Jak zarabiać pieniędzmi banków?

Wpływ wynagrodzenia, płatności kartą, zakładanie lokat za nieswoje środki i rekomendowanie bankowych usług, czyli jak zarobić, żeby się nie narobić.

Związek z bankiem może przynosić zyski – wie o tym każdy klient, który choć raz skorzystał z produktów oszczędnościowych. Rośnie jednak grupa konsumentów, którzy na bankowych usługach potrafią zarabiać bez zamrażania środków, a często nawet nie angażując do tego ani jednej własnej złotówki. Nie są to bynajmniej pracownicy instytucji finansowych, a klienci, którzy umiejętnie wykorzystują dostępne na rynku promocje.

Optymalizację współpracy z bankami powinniśmy zacząć już na etapie podejmowania decyzji o przelewaniu wynagrodzenia przez pracodawcę. Klient, który zdecyduje się aby jego comiesięczna pensja wpływała na Konto z Podwyżką w Banku BGŻ może liczyć na 1 proc. premii (maks. 50 zł). Wystarczy wykonać trzy płatności kartą, która kosztuje 5 zł miesięcznie, w celu spełnienia warunków promocji. Zatem przy dochodach 5 tys. zł netto możemy zarobić 45 zł na czysto. Comiesięczne przelewy z pensją ceni również BNP Paribas, który zaczął proponować darmowy kredyt konsumpcyjny w wysokości jednomiesięcznego wynagrodzenia (maks. 7,5 tys. zł). Na nieoprocentowaną pożyczkę mają szanse klienci o dochodach nie niższych niż 2 tys. zł netto. Francuski bank, podobnie jak BGŻ, wymaga również wykonania trzech transakcji bezgotówkowych kartą wydaną do ROR-u. Lokując 5 tys. zł pochodzące z bezpłatnego kredytu na rachunku oszczędnościowym oprocentowanym według stawki 4 proc. w skali roku przy kapitalizacji dziennej po miesiącu otrzymujemy blisko 16,5 zł zysku netto. Co prawda jest to zarobek niemal trzykrotnie niższy niż w Banku BGŻ, ale nieoprocentowaną pożyczkę w BNP Paribas można zaciągnąć nawet na dwa lata.

Łatwe pieniądze z BGŻ-u czy BNP Paribas mogą być tylko początkiem dla comiesięcznej wędrówki naszych środków po samodzielnie stworzonej sieci rachunków bankowych. W dalszej kolejności środki (1 tys. zł) mogą trafić do Banku Millennium, który posiadaczom Dobrego Konta po wykonaniu jednej transakcji kartą debetową oddaje 3 proc. (do 50 zł/mies.) wydatków w supermarketach, sklepach spożywczych i na stacjach paliw. Jeśli natomiast kogoś szczególnie interesują te ostatnie, warto rozważyć założenie konta w Meritum Banku. Wystarczy wpływ w wysokości 1,5 tys. zł oraz jedna transakcja kartą płatniczą, a bank odda 4 proc. za zakup paliwa (do 30 zł/mies.). Na zwrot części wydatków, choć niższy, mogą również liczyć między innymi właściciele rachunków w Alior Banku (Konto zakupowe) i BZ WBK (Konto Wydajesz&Zarabiasz).

Na podobnej zasadzie (zwrot części wykonanych transakcji bezgotówkowych) działa również część kart kredytowych. Plastikowe pieniądze, które pozwalają obniżyć zakupowe wydatki znajdziemy m.in. w Alior Banku, Banku BPH, Banku Pocztowym, BGŻ, Millennium, Polbanku czy również Toyota Banku. Ale obok tak oczywistych sposobów na czerpanie korzyści z posiadania karty znajdziemy również bardziej zaawansowane metody. Przykładowo, korzystając z usługi mTRANSFER dostępnej w mBanku jesteśmy w stanie wypłacić niskim kosztem nawet całość dostępnego na karcie limitu. Wystarczy w tym celu skorzystać z serwisu służącego do szybkich przelewów BlueCash. Koszt transakcji za każdy 1 tys. zł to 1 lub 2 zł (w zależności czy jesteśmy stałym użytkownikiem serwisu). Tak wypłacone z karty środki można ulokować na koncie oszczędnościowym, a po 54 dniach należy je oddać mBankowi, aby nie przekroczyć okresu bezodsetkowego. Trzymając przez ten czas środki na koncie oszczędnościowym (4 proc. z kapitalizacją dzienną) możemy zarobić blisko 25 zł dla każdych 5 tys. zł. A to tylko jeden z kilku pomysłów, które można wykorzystać do bezprowizyjnej wypłaty środków dostępnych w ramach limitu kredytowego. Na przykład jeszcze do niedawna równie skutecznym sposobem było zasilenie pieniędzmi z karty kredytowej rachunku w Domu Maklerskim TMS Brokers. Chwile później te same środki można było z powrotem przelać, ale już nie na kartę kredytową, a własny rachunek bankowy. Po wykonaniu całej operacji pozostało cieszyć się darmowym kredytem, który można było ulokować w dowolnym miejscu do końca okresu bezodsetkowego karty.

