Gość Przeglądu Finansowego Bankier.pl: Michał Staszkiewicz, Franklin Templeton Investments

Klientem funduszy zagranicznych może być każdy z nas. Nie ma ograniczeń co do wieku, płci czy skłonności do ryzyka inwestycyjnego. Fundusze zagraniczne to nic innego niż fundusze lokalne, za wyjątkiem miejsca ich rejestracji i doświadczenia zespołu zarządzającego. Polski rynek kapitałowy jest dość młody, a wraz z nim powstawały lokalne fundusze inwestycyjne. Fundusze zagraniczne mają znacznie bogatsze doświadczenia chociażby z tego powodu, że przeżyły więcej okresów hossy i bessy. Każdy z takich okresów był dla nich dobrą lekcją, pokazującą cykliczność rynków oraz możliwości zarabiania pieniędzy. Franklin Templeton Investments istnieje na rynku od ponad 60 lat i jego strategie uwzględniają najlepsze i sprawdzone rozwiązania inwestycyjne.
Inwestowanie za granicą zawsze wiąże się z przewalutowaniem., za wyjątkiem inwestycji w walucie bazowej funduszu; zwykle jest to dolar amerykański lub euro.
Nie chciałbym, aby klienci funduszy zagranicznych traktowali inwestycje jako grę walutową i postrzegali umocnienie walut zagranicznych do złotówki jako dodatkowy zysk – to też może być elementem ryzyka.

Ryzyko związane z kursem walutowym większości osób kojarzy się głównie z kredytami w walutach obcych. Wiadomo, że można na tym zarówno zyskać, jak i stracić.

Towarzyszące nam wzmocnienie złotówki wpływa na rentowność inwestycji w fundusze zagraniczne wyrażoną w złotych. Jest to element ryzyka inwestycyjnego, ale z drugiej strony w przypadku osłabienia złotówki, motorem znacznie poprawiającym stopę zwrotu. Dla samych funduszy umocnienie walut względem USD lub euro może być okazją do ponadprzeciętnych zysków wynikających nie tylko z inwestycji w aktywa bazowe (akcje, obligacje lub inne) ale także waluty tych rynków.

Fundusze zagraniczne to wciąż niewielki fragment rynku usług finansowych w Polsce. Szansą ich rozwoju może być trwający obecnie okres dekoniunktury na krajowym rynku. Czy możemy się spodziewać większej aktywności funduszy zagranicznych?

Patrząc na rozwój dostępności funduszy zagranicznych na świecie należy stwierdzić, że naturalnym będzie wzrost ich obecności w Polsce. Następuje on w wyniku zainteresowania klientów, zwiększenia atrakcyjności oferty produktowej. Ostatni czas na giełdach pokazał, że jest więcej możliwości do oszczędzania i zarabiania pieniędzy na całym świecie niż w pojedynczym kraju. Nie bez znaczenia jest tu także rozproszenie ryzyka inwestycyjnego, słowem – bezpieczniej i z większymi perspektywami.

Coraz częściej słychać głosy, że bessa się wkrótce skończy. Stwierdził tak między innymi będący w połowie lipca w Polsce dr Mark Mobius. Czy to oznacza, że teraz jest dobry czas na inwestycje?

Podobne pytanie zadano Markowi Mobiusowi podczas zeszłorocznej wizyty w Polsce, wtedy odpowiedział, że „Najlepszy czas na inwestycje jest wtedy gdy mamy pieniądze”- czyli, każdy moment jest dobry. W inwestycjach ważna jest konsekwencja i jakość spółek, które kupujemy.

Na świecie zapanowała obecnie moda na inwestowanie w surowce oraz tzw. produkty strukturyzowane. Czy dla polskiego inwestora jest to dobra alternatywa wobec spadających notowań akcji na giełdach?

Inwestując w produkty strukturyzowane musimy pamiętać, że godzimy się na ograniczony zysk. Skoro wierzymy we wzrost aktywu, na którym oparty jest produkt to, dlaczego nie zainwestujemy w niego bezpośrednio? Jest to niezmienny element towarzyszący zasadzie „nie ma zysku bez ryzyka”.

Polskie społeczeństwo wciąż wymaga edukacji i podnoszenia świadomości finansowej. Jak w tej sytuacji można zachęcić Polaków do inwestowania w fundusze zagraniczne?

Odpowiedź jest prosta, inwestowanie na rynku polskim jest ograniczaniem swoich możliwości do zarabiania pieniędzy poprzez lokowanie środków na rynku, który stanowi tylko 0,8% kapitalizacji światowych giełd. Za granicą jest wiele tańszych i czasem prężniejszych firm. Kto nie lubi kupować wtedy, gdy jest taniej, np na rynkach zagranicznych? Przecież tak chętnie jeździmy tam chociażby po doskonałej jakości elektronikę.

Zagraniczne fundusze powtarzają jak mantrę, że najważniejsza jest dywersyfikacja. Jaki sposób dywersyfikacji zalecalibyście dla polskiego inwestora?

Nie ma jednoznacznej odpowiedzi, jaka dywersyfikacja jest najlepsza. Budowa portfela inwestycyjnego to trudna sztuka. Zależy ona od naszej skłonności do podejmowania ryzyka inwestycyjnego, oczekiwanej stopy zwrotu i horyzontu inwestycyjnego. Rozproszenie ryzyka poprzez dywersyfikację umożliwia uzyskiwanie stabilnych wyników we wszystkich fazach cyklu koniunkturalnego.

Wielu Polaków w ostatnim roku wystraszyło się inwestycji w akcje i fundusze wyższego ryzyka. Coraz chętniej korzystają z bezpieczniejszych instrumentów finansowych. Czy z Pana punktu widzenia np. obligacje są dobrą inwestycją w tych czasach?

Obligacje są dobrą inwestycją w każdych czasach i powinny być nierozłączną częścią każdego portfela. Nie zapominajmy o nich. Stabilizują dochód oraz dają naprawdę dobrze zarobić, a najlepiej pod okiem profesjonalistów.


Artykuł pochodzi z archiwalnego numeru Przeglądu Finansowego Bankier.pl.


Chcesz otrzymywać aktualne informacje, nowe wywiady oraz podsumowanie najważniejszych wydarzeń mijającego tygodnia ze świata finansów?


Zapisz się na bezpłatną subskrypcję Przeglądu Finansowego Bankier.pl, by w każdy poniedziałek otrzymywać najnowszy numer naszego tygodnika.

Zapraszamy na http://www.bankier.pl/przeglad/!