Gość specjalny Przeglądu Finansowego Bankier.pl: Eric Tomlinson, Wiceprezes MasterCard Europe Debit

Polska jest dla nas bardzo ważnym krajem. Jedną z najbardziej charakterystycznych cech polskiego konsumenta jest wielki apetyt na innowacje. Podobnie jest w przypadku Turcji. W Polsce jest jednak nadal wiele do zrobienia w kwestii upowszechniania kart płatniczych. Trzeba m.in. uzyskać szeroką akceptację kart, edukować ludzi, aby płacili kartami, a nie tylko wypłacali z bankomatów gotówkę. Na tym należy się skoncentrować w pierwszej kolejności. Dopiero później można podejmować kolejne kroki.

Wszyscy zastanawiają się nad kosztami korzystania z kart. Używanie kart wiąże się z dość dużymi kosztami dla sprzedawców. Obok Komisji Europejskiej, nawet lokalny Urząd Ochrony Konkurencji i Klientów chce zmusić MasterCard do obniżenia prowizji interchange. Czy prowizje nie mogą być niższe?

Musimy dokonać jasnego podziału pomiędzy kosztem a prowizją. Często słyszy się, że np. Holandia ma tylko 2% prowizję, więc musi to być najbardziej efektywny system. Ale taki nie jest, przynajmniej nie w długim terminie. Koszt przetwarzania i przeprowadzania transakcji to jedna rzecz, natomiast prowizja za korzystanie z karty to kompletnie odrębny temat. Prowizja przenosi wartość pomiędzy różnymi graczami, którzy ponoszą koszty utrzymania całego systemu. Jeśli popatrzymy na koszty utrzymania rozwiązania międzynarodowego, to siłą rzeczy muszą one być niższe niż systemu lokalnego. Wszystko ze względu na efekt skali. W niektórych krajach miały zresztą miejsce takie przypadki, że gdy wprowadzano system MasterCard czy Maestro, to banki, które do tej pory nie pobierały prowizji stwierdziły, że właśnie nadarza się okazja, żeby ją wprowadzić. Ale jest to odrębny temat, który ma mało wspólnego z MasterCard. Przedsiębiorcy w różnych krajach mogą się martwić tym, że wzrosną im koszty prowadzenie działalności, jeśli zostanie wprowadzony nowy, międzynarodowy system płatności. Moim zdaniem tak jednak nie jest, bo ze względu na swoje rozmiary i skalę działania, taki system musi być tańszy w obsłudze. Odrębnym tematem jest natomiast to, co się stanie z prowizją. Tutaj potrzebna jest odrębna dyskusja. Jednak przy rozwoju produktu próbowaliśmy na różne sposoby myśleć o wartości. Nie myśleliśmy o tym, żeby mówić że mamy system oparty o czterech partnerów, czyli organizację płatniczą, banki, firmy rozliczeniowe i w końcu sklepy, a produkt ma do siebie przyczepioną prowizję. Zadaliśmy sobie pytanie – czego przedsiębiorca chce, ile jest gotów za to zapłacić i – w końcu – ile gotów byłby zapłacić konsument. Uważamy, że właściwe jest przekazywanie wartości każdej z zaangażowanych stron, bo inaczej banki nie będą miały żadnego interesu, żeby promować rozliczenia za pośrednictwem kart. Zatrzymałoby to innowację i wbrew pozorom zwiększyło koszty. A to wszystko jest złe dla przedsiębiorców. Jeśli porozmawiać z naprawdę dużymi firmami, chociaż będą narzekać, to zgodzą się z taką argumentacją. Powiedzą, że nie leży to w ich interesie. Mają świadomość, że jeśli wyjmie się wartość z systemu, to nie będzie już w ogóle innowacji, a to jest przecież ważna płaszczyzna dla każdego, bo inaczej na zawsze będziemy przywiązani do gotówki. Polska jest kluczowym krajem w zjawisku, które można nazwać „wojną przeciwko gotówce”. Wysiłki Banku Centralnego, Związku Banków Polskich, a nawet Ministerstwa Finansów idą naszym zdaniem w dobrym kierunku.

Dużo mówi Pan o innowacjach. Czy mają one duże znaczenie dla MasterCard? Jaka jest Wasza strategia w tym zakresie?

