Inwestowanie w znaczki pocztowe

 

W czasach poczty elektronicznej, facebooka oraz telefonów komórkowych zaczynamy powoli zapominać, jak ważne w naszym życiu były kiedyś znaczki pocztowe. Te małe kawałki papieru zapewniały nam łączność z rodziną, przyjaciółmi, czy odległymi krajami. Dlaczego warto o nich pamiętać?


Dziś tradycyjna poczta towarzyszy nam głównie w oficjalnych kontaktach z urzędami. Jeśli jednak wejdziemy w świat znaczków pocztowych, to może nam ona również pomóc w inwestycjach. Znaczki, tak jak inne przedmioty kolekcjonerskie, potrafią się bowiem sprawdzać jako lokata kapitału. O potencjale inwestycyjnym tego rynku najlepiej świadczyć mogą wyniki indeksu GB30 Rare Stamp Index, przygotowywanego przez brytyjską firmę Stanley Gibbons. W ciągu ostatnich 40 lat indeks ten oferował średnią roczną stopę zwrotu w wysokości ok. 10 proc.

Reforma Hilla

Zacznijmy jednak od początku. Znaczki pocztowe pojawiły się na świecie w 1840 r. Zostały wprowadzone w Wielkiej Brytanii w wyniku reformy funkcjonowania poczty królewskiej, przygotowanej przez Rowlanda Hilla. Przed nią poczta na Wyspach nie była zbyt popularna, ponieważ miała skomplikowany system opłat, które w dodatku były dość wysokie. Jako ciekawostkę można podać fakt, że przed reformą płacić za przesyłkę musiał odbiorca listu i to za każdy zapisany w jego ramach arkusz papieru. Nie trudno się domyślić, że czasem odmawiał przyjęcia kłopotliwej przesyłki.

Hill postanowił spopularyzować usługi pocztowe, uprościć system opłat oraz obniżyć ich poziom. Od tej chwili za przesyłkę płacił nadawca i czynił to przy pomocy znaczków. Wprowadzono jednolitą opłatę w całym kraju w wysokości jednego pensa dla listu o wadzę do pół uncji (czyli ok. 14 g.) oraz zniesiono wszelkie przywileje królewskiego dworu i członków parlamentu. Pierwszym wyprodukowanym na potrzeby nowego sytemu znaczkiem była tzw. „czarna pensówka”, z podobizną królowej Wiktorii. Już wtedy pomyślano o możliwych fałszerstwach oraz postanowiono wyposażyć go w zabezpieczenie w postaci znaku wodnego oraz trudnych do powtórzenia ornamentów.

Znaczki pocztowe podbijają świat

System znaczków pocztowych w XIX w. był stopniowo przyjmowany przez kolejne kraje. Dla przykładu w Kongresówce, czyli Królestwie Polskim wprowadzono go 1 stycznia 1860 r. Pierwszy znaczek miał nominał 10 kopiejek i był przeznaczony dla listów o wadze do 1 łuta. Łut to dawna jednostka wagi odpowiadająca w Kongresówce 13,67 g.

Proste i przystępne opłaty pocztowe w połączeniu z rozwojem szkolnictwa powszechnego w XIX oraz XX w. doprowadziły do znacznego rozwoju komunikacji. Znaczki pocztowe szybko stały się również obiektem kolekcjonerskim i już w połowie XIX w. powszechne stało się ich zbieranie. Wśród znanych miłośników filatelistyki znaleźli się m.in. brytyjski Król Jerzy V, prezydent USA Franklin D. Roosevelt, Charlie Chaplin, czy ostatni Król Egiptu Faruk I. Obecnie do grona kolekcjonerów – szacowanego na 50 mln osób – zalicza się także królowa Elżbieta II.

Cena unikalności

W tym miejscu dochodzimy do momentu, w którym pasja kolekcjonerska spotyka się z pieniędzmi, bowiem rzadkie egzemplarze znaczków potrafią osiągać zawrotne ceny. Na całym świecie wciąż dochodzi do wielu ciekawych transakcji i wystarczy przejrzeć wyniki aukcyjne z ostatniego miesiąca, żeby poznać choć kilka z nich. Na przykład 30 stycznia 2014 r. na aukcji w Nowym Jorku sprzedano znaczek Newfoundland 1927 60 cent black za 45 tys. dolarów. To rzadki okaz kanadyjskiego znaczka używanego przez pocztę lotniczą. Warto dodać, że powstało zaledwie 300 takich znaczków, a do dnia dzisiejszego znanych jest zaledwie 30 istniejących egzemplarzy.

Zaledwie 5 dni wcześniej na aukcji w Genewie para francuskich znaczków z 1849 r. została sprzedana za 177 tys. dolarów. Transakcja przebiła tym samym wycenę o ponad 100 proc. Znaczki trafiły na rynek w tym samym roku, w którym kraj ten postanowił wprowadzić system płatności oparty właśnie na znaczkach. Warto także wspomnieć, że sprzedana w Genewie para 1849 tete beche zawiera błąd, który wystąpił tylko na jednym arkuszu z tej serii. To tylko dwie ciekawe transakcje z ostatniego miesiąca, a do podobnych dochodzi praktycznie w każdym miesiącu.

Znaczki jako inwestycja

Tak jak większość obiektów kolekcjonerkach, rzadkie, unikalne egzemplarze znaczków pocztowych mogą się sprawdzać jako lokata kapitału. Jest to możliwe, ponieważ podaż kolekcjonerskich egzemplarzy jest ograniczona. Nie można się przecież ponownie przenieść do 1840 r. i znów uruchomić druk „czarnej pensówki”. Dostępność wielu rzadkich egzemplarzy z czasem dodatkowo się zmniejsza, ponieważ są skupowane do wielkich kolekcji, by już nigdy nie wrócić na rynek. Dodatkowo cześć z nich w wyniku niewłaściwego przechowania lub wypadków losowanych ulega uszkodzeniu.

Z drugiej strony filatelistyka nie wychodzi z mody i ma się dobrze nawet w czasach rewolucji cyfrowej. Silny popyt i ograniczona podaż są w związku z tym mieszanką, która prowadzi do wzrostu wartości rzadkich znaczków. Najlepszym potwierdzeniem takiego stanu rzeczy są wyniki indeksów przygotowywanych przez firmę Stanley Gibbons.

Pamiętać jednak należy, że jest to inwestycja dla cierpliwych. Dodatkowo do wyboru odpowiedniego znaczka potrzeba jest oczywiście wiedza. Z tego powodu taką lokatę kapitału trzeba odradzić osobom, które filatelistyką nigdy się nie interesowały lub polecić im pomoc eksperta.