Gość Przeglądu Finansowego Bankier.pl: Michał Słysz, Investors TFI

Jak najbardziej są to czynniki fundamentalne. Jeśli przyjrzymy się poszczególnym surowcom, to widzimy, że ich ceny są dyktowane prawie wyłącznie przez czynniki fundamentalne. I dotyczy to zarówno surowców, których ceny rosną, jak i tych, których ceny spadają. Naturalnym jest, że uwaga mediów skoncentrowana jest na tej grupie surowców, która zachowuje się najlepiej, w szczególności na żywności i ropie, jest jednak szereg takich jak cynk, ołów, czy nikiel, które tracą na wartości, a również na tych rynkach fundusze są bardzo aktywne. Jako reguła, ceny są przeważnie dyktowane przez czynniki fundamentalne, fundusze spekulacyjne przyczyniają się do ich zwiększonej zmienności – zarówno w górę, jeśli czynniki fundamentalne temu sprzyjają, tak jak to jest w przypadku ropy czy miedzi, jak i w dół wtedy, kiedy czynniki fundamentalne przemawiają za spadkiem cen.

Ludzie od zawsze cenili złoto i traktowali je jako środek tezauryzacji. Obecnie złoto znowu rozgrzewa wyobraźnię przeciętnego Kowalskiego. Dlaczego tak się dzieje, jakie są perspektywy na najbliższe miesiące?

Opisując sytuację na rynku złota w sposób możliwie syntetyczny: wzrost ceny złota jest odzwierciedleniem utraty zaufania do gospodarki amerykańskiej. Najbardziej zewnętrznym tego przejawem jest oczywiście utrata wartości dolara do innych walut. Najuważniej obserwowaną parą walutową jest eurodolar, w związku z czym mówi się, że korelacja między ceną złota a kursem eurodolara jest bardzo wysoka. Trzeba jednak mieć świadomość, że spadek kursu dolara jest jedynie zewnętrznym przejawem zjawiska, które jest znacznie szersze i głębsze, a które opisać można właśnie jako utratę zaufania do gospodarki amerykańskiej. Jest ono z punktu widzenia globalnego systemu finansowego niezmiernie istotne, bo dolar jest podstawową walutą rezerwową niemal dla wszystkich walut krajowych.

To jest najważniejsza sprawa przy ocenie trendu, który trwa już siedem lat. Rosnąca inflacja jest dodatkowym czynnikiem, ale bierze się ona właśnie z tego, że dolara w ciągu ostatnich dekad wyprodukowano za dużo. Inną konsekwencją długoletniej ekspansji monetarnej FED jest przyrost rezerw dewizowych w bankach centralnych tych krajów, które mają bardzo duże nadwyżki handlowe. Mam tutaj na myśli oczywiście głównie Azję, ale też niektóre kraje Ameryki Południowej. Coś z tymi rezerwami trzeba zrobić, a złota w rezerwach banków centralnych Chin czy Indii jest bardzo mało. Naturalną tendencją w warunkach spadku ceny dolara jest dywersyfikowanie się z rezerw dolarowych w inne waluty. Pierwszym celem jest euro, jednak fundamentalnie nie jest ono wiele zdrowszą walutą od dolara, więc nie ma żadnych powodów by zastąpiło go w długim okresie. Naturalnym aktywem, które powinno stanowić podstawę do emisji walut jest złoto, i było tak zawsze, z wyjątkiem bardzo krótkiego, w ujęciu historycznym, czasu ostatnich kilkudziesięciu lat.

Jak w profesjonalny sposób można w Polsce inwestować w złoto? Co prawda cena uncji wyrażona w dolarach wzrosła w znaczący sposób, ale równolegle umocnił się złoty i zysk wyrażony w naszej walucie wcale nie jest już taki szokujący.

Najprostszą metodą jest oczywiście kupno fizycznego złota, co w Polsce można zrobić w sposób w miarę opłacalny. Inną metodą jest lokowanie środków w fundusze inwestycyjne. W Polsce funduszy inwestujących głównie w złoto jest niewiele, ja mam przyjemność zarządzać jednym z tych nielicznych. Duża oferta jest za granicą, jeżeli ktoś czuje się na siłach, by spróbować swoich możliwości np. na rynku amerykańskim, który oferuje m.in. exchange-traded funds bazujące na złocie i srebrze.

Z czego Pana zdaniem wynika stosunkowo słabe zainteresowanie inwestorów zakończoną pod koniec maja subskrypcją certyfikatów funduszu Investor Gold FIZ?
W historii doświadczyliśmy już spektakularnych spadków cen tego surowca. Dlaczego tym razem miałoby być inaczej?

Niewielkie zainteresowanie naszą ofertą przypisywałbym ogólnie słabej sytuacji na rynku funduszy. Obserwowaliśmy bardzo duże zainteresowanie złotem kilka miesięcy wcześniej; gdybyśmy wówczas zrobili emisję, zapisy prawdopodobnie byłby dużo wyższe.
Od 7 lat na rynku metali szlachetnych mamy dosyć mocne i stabilne wzrosty i nie powiedziałbym żeby, w porównaniu ze zmiennością cen innych surowców takich jak metale przemysłowe czy ropa, zmienność cen złota była szczególnie wysoka. Również gdy porównuje się ją ze zmiennością rynków akcji, to jest ona umiarkowana.

Jak Pan ocenia obecną sytuację na rynku finansowym w Polsce? Co mają robić drobni inwestorzy? Jakie są Państwa przewidywania, co do rozwoju sytuacji przez najbliższe kilka miesięcy?

Jeśli chodzi o akcje, to wydaje mi się, że Ci, którzy mają pieniądze w portfelu powinni poczekać na lepszy moment do kupna. Wynika to zarówno z powodów fundamentalnych – nie widać w tej chwili przesłanek do odwrócenia się negatywnych tendencji w gospodarce światowej, która w sposób naturalny rzutuje również na naszą sytuację gospodarczą – jak i z powodów technicznych. Aby doszło do stabilniejszych wzrostów, potrzebny jest okres konsolidacji, który po tak mocnych spadkach, będzie trwał przynajmniej kilka miesięcy.


Artykuł pochodzi z archiwalnego numeru Przeglądu Finansowego Bankier.pl.


Chcesz otrzymywać aktualne informacje, nowe wywiady oraz podsumowanie najważniejszych wydarzeń mijającego tygodnia ze świata finansów?


Zapisz się na bezpłatną subskrypcję Przeglądu Finansowego Bankier.pl, by w każdy poniedziałek otrzymywać najnowszy numer naszego tygodnika.

Zapraszamy na http://www.bankier.pl/przeglad/!