Jeszcze do niedawna nie do końca zdawaliśmy sobie sprawę, jak strategiczna i ważna jest innowacja. Przedtem, gdy mieliśmy nową, interesującą technologię, sprzedawaliśmy ją jakiemuś bankowi. Zatem to MasterCard, a nie bank, podsuwał nowe technologie konsumentowi. Postanowiliśmy to jednak zmienić. Jeśli chcemy być w centrum biznesu, musimy zacząć funkcjonować jak firmy z segmentu FMCG, które naprawdę rozumieją swoich klientów. Te podmioty wręcz „wchodzą w skórę” klienta, rozumieją jego frustracje, emocje. Zdziwiliśmy się, że nawet zwykłemu debetowi można dodać wiele walorów. W wielu przypadkach jest to odbiór tego, w co opakuje się dany produkt, a to dodaje o wiele więcej wartości niż dotychczas. W zeszłym roku zaczęliśmy pracę nad ponownym zdefiniowaniem karty debetowej. Współpracowaliśmy z McKinsey i innymi firmami, aby stworzyć cały proces innowacji. Rozpoczyna się od zrozumienia możliwości, szans i okazji. To wszystko tworzy się w obszarach zainteresowania klientów posługujących się gotówką, a także przedsiębiorców. Wszędzie tam, gdzie MasterCard ma odpowiednie narzędzia i właściwe zdolności do gry rynkowej. Gdy wszystkie te czynniki się połączą, można mówić o obszarze szansy. Znaleźliśmy osiem takich obszarów, które są stosunkowo stałe i właśnie w tych obszarach będziemy wprowadzać nasze innowacje w przyszłości. Patrzymy na to z całkowicie innej perspektywy – słuchamy, co mają do powiedzenia konsumenci, przedsiębiorcy, firmy telekomunikacyjne i inni nasi obecni i potencjalni klienci. Następnym etapem są pomysły, które spajane są w koncepcje. W tym procesie uzyskaliśmy 35 koncepcji. Z tych licznych koncepcji budujemy kilka propozycji, które przedstawiają wartość dla konsumenta, dla przedsiębiorcy i które mogą pomóc w codziennym życiu. Wszystko, co wprowadzamy jako funkcja albo technologia, ma pomóc w życiu naszych klientów. Tym właśnie jest koncepcja. Następnie wracamy na rynek, aby to przetestować. Uzyskaliśmy świetne rezultaty, zostały one przyjęte przez konsumentów z dużą akceptacją i aż ciężko pomyśleć, że chodzi tu o zwykły debet i kartę debetową. Bazując na tych wynikach wzięliśmy ostatecznie pięć koncepcji i stworzyliśmy z nich porządne, twarde propozycje. Jedna z nich to możliwość ustawienia całej palety funkcji przez klienta, który jest nimi zainteresowany. Zależnie od tego, w jakim jest się wieku i ile chce się sobie przeznaczyć środków oraz jakie środki i funkcjonalności udostępni wystawca karty, można dobrać sobie, np. przez Internet, wiele różnych funkcjonalności. Planujemy, że ta innowacja będzie dostępna już w kwietniu przyszłego roku. Wiele z tych pomysłów zmieni dzisiejszy wizerunek karty debetowej. Wzięliśmy zatem pięć koncepcji, które obecnie wprowadzamy i rozwijamy, ale pozostało nam jeszcze 30. One poczekają 2,3 lata, będą się zmieniać wraz ze zmianami rynku, a potem nastąpi ciekawy proces ich „odświeżania”. Tak więc w MasterCard nie ma tylko jednego projektu. Poprzez projekty związaliśmy się blisko z innowacjami – są one teraz częścią całego procesu rozwoju produktu. Było to dla nas bardzo ekscytujące. Jako dla detalistów, którzy robią to już od dłuższego czasu, odkrycie, że można używać tego procesu w przemyśle finansowym było bardzo interesujące.

Niektóre z innowacji są wymuszane przez regulatorów. Zastanawiam się zatem nad tym, co może zmienić SEPA (Single Euro Payments Area) dla polskich klientów. Jakie to mogą być zmiany?

SEPA obniży koszty, także dla krajów, które nie będą w SEPA i strefie euro. Rynek stanie się bowiem bardziej konkurencyjny. W wyniku konsolidacji całego europejskiego rynku zmniejszy się liczba większych, lokalnych graczy i rozpocznie się walka o prymat w biznesie. Uważam, że gdy europejskie rynki zostaną otwarte, ceny obniżą się.

Nawet w Polsce?

