Gra po omacku w przededniu gigantycznych ofert

Ubiegłotygodniowe przejazdy cenowe na walorach plasującego wkrótce nową emisję PKO BP nasuwają minorowy wniosek, że w kraju nad Wisłą chyba żadna prywatyzacja nie może przebiec w pełni spokojnie i normalnie. Niekończąca się historia z PZU, argentyński tasiemiec pod tytułem „prywatyzacja LOTu” (a raczej nieLOTu, patrząc jego na dokonania finansowe) i od lat przesuwane inne publiczne emisje tworzą nam wizerunek raczej z pogranicza pakistańsko-indyjskiego niźli ze Środkowej Europy.

Od środy, 7 października przez tydzień na rynku w obrocie będą prawa poboru akcji nowej emisji banku, wydzielone ze starych akcji w miniony czwartek po zamknięciu sesji. Aby zapisać się na jedną akcję należy dysponować 4 pp, których teoretyczną wartość oszacowano w piątek na 2,58 zł. Niewątpliwie pokusa do gwałtownych zmian notowań PKOBP będzie duża, gdyż silniej się to przełoży na cenę samych praw. Ćwierćmilionowy wolumen emisji oznacza pojawienie się na rynku 1 mld praw poboru. Z grubsza licząc zmiana jednostkowej ceny akcji o 2 zł przełoży się na 50-groszowe wahnięcie ceny pp, które niesie ze sobą dalece mocniejszą zmianę wyrażoną w procentach (w ciągu kilku sesji praktycznie nie ma szans zejścia notowań akcji poniżej 20 zł z obecnych 32).
 
Jeszcze nie zdążą opaść emocje wokół tej emisji opiewającej na 5 mld zł, gdy pojawi się nowa gigantyczna oferta Polskiej Grupy Energetycznej. Będzie to największy polski podmiot notowany na naszej giełdzie, co nieuchronnie wymusi przetasowania w składzie indeksu WIG20 (pytanie: czy Zarząd Giełdy dokona ich dopiero przy okazji wygasania grudniowych serii kontraktów futures i opcji za niemal 3 miesiące?). Zrodzi to konieczność przemodelowania portfeli wśród dużych inwestorów, tak by odzwierciedlały one realną wagę poszczególnych walorów w indeksach.

Z powyższych dwóch powodów prognozowanie zasięgów zmian indeksu WIG20 w najbliższych tygodniach przypominać będzie grę w ciemno bardziej niż kiedykolwiek. Widmo dużych ofert skusi kilka znaczących zagranicznych podmiotów inwestujących w naszym regionie, co już sygnalizuje umacniający się złoty. W przypadku gdy na rachunkach graczy instytucjonalnych znajduje się niewiele gotówki, będą oni zmuszeni zrobić miejsce pod nowe inwestycje poprzez redukcję zaangażowania w posiadane inne walory.
 
Ogólnie jednak, patrząc na coraz bardziej wątłą kondycję większości zagranicznych giełd, zdaje się że podaż akcji tak czy inaczej wkrótce się pojawi. Brak solidnej korekty ośmiomiesięcznego rajdu karmionego na wyrost nadziejami na koniec recesji i wmawianiem wszem i wobec zwycięstwa nad kryzysem tworzy zalążek silniejszej i gwałtowniejszej przeceny.

Najbardziej dramatycznie – zarówno na parkietach jak w codziennym życiu – przebiega zderzenie subiektywnych złudzeń z twardymi, psychicznie nieakceptowalnymi realiami, do których i tak kiedyś trzeba się dostosować. Bezrobocie w USA uparcie nie spada, etatów w sektorze pozarolniczym ubywa, trwa stagnacja w przemyśle i usługach (do niedawna zbyt mocno podniecano się korekcyjnymi drgnięciami wskaźników PMI), a ceny akcji praktycznie nie oddają zdobytego pola. Powstaje pytanie warte wiele miliardów: czy mylą się nader silne parkiety czy też cała słaba gospodarka?

W dalszej części bieżącego tygodnia czeka nas niewiele danych makroekonomicznych. Warto spośród nich wyróżnić brytyjski oraz amerykański bilans handlu zagranicznego po sierpniu (publikacja w piątek). Czwartkowe posiedzenie EBC zapewne nie przyniesie zmiany stóp procentowych w strefie euro. W takich okolicznościach ciężar uwagi przesunie się na wyniki amerykańskich gigantów za III kwartał – sygnał do startu tego gorącego sezonu już w środę po sesji tradycyjnie da aluminiowy potentat Alcoa.

Bartosz Stawiarski
Źródło: Wealth Solutions