Gracze widzą tylko pozytywne informacje

W piątek w USA wiele czynników pomagało bykom, ale najważniejsze były jednak nastroje i nadzieje. Dane makro nie mogły zaszkodzić posiadaczom akcji, chociaż były niejednoznaczne. Zamówienia na dobra trwałego użytku spadły (0,8 proc.), ale mniej niż oczekiwano (1,4 proc.). Podobnie było z zamówieniami bez środków transportu. Pamiętać trzeba o tym, że poprzednio zamówienia nieoczekiwanie mocno wzrosły, wiec taka korekta nie była niczym nadzwyczajnym. 

Raport o sprzedaży nowych domów na pierwszy rzut oka wydawał się być słabym, ale nie do końca taki był. Co prawda sprzedaż w stosunku do lutego spadła o 0,6 procent, ale ilość sprzedanych w lutym domów zweryfikowano o 6,2 procent w górę. Z tego wynika, że w marcu sprzedano zdecydowanie więcej domów niż tego oczekiwano. To plus dla tego rynku. Pozytywne jest też to, że zapas niesprzedanych domów spadł o 5,2 procent. Minusem było to, że w stosunku do zeszłego roku mediana cenowa spadła o 12,2 procent, ale tym nikt się nie przejął, bo mniej więcej o takim spadku wszyscy wiedzieli. Niełatwo jest znaleźć jednak zmianę ceny w marcu w stosunku do lutego. Nawet w oryginalnym raporcie nie ma tego we wstępnym omówieniu. Cena spadła o 3,5 procent, czyli jak na USA to bardzo mocno. Zapewne stąd ten sukces sprzedaży.

Uwaga skupiała się też na raportach kwartalnych spółek, ale nadal grano w tę samą grę: „wyniki lepsze od prognoz”. Po czwartkowej sesji raporty opublikowały m.in. Microsoft, American Express, Juniper Networks i Amazon.com. Popatrzmy, jakie to były wyniki. Microsoft po raz pierwszy w historii zarobił mniej niż rok wcześniej. Zysk spółki spadł i to aż o 32 procent. Poza tym spółka zapowiedziała, że bieżący kwartał też będzie słaby. Akcje jednak drożały, bo zarząd obiecał cięcie kosztów. Jeszcze lepiej wyglądał ten proces w przypadku American Express, który zarobił mniej o 56 procent – ale więcej od prognoz i ceny akcji rosły. Szybko rosły też ceny akcji Juniper Networks, który poniósł stratę w wysokości 4,5 mld USD. Błyszczała na tym tle Amazon.com – zysk większy o 20 procent. 

Przed sesją znowu na rynek trafiło kilka raportów kwartalnych. Honeywell opublikował wynik nieznacznie gorszy od oczekiwań, ale podniósł prognozę, a wyniki Forda były dużo lepsze od prognoz (strata 75 centów na akcje wobec oczekiwanej 1,24 dolara). I tymi wynikami ekscytował się rynek nie zwracają uwagi na zapowiadane już bankructwo Chryslera i zamykanie oddziałów przez GM (ale dostał kolejne dwa mld USD od rządu). Xerox opublikował zysk niewiele lepszy od oczekiwań, a 3 M (prawdziwa amerykańska gospodarka w pigułce) osiągnęła zysk niższy od oczekiwań (spadek o 48 procent w stosunku do zeszłego roku) i obniżyła prognozy. I co działo się z kursem 3 M? Rósł ponad trzy procent, bo zarząd powiedział, że spadek zysku powinien wyhamować „gdzieś w trzecim kwartale”… Widać wyraźnie, że to nie fundamenty, a jedynie nastroje kierują decyzjami inwestycyjnymi. 

Rynkowi oprócz danych makro i raportów spółek pomagały też drożejące surowce, co podnosiło ceny akcji w sektorze paliwowym. Indeksy przez blisko 4 godziny rosły, po czym pojawiała się chęć do realizacji zysków. Wywołana była ona publikacją przez Fed szczegółów „testu wysiłkowego” (stress test), którym ma być przeegzaminowane 19 największych amerykańskich banków. Gracze jednak szybko doszli do wniosku, że ma on wydźwięk optymistyczny. Fed stwierdził, że co prawda recesja uszczupliła kapitały wielu banków, ale obecnie „większość amerykańskich banków ma poziom kapitałów zdecydowanie przewyższający tę wartość, która jest wymagana”. Poza tym Fed potwierdził, że rząd w razie problemów jest gotów do uratowanie każdego z tych banków. Nic dziwnego, że to dodatkowo zwiększyło siłę byków. 

GPW rozpoczęła piątkową sesję od zwyczajowej już szarpaniny, ale bardzo szybko popyt pognał indeksy na północ. Nie było to nic wielkiego, ale WIG20 wzrósł o jeden procent i tam rynek wszedł w fazę wyczekiwania, w której indeksy powoli się osuwały naśladując to, co działo się na innych rynkach europejskich. Jednak od południa ta korelacja znikła. Rosnące indeksy na innych giełdach nie poprawiały u nas sytuacji. W końcu jednak popyt nie wytrzymał i rynek szybko ruszył na północ. Ostatnia godzina sesji należała już tylko do byków. WIG20 wzrósł o 3 procent, dzięki czemu tydzień zakończyliśmy wzrostem indeksów. 

Dzisiaj raport kwartalny opublikuje pierwszy bank. Co prawda Millennium nie ma w WIG20, ale gracze mogą się jego wynikami sugerować i potraktować inne banki podobnie jak właśnie Millennium. Po piątkowej, „byczej” sesji w USA ten raport może jednak nie mieć wielkiego znaczenia. Jeszcze w piątek praktycznie pewne było, że WIG20 zaatakuje szczyt z połowy kwietnia, czyli 1.792 pkt. Gdyby udało się go pokonać to droga do 1.900 pkt. byłaby otwarta. Odbicie groziłoby powstaniem podwójnego szczytu i doprowadzeniem do większej korekty, ale nie powrotu do bessy. Dzisiaj jednak problem „meksykanki” i niemieckich banków może popsuć nastroje w Europie, a to może bardzo zaszkodzić naszym bykom.
 
Piotr Kuczyński
główny analityk
Xelion. Doradcy Finansowi
Źródło: Xelion. Doradcy Finansowi