Niewiele zmieniło się w notowaniach złotego na wczorajszej sesji. Niełatwo było bowiem o interpretację danych zza oceanu.
Dobrych chęci naszej walucie nie można odebrać – złoty umocnił się wczoraj zarówno do euro jak i do dolara. Jednak skala nie była już przekonująca. Za euro płacono wczoraj 4,13 zł, a za dolara nieco ponad 2,90 złotych.
Sesja przebiegała dość spokojnie, bo i dane napływające z gospodarek na świecie nie były kluczowe dla inwestorów. Na dodatek – mogły przysporzyć nieco kłopotów w interpretacji. Pozytywnie zaskoczył indeks Fed w rejonie Filadelfii, który wzrósł do 4,5 pkt. w sierpniu z -7,5 pkt. w poprzednim miesiącu. Indeks obrazuje stan przemysłu w regionie, więc są to kolejne dane potwierdzające pewne ożywienie gospodarcze (jeśli to nie za duże słowo) w USA. Z drugiej strony zwiększyła się liczba osób ubiegających się o zasiłek w USA, dokładnie do 576 tysięcy. To o 15 tys. więcej niż w poprzednim tygodniu.
Dane w pewien sposób skompensowały się i indeksy w Stanach Zjednoczonych otworzyły się niewielkimi zyskami. Za to parkiety w Europie i w Polsce rosły całkiem sporo, WIG20 nawet o 3,14 procent.
Spokój na rynku walutowym wpisuje się panującą od kilkunastu dni tendencję konsolidacji, czyli kluczenia złotego pomiędzy bliskimi poziomami zarówno na euro jak i na dolarze. Także główna para walutowa EUR/USD była wczoraj wyjątkowo niemrawa, kurs zmienił się zaledwie o 0,03 procent.
Ciekawiej powinno być dzisiaj – poznamy takie informacje jak indeks PMI w Eurolandzie, który obrazuje koniunkturę w przemyśle i usługach czy sprzedaż domów na rynku wtórnym w USA. Niewykluczone, że większy ruchy dolara zanotujemy po godz. 16 gdy w Jackson Hole przemówi Ben Bernanke. Temat: oczywiście kryzys.
Paweł Satalecki
Źródło: Finamo