które w czwartek wyniosły jedynie 1,41 mld złotych, z czego 76 proc. przypadło na 20 największych i najbardziej płynnych spółek.
Spadkami zakończyła się też rzecz jasna sama sesja w Stanach Zjednoczonych. DJIA zniżkował o 1,15 proc., Nasdaq 100 poszedł w dół o 1,18 proc., a S&P 500 stracił na wartości 1,29 proc. Oprócz negatywnego wpływu publikacji Philly Fed, rynek był ściągany także przez spółki paliwowe. Po tym jak o godz. 16:30 Departament Energii USA podał, że w ostatnim tygodniu zapasy ropy wzrosły o 4,2 miliona baryłek, czyli bardziej niż prognozowano i były najwyższe od listopada, ceny „czarnego złota” poszły w dół, a to z kolei zostało wykorzystane do realizacji przez inwestorów zysków z ostatnich silnych wzrostów cen akcji powiązanych z tym surowcem przedsiębiorstw. Rynek obawia się, że jeśli globalna gospodarka, w tym przede wszystkim amerykańska, ma spowolnić, to popyt na ropę może się zmniejszyć.
W takich warunkach azjatyckim rynkom nie pozostało dziś nic innego, jak ruszyć wczorajszym śladem Amerykanów. Indeks Nikkei 225 zakończył piątkową sesję 1,37 proc. spadkiem, a Kospi zniżkował o 1,05 proc. Na minusie rozpoczął się także dzisiejszy handel na rynkach Starego Kontynentu. O godz. 9:41 francuski CAC40 zniżkował o 0,19, a brytyjski FTSE 250 szedł w dół o 0,53 proc. Na dziś nie zaplanowano publikacji danych z USA. Inwestorzy będą więc zapewne oczekiwali na te europejskie, dotyczące zamówień w przemyśle strefy euro i wstępnego odczytu wskaźników PMI dla tego samego obszaru. Według ankiety agencji Reuters w grudniu zamówienia wzrosły one rok do roku o 8,4 proc., a miesiąc do miesiąca spadły o 0,1 proc. Czy prognozy te były trafne okaże się o godz. 11:00. Z kolei w przypadku PMI-ów rynek oczekuje ich spadku w lutym do 52,3 z 52,8 w styczniu w przypadku sektora wytwórczego oraz ich wzrostu do 51,0 z 50,6 w przypadku sektora usług. Te informacje napłyną z kolei o 10:00.
Słabe nastroje europejskich i azjatyckich inwestorów, zaszkodziły także otwarciu dzisiejszego handlu na GPW. O godz. 9:41 indeks WIG20 zniżkował o 0,11 proc. Dziś po południu, o godz. 14:00 GUS poinformuje, jak w lutym kształtowała się koniunktura w przemyśle, budownictwie, handlu i usługach. Dane te nie powinny jednak w żadnym stopniu wpłynąć na rynek. O wydarzeniach zadecyduje więc znowu zagranica.