Karta karcie nierówna? Czeka nas bałagan na zakupach

Zasada „honor all cards” narzucana przez organizacje kartowe zakłada, że jeśli sprzedawca decyduje się na przyjmowanie kart z logo np. Visa, to powinien akceptować wszystkie karty z tym znakiem, niezależnie od tego, kto je wydał i w jaki sposób są rozliczane. Zerwanie z tą zasadą mogłoby spowodować, że kupujący nie byliby w stanie użyć swojej karty w niektórych sklepach.

Z punktu widzenia posiadacza karty typ plastiku, który mamy w portfelu jest sprawą drugorzędną. Wielu klientów banków nie odróżnia „zwykłej” karty kredytowej z logo MasterCard od kart MasterCard World. Klienci nie wiedzą również, że dla sprzedawcy nie jest obojętne, czy zapłacimy kartą debetową, czy kredytową. Rozróżnienie to ma istotne znaczenie dla sklepów, w których dokonujemy zakupów. Prowizja opłacana przez akceptanta będzie niższa, jeśli użyjemy karty debetowej (np. z logo Maestro), a wyższa, jeśli zapłacimy kartą kredytową połączoną z systemem premiowym (np. MasterCard World). Od tego, po którą kartę sięgniemy zależy wysokość zarobku sprzedawcy.

Sklepy wybiorą karty, które akceptują?

Po fiasku porozumienia budowanego pod auspicjami NBP, które miało doprowadzić do dobrowolnego obniżenia wysokości prowizji kartowych, przyszedł czas na rozwiązania ustawowe. Swoje projekty złożyło kilka partii politycznych, a własną propozycję przygotowuje także resort finansów. Ministerstwo Finansów rozważa wprowadzenie w nowelizacji ustawy o usługach płatniczych prawa akceptantów (czyli sklepów) do wyboru typów kart, które chcą przyjmować. W ten sposób sprzedawcy mieliby w ręku jeszcze jeden atut – gdyby banki i organizacje kartowe promowały karty obciążane wysokimi opłatami, akceptanci mogliby odmówić ich przyjmowania.

Jakie byłyby konsekwencje takiego rozwiązania dla posiadaczy kart? To zależy od tego, czy sprzedawcy wykorzystaliby nowe możliwości. Można sobie wyobrazić, że część sklepów przestałaby przyjmować drogie (dla nich) karty kredytowe. Użytkownicy kredytówek spotkaliby się z odmową, a część z nich zapewne nie rozumiałaby, dlaczego osoba stojąca przed nimi w kolejce zapłaciła kartą z tym samym logo bez problemu. Zmiany w prawie zapewne zobowiążą sprzedawców do wskazania, które karty są u nich akceptowane, ale klienci nie zawsze są świadomi, co noszą w portfelu.

Karty posegregowane

Być może, podobnie jak w innych krajach, w których zakwestionowano zasadę „honor all cards” (np. Australia w 2007 roku), wydawcy musieliby widocznie oznaczać typy kart. Mogłoby to oznaczać, że karty debetowe musiałyby nosić napis, np. „debit”. Zanim jednak banki wymienią karty, przez pewien czas przy kasach mógłby panować bałagan, a zdezorientowani klienci musieliby szybko nauczyć się czym różnią się od siebie poszczególne typy plastikowego pieniądza.

Organizacje kartowe są stanowczo przeciwne zniesieniu zasady „honor all cards”. Trudno się temu dziwić – zmiana uderza bezpośrednio w postrzeganie ich marki. Dziś, gdy na drzwiach sklepu widzimy logo naszej karty, wiemy że będziemy mogli nią zapłacić. W przyszłości będzie mogło się okazać, że wcale tak nie jest. Można jednak podejrzewać, że nawet jeśli w polskim prawie pojawi się proponowany przez resort finansów zapis, to handlowcy nie wykorzystają w praktyce swoich nowych uprawnień. Posłużą im one co najwyżej jako narzędzie wywierania nacisku na organizacje kartowe i banki-wydawców. Nikt nie chce, by klient przy kasie czuł się sfrustrowany i zdezorientowany – to mogłoby tylko wzmocnić pozycję gotówki, głównego konkurenta kart płatniczych.

Źródło: Bankier.pl