Gołębie kontra jastrzębie

Dodatni wskaźnik wzrostu 0,2% oznacza praktycznie zastój. To gorzej niż przewidywali ekonomiści. Zdaję sobie sprawę, że trudno porównywać obecny październik do tego sprzed roku, kiedy dynamika produkcji była bliska 11%. Wówczas wszystko pięknie rosło, chociaż wrzód w wielu gospodarkach przybierał znaczące rozmiary, co było skutecznie ukrywane. Czy wszyscy członkowie RPP będą dostatecznie zdeterminowani aby decyzją o obniżce stóp procentowych chociaż częściowo przeciwdziałać recesji, w której nieuchronność wierzy coraz więcej ludzi?

Nie można zbagatelizować „jastrzębiej” argumentacji, popartej obawami o możliwości wzmożenia zjawisk inflacyjnych i oddalenia gospodarki od bezpośredniego celu inflacyjnego, który został ustalony na poziomie 2,5% +/- 1 punkt procentowy. Co należy w obecnej sytuacji uczynić? To tak jakby rozważać, co lepsze – dżuma czy cholera?

Wiele przemawia za brakiem podstaw aby uważać za realne zagrożenie wzmożeniem presji inflacyjnej. Jednym z powodów są stosunkowo niskie ceny ropy naftowej, która w średnioterminowej perspektywie nie powinna znacznie wzrosnąć ze względu na spowolnienie gospodarcze na świecie, szczególnie w USA oraz Chinach, które konsumują łącznie 1/3 produkowanej ropy na świecie. Potaniały w ostatnich miesiącach również inne towary, w tym płody rolne.

Można teraz spodziewać się pewnej presji na podwyżki cen, kiedy Polacy wyposażeni w premie, czy bony towarowe ulegną gorączce świątecznych zakupów. Dodatkowo w pierwszym kwartale będą wypłaty z zysku, chociaż nie wszędzie, zasilając opustoszone w grudniu portfele. Jednak, jak pokazuje życie żniwa handlowców kończą się z końcem grudnia i w styczniu znikają kolejki przed kasami marketów. Zatem w pierwszym kwartale nie powinien istnieć silny popyt, który skutkowałby znaczącym wzrostem cen.

Biorąc pod uwagę ilość oraz wagę argumentów za i przeciw podwyżce stóp procentowych poparłbym tym razem gołębią część Rady, od której decyzji może wiele zależeć w naszej gospodarce, chociaż na wiele zjawisk nie mamy już wpływu, gdyż ich geneza leży daleko poza granicami naszego kraju. Nie muszą się spełnić czarne, niejednokrotnie tendencyjnie przesadzone wizje niektórych renomowanych firm zachodnich, które nie potrafiły przewidzieć oraz zapobiec problemom u siebie.

Jan Mazurek