Nawet w Polsce (śmiech). Polska najwidoczniej jest bardzo nietypowym krajem, jeśli chodzi np. o stawki prowizji. Jednak w Polsce zawsze były takie karty jak MasterCard, Maestro, czy Visa. Byliście zatem i tak brani pod uwagę w planach SEPA. Możecie podróżować ze swoimi kartami po całym świecie – działają tak samo lokalnie, jak i w każdym innym miejscu. W Europie dotychczas bardzo mało było wspólnej funkcjonalności kart płatniczych. Różnicę, którą przede wszystkim zauważycie, można zobrazować przykładem: jeśli teraz możecie zmieniać swój PIN w Polsce, to będziecie mogli zmieniać go także np. w Wielkiej Brytanii, czy gdziekolwiek indziej. To właśnie umożliwi SEPA – bo ta funkcjonalność będzie dostępna dla każdego, kto posiada ową markę czy kartę. W tym momencie nie jest to możliwe.

A czy już wiadomo, kiedy będzie można?

To będzie działo się stopniowo. Obecnie wprowadzamy taką możliwość. Jeśli klient korzysta z karty MasterCard lub Maestro, to ta funkcja będzie dostępna dla wystawcy karty. Ale nie jest ona obligatoryjna. Uważamy jednak, że to ma sens i banki będą ją udostępniać. Weźmy za przykład tankowanie samochodu na stacjach bezobsługowych. Znaleźliśmy w Europie 16 różnych sposobów przeprowadzania tego procesu. Wszystkie całkowicie różne. Postanowiliśmy odwołać się do podstaw tego systemu. Wzięliśmy kombinację tego, co robili Belgowie i Holendrzy i wbudowaliśmy to w karty Maestro. System polega na tym, że po włożeniu karty do dystrybutora i wprowadzeniu hasła, rozpoczyna się tankowanie paliwa, które trwa do momentu, gdy na koncie nie będzie wystarczającej kwoty. Obecnie ta funkcja jest dostępna dla każdego wystawcy karty. Jeśli będzie aktywna na karcie Polaka, to będzie on mógł jeździć po całej Europie i tankować na każdej stacji według tego samego schematu. Inne rozwiązanie nie wchodziło w grę, bo byłoby to zbyt kosztowne. Nie byłoby możliwe np. przetworzenie wszystkich 16 schematów i 150 funkcji tak, aby były takie same w całej Europie.

Czy według Pana stworzenie nowego paneuropejskiego systemu, konkurencyjnego dla VISA czy MasterCard, to zły pomysł? Takie można bowiem odnieść wrażenie słuchając wypowiedzi przedstawicieli tych dwóch organizacji.

Nie uważam, że jest to zły pomysł, bo przecież konkurencja jest dobra. Pod warunkiem, że jest wystarczająco dużo miejsca na rynku na trzecią organizację. Według mnie pojemność rynku stwarza możliwości dla trzeciego systemu i MasterCard nie ma nic przeciwko temu. Jest tylko jeden problem. Kto za to zapłaci? Bo trzeba pamiętać, że koszty będą liczone w miliardach euro. Przedstawiciele banków z waszej części Europy stwierdzają: „Mamy Maestro, MasterCarda, VISĘ. Teraz chcecie, żebyśmy zainwestowali w lokalny system. Dlaczego, skoro to co jest sprawdza się doskonale?”. I to jest moim zdaniem świetne pytanie. Rzeczywiście, nie ma to żadnego sensu. Jeśli zatem chodzi o robienie dobrego biznesu – to dobrze, to zwiększa konkurencję. Ale nie należy tego robić z pobudek politycznych. I to właśnie mówi MasterCard, to właśnie mówią banki. A na rynku rzeczywiście jest jeszcze miejsce dla nowego gracza.

Brzmi to dobrze, jednak niektóre duże europejskie banki stwierdzają, że trzeci duży, europejski gracz, to jest jednak całkiem dobry pomysł…

Oczywiście, że to dobry pomysł – tak długo, jak płaci ktoś inny (śmiech). Wszyscy zgadzamy się, że to dobry pomysł, ale jest on drogi. Dobry, dopóki ma się system podobny do VISY czy MasterCard, jak np. EAPS, gdzie wszystkie istniejące schematy pozostają na miejscu, a dodatkowo występuje bilateralne połączenie, żeby ta karta mogła działać w innym kraju. Problemem w tym wypadku jest użyteczność. Nie można generować nowych funkcji. Inaczej wszystkie kraje i poszczególne banki będą musiały przeprowadzić rozwój we własnym zakresie, w tempie najwolniejszego. Poza tym muszą się zgodzić co do wszystkiego, a to jest po prostu niemożliwe. Generuje się wówczas dodatkowe koszty, itd. Uważam, że nie jest to dobry pomysł, bo nigdy nie zbuduje się z tego wartości dodanej. Jeśli są biznesowe przesłanki do przeprowadzenia tego projektu – nie widzimy przeciwwskazań. Jednak tylko jeśli nie jest on forsowany z powodów politycznych, bo to nie ma sensu.

