Nowy minister finansów Kraju Kwitnącej Wiśni nieoczekiwanie zapowiedział działania zmierzające do osłabienia tamtejszej waluty. To wzmocniło dolara i osłabiło złotego.
Japończycy niechętnie wypowiadają się na temat kursu jena, jednak nowy minister finansów (poprzedni z powodu choroby musiał zrezygnować)– Naoto Kan w dniu swojej inauguracji zwołał nadzwyczajną konferencję prasową i wyraził chęć obniżania wartości jena względem dolara. Kurs szybko poszybował z poziomu 92 do 93 i niewykluczone, że będzie jeszcze wyżej.
Wydaje się bowiem, że dolar ma swoją szansę na wzrosty. Oprócz zapowiedzi Kana, otrzymaliśmy wczoraj także słabsze od oczekiwań dane z europejskiej gospodarki. Sprzedaż detaliczna w Eurolandzie spadła w listopadzie o 1,2 proc. w skali miesiąca, podczas gdy w poprzednim okresie nie zmieniła się. Mniej od oczekiwań wzrosły także zamówienia w niemiecki przemyśle, zaledwie o 0,2 proc. (liczono na 1,5 proc.).
Tak naprawdę jednak wielu inwestorów czeka z kupnem dolara do dzisiejszych dany o stopie bezrobocia w USA w grudniu. Rynek liczy na pozytywną niespodziankę, co prawdopodobnie wybiłoby kurs EUR/USD z trwającej konsolidacji nieco poniżej poziomu 1,44 w dół.
Na tych przygotowaniach do kupna dolara traci złoty. Kurs USD/PLN wzrósł ponad poziom 2,85 zł za dolara, natomiast za euro płacono wczoraj nawet 4,12 złotych. Początek roku można uznać więc za małe zaskoczenie dla złotego, szczególnie po dobrych informacjach dotyczących naszego deficytu w 2009 roku. Wydaje się, że zagraniczni inwestorzy skupiają swoją uwagę na dolarze, który będzie zyskiwał wraz z pojawianiem się dobrych informacji z gospodarek, przede wszystkim zza oceanu. Równocześnie nieco spadł apetyt na rynki wschodzące, na przykład brazylijskiej Bovespie brakuje niecałe 4,5 proc. do ustanowienia historycznych szczytów.
Więcej, w którym kierunku może iść złoty w najbliższych tygodniach powiedzą nam dzisiejsze dane z USA, a właściwie reakcja na nie.
Paweł Satalecki
Źródło: Finamo