Jak Donald Trump się przechytrzył, a potem chciał przechytrzyć banki

„Gdy w 2001 roku Donald Trump ogłosił światu, że planuje budowę kolejnego szklanego wieżowca, w tym wypadku było to jego pierwsze przedsięwzięcie w Chicago, wielu sceptyków krytykowało jego pomysł” – pisze Paweł Hardej.

Trump wymyślił, że zbuduje najwyższy budynek mieszkalny w USA. Z typową sobie pychą Trump nazwał swój nowy projekt po prostu Trump Tower, potem dodał do nazwy International. Trump obiecywał, że będzie to najwyższy budynek na świecie. Po atakach terrorystycznych z 11-go września ograniczył ambitny plan i z zrezygnował z planowanych ponad stu pięter. Dziś prawie zakończony drapacz chmur ma „tylko” 96 pięter o łącznej wysokości blisko 400 metrów. Mieszkania połączone są z luksusowym hotelem i centrum drogich sklepów. Architektem projektu został mianowany Adrian Smith. http://www.trumpchicago.com/”– czytamy na blogu Pawła. Hardeja

„Trump Tower miał powstać w miejscu gdzie od 30 lat stała niezbyt architektonicznie ciekawa siedziba jednej z największych gazet w mieście – Chicago Sun Times. Pomimo, że lokacja Trump Tower jest przy rzece, to nie jest ona idealna do mieszkania, bo otaczają ją biurowce i hotele. Trump buńczucznie zapewniał, że jest w stanie sprzedać tam mieszkania po ok. $1,000 za stopę kwadratową, czyli ok 34,000 PLN za m2. Jak na Chicago, ta cena była wtedy szukująca. Jednak po rozpoczęciu sprzedaży w 2005 hordy spekulantów kupowały tam mieszkania nie bacząc na wady lokacji, horrendalne ceny i licząc na szybkie zyski przy odsprzedaniu mieszkań. Faktycznie, Trump w ok. 9 miesięcy sprzedał blisko 75% mieszkań, w większości spekulantom. Pozostało mu zakończyć negocjację z operatorem hotelowym i najemcami sklepów. Mimo to budowa ruszyła” – pisze Paweł Hardej.

„Mimo tego, że Trump buńczucznie opisuje w swoich książkach jak dzięki jego nadzwyczajnemu zmysłowi i talentowi doprowadza każdy projekt do realizacji w terminie i w budżecie to w 2006 roku już było wiadomo, że Trump ma ponad 50-cio milionowy problem z kosztami budowy.(…)Prawdą jest, że w tym czasie bum gospodarczo/ budowlany, wojna w Iraku i ultra szybki rozwój chińskiej gospodarki spowodowały hiperinflację cen materiałów budowlanych a nawet ich braki.(…) Co zrobił Trump w tym fantem? Zatrudnił, znaną mi panią – agentkę nieruchomości za ok. $100,000 rocznie aby rozwiązać ten problem. Jej jedyne zadanie polegało na rozwiązaniu umów z kupującymi spekulantami aby Trump mógł sprzedać im te same mieszkania jeszcze raz – drożej. Na rynku w USA jest to niespotykane, ponieważ jest ogólnie przyjęta zasada, że deweloperzy nie podnoszą cen sprzedaży mieszkań po podpisaniu umów przedwstępnych.

Budowa trwała. W między czasie powolna degradacja rynku nieruchomości, powodowana na początku nadpodażą mieszkań, po pęknięciu bąbla sub-prime zamieniła się w totalną burzę na chicagowskim rynku. Trump właśnie w tym samym momencie dumnie porozwiązywał setki umów z kupującymi i został z tzw. ręką w nocniku. Stracił większość kupujących i do dzisiaj nie może odrobić strat” – czytamy na blogu Pawła Hardeja.
Źródło: blox.pl