Goldenegg: To musiało się tak skończyć

Nikkei 225 stracił na wartości 1,71 proc., Kospi poszedł w dół o 2,91 proc., a Hang Seng zniżkował, aż o 3,51 proc. Wyraźnie widać, że inwestorzy operujący na dalekowschodnich rynkach, tak jak ich koledzy po fachu z zaoceanicznych giełd mocno wzięli sobie do serca piątkowe dane z USA, dotyczące wyższej niż oczekiwano inflacji (wskaźnik CPI w listopadzie wzrósł m/m o 0,8 proc., szybciej niż oczekiwane na rynku 0,6 proc. i najsilniej od września 2005 r.), która po pierwsze bardzo mocno zmniejszyła szanse na kolejną obniżkę stóp procentowych przez Fed, już na styczniowym posiedzeniu, a po drugie sprawiła, że na ustach niektórych znowu pojawiło się słowo stagflacja (choć realnie rzecz biorąc straszenie nią już w tej chwili jest chyba przesadą). Negatywne nastroje przeniosły się oczywiście bardzo szybko na europejskie rynki, które notabene w piątek także dostały cios w postaci danych inflacyjnych, tyle że tych lokalnych (m.in. wskaźnik HICP dla strefy euro wzrósł w ujęciu r/r w listopadzie 3,1 proc. i był najwyższy od maja 2001 r.). Dziś o godz. 11:00 indeks CAC40 spadał o 1,72 proc., a FTSE250 szedł w dół o 2,53 proc.

Ograniczenie pola dla prowadzenia bardziej gołębiej polityki przez Fed, wynikające z ostatnich danych z USA dotyczących inflacji zarówno tej piątkowej (konsumenckiej), jak i tej czwartkowej (producenckiej) mocno wspomogło za to amerykańską walutę, na wszystkich głównych parach walutowych. Przykładowo w stosunku do euro, kurs EUR/USD, który jeszcze w czwartek na otwarciu sesji wynosił 1,4710 dziś o godz. 11:00 spadł do 1,4345 (ustalając dzienne minimum), co oznacza jego zniżkę o ok. 2,5 proc.

Sytuacja na polskim rynku nie obiega oczywiście od światowej normy. Złoty od trzech dni sukcesywanie traci na wartości zarówno w stosunku do euro i dolara, jak i funta i franka. Kurs EUR/PLN, który na otwarciu czwartkowej sesji był równy 3,5690 dziś wzrósł do 3,6275, a kurs USD/PLN w tym samym czasie poszybował z 2,4245 do 2,5235. Choć inwestorzy oczekują kolejnych podwyżek stóp procentowych przez RPP (niektórzy już na najbliższym środowym posiedzeniu, choć najbardziej prawdopodobny termin takiego ruchu to styczeń), to naszej walucie szkodzi ogólne popsucie się klimatu inwestycyjnego na świecie. Na warszawskim parkiecie też królują spadki. Nie dość, że nastroje na innych europejskich rynkach giełdowych są podłe, to jeszcze dziś pojawiła się informacja o obniżeniu przez Morgan Stanley rekomendacji dla polskich akcji do równoważ z przeważaj. O godz. 11:00 kurs EUR/PLN wynosił 3,6195, kurs USD/PLN był równy 2,5235, a indeks WIG20 tracił na wartości 2,22 proc.

Poniedziałkowe kalendarium makroekonomiczne jest dość rozbudowane. O godz. 10:00 podano, że według wstępnych wyliczeń indeks PMI dla sektora wytwórczego strefy euro spadł w grudniu do 52,5 z 52,8 w listopadzie. Z kolei jego odpowiednik dla sektora usług poszedł w dół z 54,1 do 53,2. Średnia prognoz rynkowych (wg. danych Thomson Financial) wynosiła odpowiednio 52,3 i 53,6. Z kolei po południu napłyną informacje ze Stanów Zjednoczonych dotyczące stanu rachunku obrotów bieżących za III kwartał (prognoza mówi o 183 mld USD deficycie), napływie kapitałów netto za październik (według oczekiwań było to 50 mld USD) oraz indeksach: Empire State za grudzień (prog. 20,0) oraz NAHB za ten sam miesiąc (prog. 19).

W Polsce dziś w centrum uwagi zaplanowana na godz. 14:00 przez GUS publikacja danych o listopadowym przeciętnym zatrudnieniu i wynagrodzeniu w sektorze przedsiębiorstw. Według średniej prognoz agencji ISB płace wzrosły o 11 proc. r/r, czyli o tyle samo co w październiku, a zatrudnienie poszło w górę o 4,9 proc. r/r vs. +5,0 proc. miesiąc wcześniej.