Co sądzi Pan o płatnościach przez telefon komórkowy? Jak reaguje na to MasterCard? W Polsce pojawił się ostatnio nowy gracz, który chce wprowadzić właśnie taką usługę i jest konkurencją dla dotychczasowych systemów płatniczych.

I znowu. Jeśli jest sprawnie działającą konkurencją – to dobrze. Jest wiele rzeczy, które widzimy ostatnimi czasy. Po pierwsze: technologia autoryzacji. Szczerze mówiąc, jest to ta prosta część. Firmy telekomunikacyjne mają wszystko, co jest potrzebne do obsługi od strony technicznej – systemy billingów itd. Ale pojawiają się inne aspekty, z którymi mogą sobie nie poradzić. I właśnie one powstrzymywały je od takich działań w przeszłości. Bo przecież zawsze miały potrzebne do tego technologie. Jednak, gdy pojawiała się kwestia ryzyka z tym związanego, mówiły „to jednak nie jest nasz interes”. Uważam, że sukces odniosą przede wszystkim wspólne przedsięwzięcia telefonii komórkowych i banków. To rzeczywiście w pewnych przypadkach jest dla nas konkurencja, ale to także bardzo dobry obszar dla innowacji. Cały czas ściśle współpracujemy z dużymi operatorami sieci komórkowych w ramach rozwoju nowych pomysłów i rozwiązań. Banki mogą uważać to za potencjalną groźbę, ale uważam, że te firmy, które odniosą największe sukcesy, będą działały partnersko z bankami. Banki mają po swojej stronie cały sztab zarządzania ryzykiem, w czym tamci ludzie nie są dobrzy. Są oni wykwalifikowani w zakresie technologii mobilnej, a nie w zarządzaniu ogromnym ryzykiem związanym z płatnościami. Teraz, gdy istnieje PSD (Payment System Direct), nie trzeba posiadać nawet licencji banku, żeby podejmować takie działania. Myślę jednak, że operatorzy dalej będą obawiali się wejścia w ten trudny i ryzykowny obszar rynku. W tych wspólnych przedsięwzięciach brać będą udział naprawdę znaczący gracze. Mogą stworzyć poważną konkurencję dla banków i ich systemów płatności.

I na koniec pytanie o płatności w internecie. Wasz największy konkurent umożliwia płacenia kartami Visa Electron w internecie. Maestro wciąż nie ma takiej funkcjonalności…

Karta Maestro oczywiście może być używana przez internet, jednak transakcja może nie zostać zaakceptowana, dopóki nie jest rzeczywiście bezpieczna. Jest to bowiem obietnica Maestro – mechanizm ma być w pełni bezpieczny. W tym momencie mamy do czynienia z wieloma oszustwami, szczególnie w krajach, które powstrzymały oszustwa „face to face”, jak np. Wielka Brytania czy Francja. Wszystkie transakcje przestępcze są obecnie przenoszone do sieci. W Irlandii wstrzymano właśnie zakupy takimi kartami przez internet, bo nie mogli sobie poradzić z oszustwami. Świat się zmienia. Jeśli odetniemy jeden obszar, to złodzieje skoncentrują się na innym. W innych kartach może być tak, że wpisujesz swój PIN i nieważne, czy karta jest z chipem czy nie, twój PIN może pojawić się gdzieś całkiem indziej na świecie. Nie możemy pozwolić na to, żeby karta Maestro była używana w sieci bez odpowiedniego zabezpieczenia. Karta może zawsze zostać przyjęta – działa to znakomicie. Ale nie jest to obligatoryjne i operacja nie zostanie zaakceptowana bez specjalnego kodu zabezpieczającego.

Dziękuję bardzo za rozmowę.

Dziękuję.


Artykuł pochodzi z archiwalnego numeru Przeglądu Finansowego Bankier.pl.


Chcesz otrzymywać aktualne informacje, nowe wywiady oraz podsumowanie najważniejszych wydarzeń mijającego tygodnia ze świata finansów?


Zapisz się na bezpłatną subskrypcję Przeglądu Finansowego Bankier.pl, by w każdy poniedziałek otrzymywać najnowszy numer naszego tygodnika.

Zapraszamy na http://www.bankier.pl/przeglad/!