Goldenegg: W oczekiwaniu na zapiski Fed

Większość analityków wskazuje na to, że amerykańscy bankierzy centralni nie za bardzo dążyli do większego obniżenia stóp, bo obawiali się zbyt szybkiego wzrostu cen – zostało to już zresztą stwierdzone w bezpośrednim komunikacie po posiedzeniu, a o ryzyku inflacji mówił też ostatnio Ben Bernanke. Nie da się jednak nie odnieść wrażenia, że być może „tylko” 75 pkt obniżka była również po części wynikiem czegoś innego, a mianowicie zastosowania zasady „szybko obetnij i czekaj”. Na przestrzeni zaledwie pół roku (pomiędzy 18 września, a 18 marca) Fed obniżył przecież stopy procentowe w USA, aż o 300 pkt bazowych (z 5,25 proc. do 2,25 proc.) i chała mu za to. Można więc domniemywać, że przynajmniej cześć członków Fed może wychodzić z założenia, że dokonane już „cięcia” prędzej czy później (teoretycznie minimalnym terminem po którym widać efekt obniżek stóp w ekonomii jest pół roku) dadzą pozytywny impuls gospodarce, tym bardziej że zostały one przecież obudowane niespotykanymi do tej pory innymi działaniami, zarówno tymi mającymi na celu zwiększenie płynności na rynkach, jak i fiskalnymi. I tu znowu można odwołać się do ostatnich wystąpień szefa Fed, który pomimo tego, że po raz pierwszy stwierdził, że w I półroczu w amerykańskiej gospodarce może pojawić się lekka recesja, zaznaczał też że w II połowie tego roku gospodarka USA ma szansę się odbić.

Na rynkach giełdowych dziś obserwujemy spadki cen akcji. Inwestorzy zarówno w Azji i na Starym Kontynencie zdecydowali się na realizację poniedziałkowych zysków. Tokijski indeks zakończył wtorkową sesję 1,49 proc. spadkiem, a dla przykładu o godz. 12:51 francuski CAC40 spadał o 1,22 proc. W tym samym czasie kontrakty na amerykańskie indeksy znajdowały się na ok. 0,5 proc. minusie, wskazując na słabe otwarcie handlu za oceanem. Impuls do wyprzedaży nadszedł tak naprawdę ze Stanów Zjednoczonych w postaci słabego zakończenia poniedziałkowej sesji. O ile DJIA i S&P500 zamknęły się na małych plusach (odpowiednio +0,02 proc. i +0,16 proc.), to już Nasdaq100 delikatnie zniżkował (-0,29 proc.). W centrum zainteresowania i niepokojów inwestorów znalazł się sektor technologiczny, nieco zapomniany w ostatnim okresie (wiadomo języczkiem u wagi był sektor finansowy), a przecież najbardziej narażony na przecenę w czasach dekoniunktury. Słabe informacje dotyczyły zarówno AMD, jak i TomTom’a i Infineon Technologies.

Na rynku walutowym dolar oddaje we wtorek wzięte dzień wcześniej zyski względem wszystkich głównych walut, za wyjątkiem funta. Osłabienie zielonego względem jena i franka, to oczywiście wynik pogorszenia nastrojów na giełdach. W przypadku euro, chodzi o poziom stóp. Po poniedziałkowej jastrzębiej wypowiedzi Axel’a Weber’a, nadzieje na to, że ECB może coś zacząć myśleć o obniżce stóp, pomimo wysokiej inflacji, nieco osiadły. Weber nie ukrywał bowiem, że bank centralny Eurostrefy jest sfokusowany na zapewnienie stabilności cen. Jeśli chodzi o funta, to brytyjskiej walucie zaszkodziły dzisiejsze doniesienia z Wielkiej Brytanii dotyczące 2,5 proc., najsilniejszego od 16 lat, spadku m/m w marcu średniej ceny domów – do 191556 funtów – tak przynajmniej wynika z raportu HBOS. Wszystko wskazuje więc na to, że na najbliższych posiedzeniach (oba w najbliższy czwartek) ECB nie zmieni poziomu stóp (nadal 4 proc.), a Bank Anglii obniży je o 25 pkt bazowych do 5,0 proc. Dziś cena euro względem dolara przejściowo wzrosła do 1,5795/1,5800, a o godz. 12:51 była równa ok. 1,5760.

Na krajowym rynku giełdowym bez zaskoczeń. Skoro spada na zachodzie, to tracą też indeksy na GPW. Z kolei w przypadku złotego mamy względną stabilizację, a tak dokładnie to minimalne osłabienie. Nasza waluta we wtorek lekko traci do euro i minimalnie zyskuje do dolara. O godz. 12:51 indeks WIG zniżkował o 1,03 proc. (3019,12 pkt), kurs EUR/PLN wynosił 3,4630 (odbił się więc od ustalonego wczoraj 7-letniego minimum), a kurs USD/PLN był równy 2,1975 – uderzając w ciągu dnia w swoje najniższe od lat 90-tych poziomy.