Ile zarobiliśmy na Adamie Małyszu?

To pytanie jest z pewnością postawione nieco na wyrost. Trudno jednak oczekiwać, że koniec kariery najwybitniejszego polskiego sportowca przejdzie bez echa wśród niektórych polskich podmiotów gospodarczych. W szczególności tych związanych ze sportem i mediami, ale także branżą spożywczą czy gastronomiczną.

Są w Polsce przedsiębiorstwa i organizacje, którym brak skaczącego Adama doskwierać będzie znacznie bardziej niż innym. I nie chodzi wyłącznie o względy sportowych emocji i wzruszeń, ale wyników finansowych. Adam był jak magnes. Dla reklamodawców, kibiców, sponsorów i inwestorów. Gwarantował wysokie zyski ze sprzedaży, stale przyciągał klientów i turystów. Jak wypełnić lukę po Adamie? Już dziś na to pytanie szukają pewnie odpowiedzi włodarze Zakopanego i prezesi TVP.

Małysz żyłą złota dla TVP

Trudno wyobrazić sobie funkcjonowanie TVP bez relacji ze skoków z udziałem Małysza. Jak wyliczył TNS OBOP, przez 12 lat telewizja publiczna zarobiła dzięki Małyszowi 272 mln złotych. Konkurs olimpijski w Salt Lake City w 2002 roku był najlepiej oglądanym programem w historii pomiaru telemetrycznego TNS OBOP. Warto dodać, że transmisje ze skoków można oglądać również w TVP Sport oraz w Eurosporcie.


Wpływy z reklam przy okazji zimowych transmisji skoków narciarskich w latach 1999-2011 w poszczególnych sezonach (mln PLN) – TNS OBOP.

Niewiele pozycji w telewizyjnych ramówkach może pochwalić się oglądalnością przekraczającą 10 mln. W przypadku transmisji skoków z udziałem Adama (w TVP), bardzo często liczba ta była większa. W sezonach 2007/2008 i 2008/2009 które w wykonaniu Małysza należały do mniej udanych, średnia oglądalność wszystkich konkursów znacznie przekraczała 3 mln, a wpływy TVP z reklam oscylowały wokół 20 mln złotych.

Telewizja Publiczna z pewnością znajdzie sposób na wypełnienie po Adamie dziury. Choć wydaje się, że jedyną sensowną dla Małysza alternatywą, mogłyby być wyścigi Formuły 1. Te jednak do 2013 roku pokazywać będzie telewizja Polsat.

Zakopane pewnie też zapłacze

Za Małyszem zatęskni z pewnością również Zakopane, choć nie tak bardzo, jak TVP. Obecność Adam w cyklu Pucharu Świata sprawiła, że zakopiański konkurs stał się jednym z największych w Polsce wydarzeń sportowych. Również skoczkowie zawsze podkreślali, że to właśnie w Zakopanem atmosfera jest niezapomniana i skacze się najlepiej.

To przez lata przekładało się na zysk organizatorów, który w 2011 roku wyniósł prawie pół miliona złotych. Ale oprócz wpływów do kasy związków narciarskich zarabiali przede wszystkim sklepikarze i handlarze, nie wspominając o właścicielach hoteli, pensjonatów i kwater prywatnych.

Choć Zakopane dodatkowej reklamy nie potrzebowało właściwie nigdy, obecność Pucharu Świata w skokach, a wraz z nim Adama Małysza, stała się dodatkowym argumentem do odwiedzania stolicy Tatr. Turyści nigdy nie będący prawdziwymi kibicami, za wszelką cenę chcieli przynajmniej zobaczyć legendarną skocznię, o Małyszu nie wspominając.

Z przymrużeniem oka…
Analizując wykres wzrostu gospodarczego w Polsce, nasuwa się oczywisty wniosek, że był zależny właśnie od formy Adama Małysza. I to w jakim stopniu! Polskie PKB rozpędzało się wraz z początkiem „małyszomanii” począwszy od 2001 roku. Jeden ze szczytów osiągnęło wraz ze zdobyciem przez Adama trzeciej z rzędu Kryształowej Kuli (2003). Niestety później przyszły dwa gorsze sezony, co od razu znalazło odzwierciedlenie we wzroście gospodarczym. Całe szczęście Adam się nie poddał. W 2007 roku zdobył tytuł Mistrza Świata i wywalczył czwartą już Kryształową Kulę. Znów odbiło się to szerokim echem na PKB, które w pierwszym kwartale 2007 roku wzrosło nawet o 7,3 procenta.


(źródło: Analizy Bankier.pl)

Co stało się później, każdy pamięta. Dwa gorsze sezony, brak tytułów, ewidentny kryzys formy. Pewnie tylko zajęciu czwartego miejsca przez Adama w Turnieju Czterech Skoczni zawdzięczamy brak recesji w Polsce, bo PKB leciało na łeb.


(źródło: Wikipedia)

I kiedy już wielu z nas mówiło: „Małysz się już skończył”, przyszedł rok 2010 i dwa medale olimpijskie w Vancouver. Był to sygnał potwierdzający, że po kryzysie nie ma już śladu. PKB odbiło się od dna, forma Małysza ustabilizowała się. Politycy i inwestorzy odetchnęli z ulgą, a Małysz na deser dołożył brąz na Mistrzostwach Świata w Oslo i … skończył karierę.

Można przypuszczać, że rynki finansowe czekają z reakcją do oficjalnego pożegnania Małysza, które odbędzie się w sobotę w Zakopanem. Należy więc spodziewać się kolejnego spowolnienia, jak nie kryzysu finansowego.

Mówią już jednak zupełnie poważnie, wpływ końca „małyszomanii” na gospodarkę w skali kraju pozostanie pewnie niewielki. Ma ona zbyt wiele większych problemów, żeby przejmować się tym, że Adam przestaje zawodowo uprawiać skoki narciarskie.

Jednak jeśli patrzeć na sytuację niektórych firm, bezpośrednio z Adamem związanych, to jego brak będzie z pewnością dla nich ciosem. Telewizja Polska już z większych kłopotów wychodziła obronną ręką, tak pewnie będzie i tym razem. Ale co powiedzieć mają wszyscy drobni przedsiębiorcy, którzy dzięki Adamowi przynajmniej dwa razy do roku odczuwali, że ich biznes się naprawdę „kręci”?

Stragany, knajpki, pensjonaty, sklepy z pamiątkami, nie tylko w Zakopanem, ale również w Wiśle jeszcze za Adamem zapłaczą. Choć może te z Wisły, są w nieco lepszej sytuacji, bo mają tam Adama na co dzień. Nie zmienia to faktu, że święto jakim były w Polsce skoki z udziałem Małysza, nie będzie już tak hucznie obchodzone. Pozostaje więc liczyć, że to co Adam zaszczepił swoją działalnością nie tylko sportową, jeszcze przez wiele lat pomoże kręcić się koniunkturze.

Szymon Matuszyński
Bankier.pl
s.matuszynski@bankier.pl

Źródło: Bankier.pl