HSBC Polska: czas zmian

Bez wątpienia Grupa HSBC odczuwa skutki kryzysu na całym świecie. Sądzę jednak, że obecnie każda większa instytucja finansowa jest w podobnej sytuacji. To wpływ turbulencji, które w sposób bezprecedensowy w skali ostatniego stulecia uderzyły w sektor finansowy. I moim zdaniem przeżyliśmy te zawirowania lepiej niż inni. Nie korzystaliśmy ze wsparcia ze strony rządu, a do tego jesteśmy cały czas aktywni na rynku. Nasz podwyższony ostatnio współczynnik wypłacalności należycie chroni nas przed ewentualnymi przyszłymi szokami. Jednym słowem, jesteśmy gotowi stawić czoło przyszłym wyzwaniom, w tym także rozwijać się poprzez akwizycję.

Jak kryzys finansowy wpłynął na pozycję HSBC na świecie?

Alan Jarman, dyrektor zarządzający, HSBC Bank Polska : Bez wątpienia Grupa HSBC odczuwa skutki kryzysu na całym świecie. Sądzę jednak, że obecnie każda większa instytucja finansowa jest w podobnej sytuacji. To wpływ turbulencji, które w sposób bezprecedensowy w skali ostatniego stulecia uderzyły w sektor finansowy. I moim zdaniem przeżyliśmy te zawirowania lepiej niż inni. Nie korzystaliśmy ze wsparcia ze strony rządu, a do tego jesteśmy cały czas aktywni na rynku. Nasz podwyższony ostatnio współczynnik wypłacalności należycie chroni nas przed ewentualnymi przyszłymi szokami. Jednym słowem, jesteśmy gotowi stawić czoło przyszłym wyzwaniom, w tym także rozwijać się poprzez akwizycję. To zupełnie odmienna sytuacja niż w przypadku naszych konkurentów. Mamy możliwość spokojnie przyjrzeć się naszemu biznesowi przez pryzmat przyszłości, bo też nasza sytuacja jest odmienna niż innych. Nasze wyniki za ubiegły rok były naprawdę dobre. W tych czasach, 9,8 miliarda dolarów zysków to ogromny sukces. Mimo problemów w USA, biznes grupy pozostaje cały czas dobrze wyważony. Jedną trzecią naszej działalności prowadzimy w Azji, jedną trzecią w Europie i jedną trzecią w obu Amerykach. Podobnie nasz biznes jest zrównoważony pomiędzy bankowość korporacyjną, inwestycyjną i detaliczną. To daje nam stabilizację w tych niespokojnych czasach. Nie jesteśmy zatem nadmiernie uzależnieni od jednego rynku albo od jednej linii biznesowej. I nie chcemy tego zmieniać.

Wspomniał Pan o możliwych akwizycjach?

Alan Jarman: HSBC chce osiągnąć pułap 60 procent działalności na rynkach wschodzących, a 40 na dojrzałych. To nasz cel. Jeżeli chodzi o Polskę, to postrzegamy ten rynek jako szybko rozwijający się, zwłaszcza na tle innych krajów regionu. Jako grupa przyglądamy się wielu inwestycjom, ale trudno w tym momencie mówić o konkretach. Dotyczy to również Polski. Czekamy oczywiście na okazje, jednak obecnie skupiamy się przede wszystkim na rozwoju organicznym. Oczywiście nie możemy niczego wykluczyć.

Czyli w tym momencie nie prowadzicie pod tym kątem rozpoznania polskiego rynku?

Janusz Dedo, prezes zarządu, HSBC Bank Polska : W tym momencie nie. Realizujemy naszą dotychczasową strategię. Jest to skoncentrowanie się na otwartych na świat klientach zamożniejszych, aspirujących do tego segmentu a także na firmach. To właśnie staramy się długofalowo robić. Nie wykluczamy możliwości akwizycji w przyszłości. Teraz o tym jednak nie myślimy.

Alan Jarman: Sytuacja jest w takich przypadkach jasna. My musimy coś chcieć kupić, a ktoś musi być gotowy, by sprzedać. Ważne jest też cena. Nie sądzę by podobnych sytuacji było w najbliższym czasie dużo. Nie mówimy oczywiście „nigdy”. Kto wie? Po prostu będziemy koncentrowali się na naszych dotychczasowych planach.

