Jest pole do większej korekty

Ostatnich kilkadziesiąt godzin wyraźnie pokazało, jak kruche były i są fundamenty dla gigantycznych wzrostów, do których doszło na światowych rynkach finansowych na przestrzeni 2-3 miesięcy. I nie chodzi tu wcale o to, że powodu do zwyżek zarówno na rynku akcji, jak i towarowym, nie było i nie ma.

Wręcz przeciwnie, na zasadzie dyskontowania stopniowej poprawy sytuacji w światowej gospodarce, począwszy od II połowy 2009 r., a w niektórych jej częściach nawet już od drugiego kwartału br., można było spodziewać się zwyżek, jednak nie w takiej skali. Globalne rynki akcyjne (indeks MSCI AC World Index obejmujący zarówno rynki rozwinięte, jak i wschodzące) od dna bessy w dniu 9 marca do 20 maja poszły w górę aż o 42,9%, wypełniając przynajmniej kilkunasto, o ile nie kilkudziesięciomiesięczną prognozę wzrostów. O wydarzeniach na rynku ropy i miedzi lepiej już w ogóle nie wspominać, gdyż tam nastąpiły zwyżki rzędu odpowiednio: 88% i 78%. Rynki zdecydowanie tą ogromną aprecjacją zdały się wyceniać realizację scenariusza,  w którym gospodarka wyjdzie z recesji w równie imponującym tempie, w jakim w nią weszła oraz to, że sektor finansowy pozbył się już wszystkich kłopotów. 

Pozostaje pytanie, czy rzeczywiście jest to możliwe i to nawet nie z ekonomicznego, ale czysto zdroworozsądkowego punktu wiedzenia, by globalna ekonomia poradziła sobie  z najgorszym kryzysem od lat 30-tych ubiegłego wieku oraz, czy stojące jeszcze nie tak dawno na krawędzi bankructwa, a w wielu przypadkach upadające banki, nagle powróciły  z zaświatów i zapomniały o wszystkich kłopotach? Oczywiście część danych makro, także tych z realnej gospodarki, rzeczywiście wskazuje na poprawę sytuacji, jednak druga ich część te sygnały szybko neguje. O poprawie na całym froncie nie ma obecnie żadnej mowy. Coraz więcej wskazuje na to, że podźwignięcie się z dołka zajmie światowej ekonomii trochę więcej czasu niż do środy wyceniał to rynek, a sama recesja przyjmie kształt litery „U”, a nie pożądanej „V”. Wyraz swoim obawom dotyczącym tempa ożywienia dał w środę wieczorem Fed. W przedstawionych zapiskach z jego ostatniego posiedzenia zwiększono prognozowaną głębokość recesji w USA w 2009 r., a zmniejszono oczekiwania co do tempa wzrostu w 2010 i 2011 r. Obawy budzi też stan sektora finansowego. W środę, już po zamknięciu handlu  w USA, Alan Greenspan podkreślił, że banki w Stanach Zjednoczonych są nadal zbyt mało dokapitalizowane i podważył tym samym całkiem dobrze odebrane nie tak dawno temu wyniki „testów wytrzymałości” 19 największych instytucji tego sektora w USA. Jeśli już  o stress testach mowa, to według doniesień agencji Bloomberg, jak na razie Brytyjczycy swoich wyników przeprowadzonych przez FSA podawać do publicznej wiadomości nie zamierzają. Mogłoby to bowiem w ich opinii doprowadzić do zwiększenia niepewności na rynkach finansowych. Łatwo się domyślać, że wyniki najlepsze nie są. Pytanie tylko, jak złe? Grozę sytuacji potwierdza wczorajsze obniżenie przez agencję Standard & Poor’s perspektywy ratingu dla Wielkiej Brytanii ze stabilnej do negatywnej (podkreślono, że prawdopodobieństwo obniżenia ratingu dla długu tego kraju wynosi 1/3) oraz rosnące obawy o rating USA. Wczoraj Bill Gross, szef Pimco, straszył utratą przez USA trzech A, a sekretarz skarbu USA (Timothy Geithner) wyrażał ogromne zaniepokojenie rosnącym deficytem budżetowym Stanów Zjednoczonych oraz jego negatywnym wpływem na dolara. Wyraźnie było widać, że obawia się on utrzymania zaufania do rynku papierów skarbowych USA,  a w skrytości ducha też boi się o ratingi. 

W czwartek globalny indeks akcyjny MSCI AC World spadł aż o 1,70%. Przecena dosięgła oczywiście także GPW, gdzie indeks WIG20 zniżkował o 2,60% do poziomu 1830,43 pkt. Dziś sytuacja jest nieco lepsza, choć oczywiście daleko jej do ideału. W Azji indeks Nikkei 225 stracił na wartości 0,86%, w Europie o godz. 10:57 indeks CAC40 rósł o 0,71%, a w tym samym czasie kontrakty na amerykański S&P 500 zwyżkowały o 0,40%. Także wtedy na GPW indeks największych i najbardziej płynnych spółek praktycznie się nie zmieniał (-0,02%) i wynosił 1830,14 pkt. Mimo to, trudno nie oprzeć się jednak wrażeniu, że wydarzenia czwartkowego dnia były przełomowe, a droga do większej globalnej korekty spadkowej na rynku akcji stanęła otworem.

Marek Nienałtowski
Źródło: Money Expert