Goldman Sachs powraca na łamy polskich mediów

Jeden z największych banków inwestycyjnych na świecie ma pecha. Polskie media na poważnie rozpoczęły polowanie na czarownice i wykorzystują każdy pretekst, aby piętnować winnych kryzysu. W obronie Goldman Sachs nie stają ani politycy, ani eksperci, ani polscy partnerzy biznesowi, czy przedstawiciele branży finansowej. Z różnych powodów – jedni po prostu nie chcą dołączyć do grona winnych, a inni cieszą się, że jest ktoś, kto w oczach części społeczeństwa bierze odpowiedzialność za kryzys.

W weekend na łamy mediów powrócił Goldman Sachs, po raz kolejny posądzony o spekulacje i „uwzięcie się na złotego”. Tym razem analitycy banku ośmielili się prognozować, że złoty się w najbliższych miesiącach osłabi, a nie umocni. Całą sprawę w iście „faktowym” stylu podsycił „Dziennik”. Za nim temat podchwyciły media internetowe i weekend w czołówkach sekcji gospodarczych głównych portali upłynął pod znakiem spekulacji oraz uwzięcia się na polską walutę.

Czytając relację „Dziennika” ze zdecydowanymi komentarzami ekspertów (i to nie byle jakich), miliony Polaków mogą odnieść mylne wrażenie, że ktoś gdzieś na świecie się na nich uwziął i robi im na złość. Jednak, jeśli spojrzy się na ten temat nieco bardziej dogłębnie i spokojnie, jak to uczynił „Parkiet” (ciekawe jest porównanie tego artykułu ze streszczeniem z gazeta.pl), wszystko wygląda jakoś normalnie i naturalnie.

Niestety prawda ma to do siebie, że często jest mniej spektakularna, niż potrzeby nowoczesnych mediów. Taka prawda jest na ogół nudna i nie przyciąga czytelników. Znacznie bardziej spektakularna jest prawda „Dziennika”, i w tym tkwi największy problem. Celem portali internetowych jest bowiem tworzenie takich nagłówków, które „zmuszają” nas do kliknięcia. To właśnie kliknięcia i odsłony oraz czas przebywania na portalu są podstawą zysków w internecie. O ile pisanie w przerysowany sposób o sporcie, czy celebrities nie jest czymś specjalnie szkodliwym, a czasem jest wręcz zabawne (szczególnie w momencie, gdy pod intrygującym tytułem, nie kryje się to, czego się spodziewaliśmy), to pisanie w podobny sposób o ekonomii i finansach wiąże się ze znacznie wyższą szkodliwością społeczną czynu. Niestety w trudnych czasach, jakie mamy, media walczą o przetrwanie, a to sprawia, że kwestie moralno-etyczne takie jak edukacja odbiorców schodzą na dalszy plan.

Jedyny głos, który próbował tonować i tłumaczyć tą sprawę, to głos byłego ministra finansów Mirosława Gronickiego, z którym miałem przyjemność pracować, i którego uważam za osobę niezwykle mądrą. Efekty tej próby, które można zobaczyć na stronie internetowej dziennik.pl, pokazują jak media kształtują rzeczywistość. Zniekształcony i pocięty przekaz w niewielki sposób oddaje intencje jego autora. Warto dodać, że informacja ta, w przeciwieństwie do innych o Goldman Sachs, nie była cytowana przez żadne inne medium.

Paweł Tomczuk
Źródło: PRfinansowy.pl