A jakie były wyniki HSBC Polska na koniec tego kwartału?
Janusz Dedo: Odnotowaliśmy stratę, którą jednak łatwo wytłumaczyć. Jesteśmy obecnie w fazie inwestowania. Stworzyliśmy 6 oddziałów HSBC Premier. To ogromny projekt, do tego inwestycja w Regionalne Centrum Operacyjne w podkrakowskim Zabierzowie. To wszystko kosztuje. Inwestujemy nieustannie w bankowość korporacyjną. Mamy też prawie gotową propozycję dla mikroprzedsiębiorców.

A ilu macie w tym momencie klientów korporacyjnych?
W tej chwili obsługujemy 700 firm. Planujemy w przyszłym roku mieć ich ok. 1500.

Wracając do HSBC Premier. Ilu pozyskaliście do tej pory klientów?

Janusz Dedo: Patrzymy na biznes w dłuższej perspektywie. Nie chcemy w ciągu miesiąca, czy pół roku, pokazać nagle jakichś szokujących liczb. Chcemy rozwijać ten biznes stabilnie, tak, by jakość była jak najlepsza. Wspomniał Pan na początku naszej rozmowy,  że mamy tylko 6 oddziałów. Ja powiem, że mamy 9 i pół tysiąca oddziałów na całym świcie. Nie interesuje nas w tej chwili masowy rynek. Chcemy skupić się na tym segmencie, gdzie jesteśmy naprawdę bardzo dobrzy, gdzie naprawdę możemy zaoferować naszym klientom wartość dodaną. Są to zamożni klienci, przedstawiciele klasy średniej, którym zależy na obsłudze w skali globalnej. Wracając zaś do pytania: w tej chwili mamy 3 tysiące klientów, co według naszych szacunków daje nam około 1 procenta udziału w tym segmencie. Do końca tego roku chcemy osiągnąć liczbę 5 tysięcy klientów. Większość z nich są to nowi klienci, których zdobyliśmy tutaj, w Polsce. Jest to pierwszy krok na rynku, którego wielkość oceniamy na około 400 tysięcy klientów. Co najważniejsze – uważam, że nie mamy bezpośredniego konkurenta. To jest nisza i tym konkurentem nie jest – wbrew temu, co się mówi – private banking. Obsługujemy nie tylko biznesmenów, ale także ludzi, którzy dużo podróżują, którzy mają dzieci studiujące za granicą, którzy sami studiują, jeżdżą po świecie, często mają mieszkania poza Polską. To są ludzie, którzy chcą się czuć bezpiecznie za granicą. A my to im zapewniamy.

Czy będziecie rozwijać sieć placówek?

Janusz Dedo: W tym momencie nie. Na razie pozostajemy przy tych 6 oddziałach dla klientów indywidualnych i 8 oddziałach dla firm. Nasi klienci nie mają potrzeby częstego odwiedzania banku. Jeżeli już idą do oddziału, to po to, żeby uzyskać konkretną pomoc. Przyjęliśmy, że na co dzień powinni być obsługiwani przez internet, call center oraz doradców klienta. Ponieśliśmy ogromne nakłady, by stworzyć centrum operacyjne w podkrakowskim Zabierzowie, które zapewnia bardzo wysoką jakość obsługi. Nasi koledzy w Krakowie przeszli identyczne szkolenia jak doradcy w oddziałach. To zresztą skłoniło nas do dalszego rozwoju segmentu detalicznego. Mamy bowiem w Polsce ogromną liczbę klientów aspirujących. Ludzi, którzy w krótkim czasie mogą spełnić warunki finansowe, które obecnie stawiamy w HSBC Premier.

Jak duży może to być rynek?

Janusz Dedo: Według naszych obliczeń to jest około 5 milionów ludzi. W tym momencie trwają intensywne prace nad nową ofertą dla tej grupy. Tacy klienci będą obsługiwani przez internet i telefon, z ograniczoną siecią placówek.

Alan Jarman: Chcemy mocno wejść w ten segment rynku. Będziemy się oczywiście zastanawiać, czy, kiedy i ile oddziałów będziemy potrzebowali, by utrzymywać i wzmacniać relację z nowymi klientami. Bankowość internetowa i call center pozwala klientom na zawieranie transakcji wtedy, kiedy im to odpowiada. Mamy dobrą ofertę i jestem pewien, że dzięki niej przyciągniemy sporo klientów.

Jaki jest limit wejścia dla nowej oferty?

