Grecja – im głębiej tym bardziej niewyraźnie

Ostatnie dwa tygodnie na rynkach rządzi jeden temat. Mniej liczą się dane z gospodarek rozwiniętych, spadające bezrobocie w Stanach i Wielkiej Brytanii, dość  wysoko (jak na warunki kryzysowe) utrzymująca się sprzedaż detaliczna, czy poprawiające ekonomistom humor rosnące wskaźniki przyszłego wzrostu gospodarczego.

Teraz najważniejsza jest Grecja! I to nie ze względu na panującą tam pogodę +18 stopni i brak wszechobecnego w Europie i Stanach śniegu, ale z uwagi na problemy finansowe tego kraju. Problemy niemałe, bo sięgające kilkudziesięciu miliardów dolarów. Oczywiście nie jest to żadna niespodzianka, że ten kraj ma kłopoty. Każdy kto przez kilkanaście lat będzie wydawał więcej niż zarabiał w końcu musi zderzyć się ze ścianą. Dla tego południowego kraju ścianą było niedawny brak zainteresowania ich obligacjami, które rynek finansowy traktuje jako wysoko-ryzykowne aktywa i każe sobie słono płacić za każde pożyczone euro.

Sprawa początkowo była przedstawiana jako wewnętrzny problem Grecji, który można rozwiązać solidnymi cięciami budżetowymi. Takie rozwiązanie było do niedawna jednomyślnie prezentowane przez UE i Europejski Bank Centralny. Teraz mówi się już o pomocy pod pewnymi warunkami. Kwestia srogości warunków jest już uzależniona od interpretacji, ale efekt będzie jeden – gotówka w końcu się znajdzie. Oficjalnie można mówić, więc o solidarności i przekonaniu, że w strefie euro jest się na dobre i na złe, ale pomoc Grecji ma też praktyczny wydźwięk. Zmiana retoryki ministrów finansów Niemiec, Francji wynika nie z dobrego serca, ale z racjonalnego oglądu sytuacji. Banki niemieckie i francuskie mają w swoich portfolio 120 mld dolarów greckich obligacji! Stąd kalkulacja – jak nie pomożemy to stracimy dużo więcej. Trzeba więc „uśrednić cenę zakupu” skoro to co mamy zaczyna robić się niebezpiecznie tanie. Na problemy Grecji pomoże, jak w kolejce ustawi się Hiszpania, gdzie problemy są podobne a obligacji w bankach starej Europy jest ponad 450 mld dolarów sytuacja zrobi się nieprzyjemna.

Takie napięcia wpływają bezpośrednio na rynek walutowy, gdzie kapitał ucieka z euro i chowa się w „bezpiecznych” amerykańskich obligacjach. To dość zabawne jeżeli uwzględnić, że deficyt Grecji o 15 mld dolarów, a USA do domknięcia budżetu brakuje jakiś 1,2 biliona. Ale renoma robi swoje i wiara, że Stany będą trwać wiecznie nadal żyje. Z tej zmiany nastawienia skwapliwie korzystają… Chiny. W styczniu sprzedały posiadane obligacje USA za kwotę 34 mld dolarów i choć w porównaniu do jeszcze posiadanych ponad 800 mld to nie jest dużo, to kierunek wydaje się jasny – nie chcemy już te góry obietnic. Na nic zdają się zapewnienia chińskich władz, że to nic takiego i jedynie naturalne ruchy kapitałowe. Największe rezerwy walutowe świata (chińskie) powoli i tylnymi drzwiami chcą wyjść z największej bańki spekulacyjnej od czasów Kompanii Mórz Południowych w 1720 roku. A bez chińskich pieniędzy o wychodzeniu z recesji na kredyt można zapomnieć.

Słabnące euro nie przełożyło się na polskiego złotego, który ostatnio po raz drugi w tym roku przebił psychologiczną barierę 4,00 zł za euro. Siła krajowej waluty wynika z dwóch czynników: obligacji po które ustawia się kolejka zagranicznych chętnych oraz planów prywatyzacji. Akcje PZU, Taurona, Energii czy Polkomtela znajdą wielu zachodnich nabywców, a oni do tego będą potrzebowali złotówek. To może sprawić, że momentami w 2010 roku będziemy widzieli nawet poziom 3,80, ale na koniec roku czwórka z przodu powinna powrócić. W końcu gospodarka i popyt wewnętrzny swoje zapasy już przejadła i teraz w dużo większym stopniu jesteśmy uzależnieni od poprawy sytuacji zewnętrznej.

Z tego samego powodu trudno oczekiwać wyraźnych zwyżek na GPW. Popyt ma tam cały czas problemy i nie ma kapitału chętnego do zakupów nawet po 10 proc. korekcie. To klasyczna sytuacja, kiedy agresywni gracze powinny decydować się na zakupy będąc gotowym do ewentualnego szybkiego wyjścia z inwestycji w przypadku niekorzystnego rozwoju sytuacji, a gracze konserwatywni powinni utrzymywać środki w obligacjach i czekać na rozwój wydarzeń.

Artykuł pochodzi z Przeglądu Finansowego Bankier.pl.

 
Chcesz otrzymywać aktualne informacje, nowe wywiady oraz podsumowanie najważniejszych wydarzeń mijającego tygodnia ze świata finansów? Zapisz się na bezpłatną subskrypcję Przeglądu Finansowego Bankier.pl, by w każdy poniedziałek otrzymywać najnowszy numer naszego tygodnika.


Zapraszamy na http://www.bankier.pl/przeglad/!

 

Źródło: Przegląd Finansowy Bankier.pl