Tylko do 14 kwietnia użytkownicy telefonów ze starszymi wersjami Androida będą mogli korzystać z usługi Google Wallet. Wyszukiwarkowy gigant zdecydował się postawić wszystko na jedną kartę – przesiada się na technologię NFC HCE, która wymaga najnowszej edycji systemu.
Skrót HCE warto zapamiętać, bo w świecie płatności mobilnych robi właśnie zawrotną karierę. Jeszcze trzy miesiące temu Host Card Emulation było tylko ciekawostką, dostępną dla nielicznych eksperymentatorów korzystających z urządzeń Blackberry lub oprogramowania Cyanogenmod. Decyzja Google, aby włączyć możliwość dokonywania płatności NFC bez wykorzystania bezpiecznego elementu, pchnęła naprzód nieco skostniały rynek zbliżeniowych płatności telefonem.
Przypomnijmy, że HCE umożliwia telefonom udawanie zbliżeniowej karty płatniczej. Dane karty nie muszą już być przechowywane na tzw. bezpiecznym elemencie, czyli specjalnym czipie umieszczonym w urządzeniu lub na karcie SIM. Możliwe jest dostarczanie ich np. on-line, z „chmury”.
Trudne losy portfela Google
Premiera Google Wallet w 2011 roku była sensacją w świecie m-płatności. Wydawało się, że płatności NFC, mające wsparcie giganta, szybko przyjmą się na amerykańskim rynku. Google starał się zachować rynkową neutralność – nie pobierał opłat od wydawców kart umieszczanych w portfelu i dopuszczał współpracę ze wszystkimi bankami.
Szybko okazało się, że początki będą trudne. Operatorzy skupieni wokół inicjatywy Isis i tworzący własny mobilny portfel nie mieli ochoty na współpracę. Brakowało także kompatybilnego sprzętu – jedynym dostępnym modelem był Nexus S, posiadający wbudowany bezpieczny element kontrolowany przez Google. Potem przyszły pierwsze wpadki wizerunkowe i kłopoty z siecią Verizon, blokującą możliwość instalacji aplikacji Wallet.
Po ponad roku Google zmienił model działania. Wallet 2.0 zbliżył się do schematu „portfela w chmurze”. Klient otrzymywał wraz z aplikacją wirtualną przedpłaconą kartę MasterCard, a właściwe karty, z których chciał korzystać, zapisywane były na serwerach dostawcy. „Karta proxy” była obciążana w momencie płatności w sklepie, a później następowało obciążenie właściwej karty wybranej przez użytkownika. Skończyły się kłopoty z dostarczaniem karty do bezpiecznego elementu, ale Google ponosił koszty łańcuszka transakcji, od których naliczano standardowe opłaty (dla operacji card not present).
W 2013 r. Google zaczął wydawać plastikową, fizyczną kartę towarzyszącą mobilnemu portfelowi. Krytycy kpili, że to ostateczne przyznanie się do porażki idei płatniczego NFC w telefonie. Okazało się jednak, że firma z Mountain View ma jeszcze coś w zanadrzu.
Wygodna chmura
Gwałtowna przesiadka na technologię NFC HCE odetnie od mobilnego portfela część klientów nieposiadających jeszcze Androida 4.4, ale da Google możliwość znacznego uproszczenia procesu dostarczania na urządzenie danych kart płatniczych. Być może pozwoli to systemowi ruszyć raźniej z miejsca i za pewien czas osiągnąć większą skalę działania.
O HCE usłyszymy zapewne już niedługo również w Polsce. Podobno skorzysta z tej technologii jeden ze schematów m-płatności, który radzi sobie bez kart płatniczych. Telefon w trybie emulacji karty może komunikować się dowolnym terminalem obsługującym karty zbliżeniowe. To może pozwolić szybciej budować sieć akceptacji, a klienci zyskają opcję łatwego płacenia „tapnięciem” bez męczącego wpisywania cyferek czy skanowania kodów QR. Z biegiem czasu na rynku będzie przybywać urządzeń z najnowszym Androidem, a NFC i HCE pewnie staną się nierozłączną parą.