Alan Jarman: Jeszcze nie podjęliśmy decyzji jakie to będą poziomy. Będziemy się zajmować tymi kwestiami przez najbliższe 3-4 miesiące. Decydującym punktem jest to, by relacje z klientem były wzajemnie korzystne. Chcemy, by klient miał poczucie, że otrzymuje poradę finansową najlepszej jakości na rynku. Za wcześnie jest jeszcze na stwierdzenie, jak ta oferta będzie skonstruowana;  powinna zostać doprecyzowana do końca roku. Chcemy na to poświęcić odpowiednią ilość czasu, żeby mieć pewność, że właściwie do tego podejdziemy. Nie chcemy się spieszyć, pomylić się i popełnić falstartu. Chcemy koncentrować naszą strategię tam, gdzie będziemy mogli najlepiej konkurować. Musimy oczywiście mieć świadomość tego, czym zajmują się nasi konkurenci, gdzie mają przewagę. Z całą pewnością nie chcemy być bankiem dla rynku masowego, z setkami oddziałów.. Natomiast chcemy konkurować tam, gdzie możemy wygrać. Ten segment rynku wydaje nam się atrakcyjny.

Czy już wiecie, jakie będą koszty tego wdrożenia?

Alan Jarman: W tym momencie nie mamy jeszcze takiej wiedzy. Obecnie zdecydowaliśmy, gdzie chcemy rozwijać naszą działalność. Na szczegóły będzie trzeba jeszcze trochę poczekać. To będzie jeden z pierwszych rynków, gdzie będziemy realizowali taki model działalności. Nie da się ukryć, że tylko przez ten fakt jest to dodatkowo interesujące. To musi być oferta wyjątkowo atrakcyjna dla naszych potencjalnych klientów w Polsce. Jeżeli weźmiemy pod uwagę inne rynki, które w pewien sposób przypominają to, co chcemy robić w Polsce, przykładem może być miejsce, w którym ostatnio pracowałem. W Zjednoczonych Emiratach Arabskich jest 8 oddziałów dla 3,5, może 4 milionów ludzi. To wynik ograniczenia narzuconego przez tamtejszy Bank Centralny. Natomiast oddziały są duże i w dobrych lokalizacjach. Stawiamy tam jednak na mobilne zespoły, które pozyskują klientów. Podobnym przykładem mogą być Indie, gdzie mamy 48 oddziałów i znowu jest to ograniczone liczbą wydanych licencji. A tam jest przecież miliard mieszkańców! Już przez to zatem przechodziliśmy, dlatego nie jest to dla nas zupełna nowość. Chcemy to całe doświadczenie wziąć pod uwagę, jednak nie da się ukryć, że nad tym wszystkim trzeba jeszcze sporo popracować. Oferta ma być dogodna dla klientów, a nam gwarantować sukces.

Dlaczego zapadła decyzja o likwidacji HSBC Credit?

Janusz Dedo:
Cała ta linia będzie sukcesywnie zamykana, niestety pociąga to za sobą konsekwencje w postaci zwolnień pracowników. Oczywiście dalej będziemy obsługiwać już udzielone kredyty i karty kredytowe. Call center będzie działało, ale nie będziemy podpisywali nowych umów. Nie widzimy tutaj wartości dodanej, którą jako grupa chcemy tworzyć. To jest dobry i potrzebny biznes, ale nie dla nas. Ten ruch strategiczny dotyczy również innych rynków, na których działa HSBC.

Alan Jarman:
Sytuacja jest bardzo trudna. Obecnie mamy jednoprocentowy udział w rynku consumer finance w Polsce. Z żalem podjęliśmy decyzję, żeby zamknąć ten dział, a w konsekwencji zwolnić około 200 osób. To była bardzo trudna decyzja do podjęcia. Natomiast, myśląc strategicznie o przyszłości naszego biznesu w Polsce, musieliśmy ją podjąć między innymi po to, żeby mocniej konkurować na rynku klientów zamożnych i w segmencie bankowości korporacyjnej.

Jak będzie się teraz rozwijał polski rynek bankowy?

Alan Jarman: Biorąc pod uwagę szok, który nastąpił, czeka nas teraz czas refleksji i odnowienia. Koncentrujemy się na zarządzaniu ryzykiem. Trzeba wprowadzić równowagę we wszystkich bankach i to się zresztą zaczyna dziać. Perspektywy na polskim rynku są dobre, bo takie są perspektywy polskiej gospodarki, a to przecież od jej kondycji zależy, jak będzie się rozwijał rodzimy sektor bankowy. Jeśli nie będzie żadnych negatywnych niespodzianek, mogę śmiało powiedzieć, że perspektywy polskiego rynku bankowego są bardzo dobre, a my oczywiście chcemy się na nim dynamicznie rozwijać.
Źródło: Bankier.pl