Jeśli zysk wciąż nas nie zadowala możemy założyć konto w Banku Ochrony Środowiska lub internetowym oddziale Getin Banku (Getin Online). Pierwszy z nich płaci od 1 do 3 zł za wykonywanie przelewów, zleceń stałych, płatności kartą powyżej 100 zł (debetową i kredytową) czy nawet zaciągnięcie pożyczki gotówkowej. Getin Bank, podobnie jak BOŚ, płaci za transakcje kartami. A dodatkowo premiuje (1 zł) przelew przychodzący z wynagrodzeniem, spłatę karty czy nawet założenie lokaty. Ostatnia pozycja programu premiowego z połączeniu z niską kwotą minimalną do założenia lokaty może być szczególnie ciekawym rozwiązaniem dla zaciętych optymalizatorów odsetek. Przykładowo mając do ulokowania 5 tys. zł na dwumiesięcznej lokacie ze stawką 6,45 proc. w skali roku (kapitalizacja dzienna) warto rozłożyć kwotę na kilka mniejszych części (osiem lokat na 537,6 zł i jedna lokata na 699,2 zł). W wyniku zaokrąglenia odsetek do pełnych groszy na każdej z lokat zysk ze zdeponowanych 5 tys. zł po jednym dniu wyniesie już nie 0,88 zł, a 0,92 zł. Dodatkowo bank od każdej założonej lokaty wypłaci 1 zł – rozkładając więc oszczędności na kilka części zarobimy w tym przypadku dodatkowo o 8 zł więcej.

Na koniec udany związek z bankiem warto przypieczętować kilkoma rekomendacjami. Oczywiście też nie za darmo. Polecając usługi Alior Banku w ramach najnowszej promocji można zarobić do 1 tys. zł za rekomendację. Na tak wysoką kwotę mogą liczyć tylko ci, którzy przyciągną klientów na kredyt hipoteczny. Skuteczne zarekomendowanie rachunku osobistego daje zarobić 50 zł. Przy czym skuteczność w tym przypadku oznacza przelew wynagrodzenia (min. 1 tys. zł) i wykonanie co najmniej jednej płatności kartą w ciągu 60 dni od założenia konta. Żebyśmy mogli poczuć się jak wytrawny sprzedawca instytucji finansowej Alior płaci również prowizję 0,8 proc. od każdego zarekomendowanego kredytu gotówkowego lub konsolidacyjnego, a wysokość wypłacanej premii jest nieograniczona.

Podsumujmy, 45 zł z Banku BGŻ, 33 zł po 30 dniach z karty kredytowej w mBanku (dla salda 10 tys. zł) i chociażby 30 zł za zakupy na 1 tys. zł kartą debetową z Banku Millennium. Łączny zysk przekracza 100 zł, a to tylko jeden z wielu wariantów. Równie dobrym punktem wyjścia może być darmowy kredyt w BNP Paribas z późniejszym ulokowaniem środków w Getin Banku, czy przelewem do Banku Ochrony Środowiska, który wypłaci do 60 zł miesięcznie. Oczywiście są to tylko przykłady, a połączeń można stworzyć znacznie więcej. Jednak ich liczba jest ograniczona regulaminami promocji w każdym z banków i dostępnością ofert.

Banki robią co mogą, żeby pozyskać aktywnych klientów, ci natomiast często zamiast odwdzięczyć się lojalnością biorą łatwy zysk i uciekają do innej instytucji. Jest to efekt uboczny pójścia drogą na skróty w zdobywaniu rynkowych udziałów. Nic więc dziwnego, że konsumenci wykorzystują nadarzające się okazje do zwiększenia własnych dochodów. W końcu comiesięczna pensja i późniejsze nią żonglowanie między bankami może dać dodatkowe kilka złotych, tak samo jak wykonywanie przelewów, płacenie kartą czy nawet rekomendacje. Warto jednak pamiętać o zachowaniu umiaru, bo z czasem skomplikowana sieć własnych rachunków w wielu bankach może okazać się zbyt trudna do okiełznania, a czas poświęcony na optymalizację i tworzenie bankowych oscylatorów jest cenniejszy niż te kilka, czy kilkadziesiąt złotych miesięcznie. Tym bardziej, że żaden z banków nie oferuje nam pieniędzy zupełnie za darmo – zawsze musimy spełnić określone w regulaminie warunki, które mają za zadanie ostudzić zapał do tworzenia własnych oscylatorów.

Michał Sadrak, Open Finance

Źródło: Open Finance