To żadna przyjemność stać w kolejkach, zwłaszcza, jeśli czeka się w nich na własne pieniądze. Zdezorientowani klienci ustawiający się po oddziałami Amber Gold każą zastanowić się, jak inwestować, żeby nie powtórzyć ich losu.
Nie ma atrakcyjnych zysków bez ryzyka. Mimo to lgniemy tam, gdzie obietnice są wielkie, a dostęp do informacji albo rekomendacje – prawie żadne. Zanim powierzymy swoje pieniądze obcej instytucji, wypada się z nią zapoznać.
Nie wierz w łatwe, szybkie i wysokie zyski
Jeśli zewsząd słychać, że na przeciętnej lokacie zarabia się dziś ok. 7%, nie wierz, że jakaś wyjątkowa instytucja działa w oderwaniu od warunków rynkowych i na takich samych warunkach pozwoli zyskać dwa czy trzy razy więcej. Jeśli proponuje ci się inwestycje w mniej popularne środki, sprawdź u innych, niezależnych źródeł rentowność podobnych inwestycji w ostatnim czasie.
Nie rozumiesz – nie inwestuj
Wielu kredytobiorców staje się, ku swemu zaskoczeniu, właścicielami produktów inwestycyjnych dlatego, że nie rozumiejąc konstrukcji produktu, nie ma dość argumentów, by odmówić. Taka niewiedza w przyszłości może kosztować. Jeśli nie miałeś do czynienia z branżą, w którą zamierzasz zainwestować, a nie masz czasu, ochoty ani kompetencji, by temat zgłębić, porzuć wizję świetlanych zysków na rzecz mniej rentownej, za to bardziej przejrzystej metody inwestowania, której mechanizm – z konsekwencjami włącznie – jest ci znany.
Sprawdź, co firma ma za uszami
Jeśli nie jesteś wytrawnym inwestorem, nie znasz podmiotów działających w tej branży, a właśnie zamierzasz jednemu z nich powierzyć swoje pieniądze, upewnij się, z kim masz do czynienia. Jedną ze wskazówek może być prowadzona przez Komisję Nadzoru Finansowego lista ostrzeżeń publicznych.
Figurują na niej firmy działające nie mające zezwolenia KNF m.in. na wykonywanie czynności bankowych, czyli przyjmowanie wkładów pieniężnych i obarczanie ich ryzykiem, wykonywanie działalności maklerskiej czy dystrybucję jednostek uczestnictwa funduszy inwestycyjnych.
Nie podpisuj, nim nie przeczytasz
Nieczytanie umowy to klasyczna przyczyna problemów, z jakimi borykają się posiadacze produktów finansowych. Niewyjaśnienie zapisów, których się nie rozumie – to powód drugi. Podpis klienta na ostatniej stronie umowy oznacza, że zgadza się z jej treścią – trudno więc wyobrazić sobie, że robi to bez znajomości idących za tym praw i obowiązków. Warto poświęcić temu trochę czasu, mimo że ten jest dziś na wagę (nomen omen) złota.
Pytaj z uporem maniaka
Jeśli nie rozumiesz wybranych zapisów proponowanej ci umowy, zanim ją podpiszesz, zacznij od zapytania pracownika instytucji o znaczenie konkretnych sformułowań. Pytaj tak długo, aż uzyskasz odpowiedź. Jeśli nie znajdziesz jej u sprzedawcy, ale też kiedy ci jej udzieli, wątpliwe klauzule skonsultuj z zaprzyjaźnionym prawnikiem lub inną zaufaną osobą o większym doświadczeniu w zakresie finansów.
Upewnij się, ile zapłacisz, by odejść
Nawet jeśli zaniepokojeni klienci Amber Gold w najbliższym czasie zamkną swoje inwestycje i odzyskają pieniądze, dostaną tylko tyle, ile przewiduje umowa. Podpisywane z klientami kontrakty zakładały, że przedwczesne wycofanie się kosztuje, a więc pomniejsza pulę środków, które wrócą do inwestora.
Reklamy nie utożsamiaj z rekomendacją
Wielu klientów niesłusznie uważa, że skoro reklama jednej czy drugiej firmy pojawia się na łamach największych mediów albo wisi w centrach największych miast, ma legitymizację tego, kto udostępnia jej powierzchnię reklamową. Idąc dalej tym tokiem rozumowania: że można jej zaufać. Niestety, rządzą tu jednak wyłącznie prawa marketingu, które nijak się mają do samej istoty, opłacalności czy bezpieczeństwa produktów.
Uważaj na grę słów
Warto uważać na stosowaną przez różne instytucje finansowe grę słów. „ Lokata” czy „gwarancja” to często nadużywane hasła, które mają budować wrażenie, że mowa o działalności zbliżonej do bankowej, a więc i traktowaniu w taki sam sposób powierzonych środków. Tymczasem warto pamiętać, że Bankowy Fundusz Gwarancyjny – w razie niewypłacalności – rozpościera swój parasol tylko nad klientami banków.
Podziękuj za „dobre rady”
Mając na uwadze poprzednie wskazówki, a szczególnie pierwszą z nich, wypada zachować ograniczony entuzjazm wobec podejrzewanych o duże ryzyko inwestycji – nawet wtedy, gdy rekomendują je znajomi czy rodzina. Najlepsze – co w tym przypadku oznacza najbardziej skuteczne – instytucje przekonywały do siebie w historii całe rzesze nieprzekonywalnych. Z tego powodu indywidualna, chłodna kalkulacja potencjalnych zysków i możliwych strat musi stać ponad nawet najgorętsze recenzje inwestycji.
Szukaj dziury w całym – internecie
Taka już specyfika internetowych forów, że bywają areną publicznej wymiany negatywnych opinii. Tym razem takich ci potrzeba. Jeśli firma, którą trudno ci ocenić, w wielu zakamarkach sieci wzbudza zastrzeżenia podających się za jej klientów, coś może być na rzeczy. Naturalną sugestią będą też wyniki wyszukiwania informacji o firmie – szczególnie te, gdzie obok marki produktu czy jej dostawcy figurują hasła „proces”, „oszustwo”, „prokuratura”, „niewypłacalność” albo… „szybki, prosty zysk”.
Zostaw coś sobie lub innym
Jeśli duma, potrzeba, przeoczenie, skłonność do ryzyka czy jakiekolwiek inne zrządzenie losu powiążą twoje pieniądze z instytucją każącą spodziewać się wysokiego ryzyka, nie graj va banque i ani nie oddawaj oszczędności całego życia, ani na długie okresy. Dywersyfikacja ryzyka to pojęcie o historii co najmniej tak długiej, jak idea inwestowania.
Źródło: Bankier.pl